W światowym wyścigu o szczepionkę Rosja poszła drogą na skróty – ocenił w rozmowie z PAP dr hab. Piotr Rzymski. Jako bulwersujące ocenia fakt, że w Rosji planuje się szczepienia przeciw COVID-19, przy braku publicznych danych, jak tamta szczepionka działa..
O tym, że w Rosji zarejestrowano szczepionkę na koronawirusa, prezydent Rosji Władimir Putin poinformował we wtorek. Chodzi o preparat o nazwie Sputnik V, który podawany ma być w dwóch dawkach. Specyfik produkowany jest w centrum im. Nikołaja Gamelei, podległym ministerstwu zdrowia oraz przez firmę Binnofarm. Putin przekonywał, że szczeponka „działa dość skutecznie, wyrabia trwałą odporność i przeszła wszelkie niezbędne kontrole”. Z kolei rosyjski minister zdrowia Michaił Muraszko zapowiedział, że rozpocznie się stopniowe wprowadzenie szczepionki do obiegu cywilnego. Jako pierwsi – być może już w sierpniu i wrześniu br. – szczepieni mają być lekarze i nauczyciele. Z kolei władze Moskwy wymieniły, że 1 stycznia 2021 r. preparat ma być wporwadzony do powszechnego wykorzystania. Chęc zakupu rosyjskiego preparatu zadeklarował już Wietnam.
Dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu w rozmowie z PAP komentuje: „Bulwersujące jest to, że planuje się szczepić ludzi, gdy nie ma jeszcze żadnych publicznych danych, jak ta szczepionka działa”. Dodaje, że Rosjanie wprawdzie prowadzą badania kliniczne preparatu, ale dostęp do wyników ma jedynie wąskie grono osób.
„Poza tym wiadomo tylko, że decyzję o wprowadzeniu szczepionki podjęto na podstawie pierwszej, najbardziej wstępnej i bardzo ograniczonej, fazy klinicznej. To absolutny i niebezpieczny precedens. Badania szczepionki powinny przebiegać trójfazowo, obejmować duże grupy wolontariuszy” – komentuje.
Zwraca uwagę, że niewielka grupa osób wtajemniczonych w projekt zdecydowała, że szczepionka ma wejść do produkcji i być używana. „To łamie procedury międzynarodowe związane z badaniami klinicznymi” – ocenia dr Rzymski.
Tłumaczy, że wyniki badań klinicznych – aby mogły być odpowiednio nadzorowane – powinny być opublikowane w recenzowanych czasopismach naukowych. Dzięki temu mogą być potem poddawane popublikacyjnej krytyce i oceniane przez osoby, które nie są związane z produkcją tej szczepionki – naukowców, ekspertów, immunologów.
Rozmówca PAP zwraca uwagę, że zarówno społeczność międzynarodowa, jak i Rosjanie – jako obywatele – powinni znać wyniki badań, nim specyfik trafi na rynek. „Tak jest w przypadku szczepionek przeciw COVID-19, nad którymi pracuje się w Ameryce, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii” – mówi naukowiec.
Dodaje, że tamte badania są też oficjalnie rejestrowane w bazach badań np. WHO. A to pozwala na monitorowanie tych badań – tak, by w proces ten nie były zaangażowane jedynie te osoby, które mają interes w tym, by preparat sprzedać, ale i osoby nadzorujące, instytucje, eksperci.
„Tymczasem w wypadku Sputnika V wiemy tylko, na czym bazuje preparat, że był testowany na niewielkiej grupie osób, a dyrektor projektu uważa, że specyfik ten jest bezpieczny. Z tych informacji nie mamy prawa wywnioskować, jak dobrano grupy badanych, jaka jest ich odpowiedź immunologiczna, ani jak trwała jest ochrona przez COVID-19 – bo od badań minęło jeszcze za mało czasu” – wymienia naukowiec.
Tłumaczy, że w badaniach klinicznych specyfik powinien być przetestowany na bardzo zróżnicowanych grupach osób. „Jeżeli szczepionka miałaby być adresowana do osób starszych, to badania kliniczne są po to, żeby w kontrolowanych warunkach sprawdzić, jak te osoby na jej podanie zareagują” – mówi.
„Trwa teraz na świecie wyścig o szczepionkę. A Rosja poszła na kompletne skróty. Może się okazać, że to będzie skuteczne. Ale w tej historii nie o to chodzi, by działać na chybił-trafił – może się uda, a może nie. Tak się nie powinno postępować ze zdrowiem własnych obywateli” – uważa naukowiec.
Jego zdaniem decyzja władz Rosji, by już wkrótce udostępnić szczepionkę – najpierw personelowi medycznemu, a potem obywatelom – jest pochopna. „A pośpiech nie jest dobrym doradcą. To się może potem zemścić” – mówi.
„Ta sprawa kładzie się cieniem na idei szczepienia – mamy teraz na świecie wzrost popularności ruchów antyszczepionkowych. Jeśli w Rosji coś pójdzie nie tak, to może być potem wykorzystywane do zwalczania w ogóle idei szczepienia ludzi” – mówi.
Jak mówi dr Rzymski, nie przypadkiem rosyjska szczepionka nazywa się Sputnik V. Naukowiec przypomina, że gdy w 1957 r. Związek Radziecki wystrzelił na orbitę Sputnika – pierwszego w historii satelitę Ziemi – było to wielkim zaskoczeniem dla Amerykanów. Wydarzenie to jednak rozpoczęło wyścig zbrojeń. „A warto pamiętać, do czego ten wyścig zbrojeń doprowadził Związek Radziecki” – komentuje dr Rzymski. (PAP)
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autorka: Ludwika Tomala