W czwartek wieczorem w szeregach Porozumienia wybuchła burza. Grupa kilku polityków zdecydowało się na otwarty bunt przeciwko Jarosławowi Gowinowi. Wśród nich znalazł się Adam Bielan, który w dzisiejszej rozmowie z Interią stwierdził, że… to on, a nie Gowin pełni obecnie funkcję prezesa Porozumienia.
Sytuacja w Porozumieniu stała się od wczoraj niezwykle zagmatwana. Na profilach partii pojawiły się informacje o zawieszeniu Bielana i kilku innych osób. Część partii nie zgodziła się z taką decyzją, a wśród nich był m.in. Kamil Bortniczuk. Później sprawa jeszcze bardziej się skomplikowała, bo sąd koleżeński miał odwołać zawieszenie polityka i powierzyć mu obowiązki prezesa partii, nie dłużej jednak niż do 4 listopada 2021 roku.
Czytaj także: Rząd luzuje obostrzenia. Wiemy, co zostanie otwarte
Tymczasem w rozmowie z Interią do sprawy odniósł się sam Bielan. „Konflikt zaczął się w marcu, kwietniu 2020 r. Teoretycznie chodziło o wybory prezydenckie, ale tak naprawdę poszło o rząd Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin przeszedł wówczas na drugą stronę. Nasi posłowie otrzymali propozycję startu z list PSL.” – wspomina.
Bielan zarzuca Gowinowi błędy
Polityk wspomina, że zabiegał wtedy o powrót Gowina. „Próbowałem namówić Jarosława Kaczyńskiego na powrót Gowina do rządu. A Gowin wrócił, ale odmieniony.” – wspomina Bielan. „Postanowił przekształcić Porozumienie w partię autorytarną, wodzowską. To model, który był skuteczny w Platformie za czasów Donalda Tuska. Sprawdza się także w PiS. Niemniej, przy takim zarządzaniu partią, lider musi mieć charyzmę. Nie może też popełniać tylu błędów, co Jarosław Gowin.” – powiedział.
Bielan wspomina, że później doszło także do nieporozumień wokół składu zarządu partii. „Podczas zarządu Jarek przyłączył trzynastu członków zarządu i sześciu lub siedmiu członków prezydium. Mało tego: zrobił to w jawnym głosowaniu, chociaż statut jest konkretny. Głosowania personalne w Porozumieniu są tajne. Co więcej, do takiego działania doszło podczas ostatniego punktu porządku obrad, kiedy mieliśmy mówić o „sprawach różnych”.” – wspomina Bielan.
Porozumienie nie ma prezesa od… 2018 r.?
Polityk przyznał, że zwrócił się do prawników o opinie prawne tej sytuacji. Jak twierdzi, okazały się one „miażdżące” dla Gowina. „Ale to wcale nie koniec kłopotów prezesa. Kiedy pracowaliśmy nad opiniami sądu koleżeńskiego, rozpoczęliśmy kwerendę dokumentów z kongresu. Chcieliśmy ustalić chronologię zdarzeń. Nie mogłem uwierzyć w to, co odkryliśmy” – kontynuuje Bielan.
Czytaj także: Czarnek złożył nietypową deklarację. „Minister do kwietnia też będzie lżejszy”
„Okazało się, że na ostatnim kongresie partii… nie dokonano wyboru prezesa! Obrady prowadził wówczas Marek Zagórski, który tłumaczył, dlaczego jesienią 2017 r. nie głosowaliśmy nad wyborem szefa partii. Wniosek jest jeden: ostatni raz Jarosław Gowin otrzymał demokratyczny mandat od członków swojego ugrupowania w kwietniu 2015 r. Jego trzyletnia kadencja wygasła w kwietniu 2018 r.” – twierdzi Bielan.
„Zgodnie ze statutem, kiedy prezes z jakiegoś powodu przestaje pełnić urząd, jego obowiązki przejmuje przewodniczący konwencji krajowej. To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego Jarosław Gowin postanowił zaatakować.” – powiedział Bielan.
Pełna treść rozmowy dostępna TUTAJ.
Źr. interia.pl