Tytułowa akcja była jednym z wielu spektakularnych uderzeń polskiego Podziemia. W ciągu kilku chwil wystrzelano kilku agentów gestapo i wycofano się bez strat. Po raz kolejny Polska Walcząca pokazała swą siłę.
Starcie na ulicy Poznańskiej
Aby móc w pełni wyjaśnić przyczyny akcji w barze „Za Kotarą”, która miała miejsce 8.10.1943 roku, musimy cofnąć się o kilka tygodni wstecz – do sierpnia. Wojciech Lilienstern „Wiktor” był pracownikiem Miejskich Zakładów Komunikacyjnych i jednocześnie porucznikiem rezerwy wojsk łączności, który w czasie okupacji szefował referatowi „spedycji i magazynowania sprzętu” w Wydziale Wojsk Łączności Oddziału V Sztabu KG ZWZ/AK. Utworzył on również niewielki zespół bojowy przy Dowództwie Wojsk Łączności w KG AK, który w razie nagłej potrzeby osłaniał np. ewakuację „spalonego” magazynu. Ponadto, za zgodą swych przełożonych, „Wiktor” brał udział w akcjach likwidacyjnych, przeprowadzanych przez oddział ppor. Aleksandra Dakowskiego „Aleksandra”, podlegający Okręgowi Warszawskiemu, a później Obszarowi Warszawskiemu AK.
19 sierpnia planowano przeprowadzić likwidację groźnego agenta gestapo, umiejscowionego na Poczcie Głównej. W akcji miał wziąć udział „Wiktor” jako wykonawca, oprócz niego – jako jego osłona – Tadeusz Szuster „Tadeusz”, Wiktor Klimaszewski „Mały”, Aleksander Baranowski „Wrzos”, „Baran”, dwóch innych, nieznanych z nazwiska bojowców.
Podczas „wystawienia” akcji na ulicy Poznańskiej zaszły zdarzenia, których finałem była strzelanina w barze „Za Kotarą”. Do „Wiktora”, oczekującego na pojawienie się skazanego na śmierć agenta gestapo podjechało nagle auto, z którego wyskoczyło dwóch gestapowców. „Wiktor” błyskawicznie został wciągnięty do samochodu, bez możliwości oddania choćby jednego strzału. Dalej wypadki potoczyły się jeszcze szybciej. Niemcy zaczęli strzelać do osłony. Poległ „Mały” i jeden z nieznanych konspiratorów. Reszcie osłony udało się wycofać. „Wiktor” po ciężkim śledztwie w al. Szucha został 16 października 1943 roku rozstrzelany.
Kto zdradził?
Sposób działania Niemców, ich pojawienie się w tym miejscu i o tej konkretnej porze sugerowały, iż gestapo musiało wiedzieć o planowanej akcji. Dochodzeniem zajął się Kontrwywiad KG AK. Po złożeniu kolejnych elementów układanki okazało się, że gestapowskim „kretem” w strukturach konspiracyjnych jest „Aston”, zastępca „Wiktora” w referacie spedycji. „Aston”, używający wielu nazwisk (Józef Staszauer, Dalder, Damecki), już wcześniej wzbudził zainteresowanie swą osobą Kontrwywiadu. Miało to związek z barem „Za Kotarą”, którego był właścicielem – ludzie się tam pojawiający, sposób zachowania samego „Astona” kazały wziąć go pod kontrwywiadowczą „lupę”. Po uzyskaniu materiałów obciążających i bezspornie wykazujących winę Staszauera przekazano je Wojskowemu Sądowi Specjalnemu przy KG AK. Wyrok w warunkach okupacyjnych mógł być tylko jeden – śmierć.
„Wapiennik” wymierza sprawiedliwość
Wykonanie wyroku na „Astonie” spoczęło na Oddziale Bojowym Kontrwywiadu KG AK, który nosił kryptonim „993/W” (993/Wykonawstwo, początkowo„Wapiennik”).
Oddział ten, dowodzony przez Stefana Matuszczyka „Porawę” miał zlikwidować Staszauera w jego barze, ze względu na jego częstą tam obecność. Bar jednakże położony był przy ulicy Mazowieckiej, otoczony budynkami zajętymi przez uzbrojonych Niemców. Sam bar był mały i strzelanina w środku mogła zakończyć się niepotrzebnymi stratami. Ponadto bar był miejscem spotkań Niemców, w tym uzbrojonych funkcjonariuszy policji hitlerowskiej i ich konfidentów.
Aby zdobyć przewagę nad nieprzyjacielem od pierwszych chwil w akcji musiał wziąć udział liczny zespół bojowy, dobrze uzbrojony i zgrany. Przedsięwzięcie było więc bardzo ryzykowne, wymagające od uczestników żelaznych nerwów i niebywałej odwagi.
Plan „Porawa” opracował w ten sposób, że 30 minut przed rozpoczęciem akcji do baru wejdzie 4 żołnierzy „993/W” uzbrojona w broń krótką i zajmie stolik w charakterze klientów. Mieli to być nieznany z nazwiska „Ryś”, pchor. Tadeusz Towarnicki „Naprawa”, Danuta Hibner „Nina” i Zofia Rusecka „Zosia”. Ich zadaniem było rozpoznanie sytuacji. Pozostała część oddziału miała zająć stanowiska bojowe na zewnątrz baru. W odpowiednim momencie część osłony – jako grupa uderzeniowa – miała wtargnąć do środka lokalu, po okrzyku „ręce do góry” miano zrewidować obecnych, do tych którzy nie zastosowali by się do wezwania zdecydowano otworzyć ogień, w celu uzyskania przewagi ogniowej. Grupę uderzeniową stanowili Bolesław Bąk „Szlak”, Stanisław Bąk „Burza”, Leon Bąk „Doktur”, pchor. Andrzej Zawadzki „ Andrzejewski” i Zbigniew Szubański „Clive”, wszyscy uzbrojeni w pistolety i stena, którego strzelcem był „Doktur”. Na zewnątrz baru sytuacje kontrolowało ubezpieczenie złożone z czternastu ludzi (w tej liczbie 2 „granatowych” policjantów, współpracowników 993/W). Akcja miała się odbyć 8 października 1943 roku, po godzinie 18.
Przed akcją, wraz z wejściem czwórki żołnierzy do baru, ubezpieczenie zajęło swe miejsca przewidziane planem – część grupy zajęła róg ulicy Mazowieckiej i Kredytowej, część blokowała możliwość ataku od strony Nowego Światu, Marszałkowskiej i placu Napoleona. Grupa uderzeniowa zajęła miejsce w bramie kamienicy w pobliżu rogu ulicy Mazowieckiej i Świętokrzyskiej.
Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z ustaleniami. Jednakże w pewnej chwili łączniczka Izabela Horodecka „Teresa”, spacerująca po Mazowieckiej zauważyła w kilku bramach podejrzanie zachowujących się cywili i policjantów niemieckich. Prawdopodobnie „Aston” spodziewał się wyroku (podejrzenia jego potwierdziły się po telefonie z zapytaniem czy tego właśnie dnia będzie w swoim lokalu) i jego bar był pod obserwacją gestapo. Wewnątrz baru sprawy również zaczęły się komplikować. Staszauer był obecny, lecz w towarzystwie kilku dziwnych osobników, którzy podejrzliwie się rozglądali. Dowódca akcji stanął przed dramatycznym wyborem – wycofać się, jednocześnie narażając bojowców w barze i tracąc okazję eliminacji groźnego agenta na długi czas czy ryzykować utratę elementu zaskoczenia i mimo wszystko rozkaz wykonać. „Porawa” podjął decyzję wykonania akcji. „Burza”, „Doktur”, „Szlak”, „Clive” oraz „Andrzejewski” wpadli do baru, członek ubezpieczenia – Bronisław Gwiaździński „Sokół” rozbił uliczną latarnię ogniem stena i rozpoczął ostrzeliwanie bram, w których kryli się policjanci niemieccy. Niemcy, przyciśnięci ogniem, zaczęli się bezładnie i nieskutecznie ostrzeliwać. W tym czasie bojowcy w barze krzyknęli „ręce do góry” na co odpowiedzią było „hände hoch” z drugiej strony.
Rozpoczęła się ogólna strzelanina i dziś nie wiadomo już kto oddał pierwszy strzał. Cała akcja rozgrywała się na przestrzeni kilku minut i bojowcy, po wykonaniu zadania, rozpoczęli odskok. Ranny został „Naprawa” w policzek i lewą dłoń, ranna była też „Nina” (przestrzał łokcia i rana biodra). O ile „Naprawa” został odwieziony bez przeszkód do mieszkania „Zosi” przy ulicy Złotej, o tyle „Nina” i eskortujący ją koledzy zostali zatrzymani przez żołnierza Ostlegionów, który grożąc im pistoletem chciał ich aresztować. Pożałował swej decyzji szybko, gdyż został zastrzelony przez „Doktura”. W czasie trwania akcji w barze, patrol Ryszarda Duplickiego „Gila” ewakuował magazyn przy ulicy Chłodnej 20. Magazyn ten podlegał „Astonowi”, był więc „spalony” i trzeba było znaleźć inną kryjówkę. Ewakuacja została przeprowadzona pomyślnie i sprzęt oraz broń z magazynu ukryto przy ulicy Złotej.
Wśród zastrzelonych przez żołnierzy 993/W znaleźli się: „Aston” – Staszauer z żoną Heleną, która z nim współpracowała, jego szwagier Eugeniusz Larsch z żoną, dwóch mężczyzn nieznanych z nazwiska (wg niektórych źródeł – agentów gestapo), reichsdeutsch Henryk Müller, Niemiec Henryk Braun, dyrektor zakładów w Piastowie, Niemiec Zygfryd, Adolf Kuratz – volksdeutsch, zarządca Hotelu Europejskiego, Jerzy Konarzewski – agent gestapo. Były niestety i przypadkowe ofiary, m.in. Maria Malanowicz-Niedzielska – aktorka pracująca jako kelnerka w barze.
Akcja zakończyła się pełnym sukcesem. 993/W nie poniósł strat, wyrok na groźnym agencie mogącym narazić wielu ludzi na zgubę został wykonany. Akcja została doceniona przez dowództwo AK – „Porawa” i „Nina” otrzymali Krzyże Virtuti Militari V klasy, natomiast „Zosia”, „Naprawa”, „Clive”, „Andrzejewski”, „Ryś”, „Szlak”, „Doktur” i „Burza” otrzymali Krzyże Walecznych.
Daniel Sieczkowski
Tekst pochodzi ze strony www.redisbad.info
Foto: Grafika patriotyczna