Idąc do mediów nie rezygnuję z niczego, natomiast mogę tą dobrą nowiną, ewangelizacją trafić do ludzi – twierdzi Mateusz Ochman, autor bloga Bóg, Honor & Rock’n’Roll i współautor video bloga Bez Imprimatur w rozmowie z wmeritum.pl
Prowadzisz już swojego, cieszącego się popularnością bloga. Skąd pomysł na to, żeby dołożyć do tego prowadzenie z Tomaszem Adamskim video bloga Bez Imprimatur?
To była naturalna kolej rzeczy. Prowadziłem bloga, którego nie da się ukryć, ktoś czytał. Wiadomo, że ludzie korzystający z internetu mają swoje gusta i guściki. Dla niektórych przeczytanie tekstu mającego 5 akapitów to katorga i marnowanie czasu, wideo blog to inna forma. Dlatego postanowiliśmy z Tomkiem, że nagramy swoje brzydkie twarze i trochę ładniejsze głosy, bo to co mamy sobie czasem do powiedzenia jest warte tego, żeby to w internecie opublikować. Wynikało to ze stwierdzenia że ktoś będzie chciał to oglądać. Nie mieliśmy wielkich oczekiwań, myśleliśmy że to od początku do końca będzie niszowe, że będzie to oglądało około pięćdziesięciu osób. Mówiąc szczerze graliśmy w ciemno i myśleliśmy, że przy 300 wyświetleniach pierwszego odcinka będziemy szaleć z radości. Przerosło to nasze oczekiwania, bo w ciągu 24h miało to chyba półtora tysiąca wyświetleń. Stwierdziliśmy, że to jest to, że trafiliśmy w tę małą, religijną, niszę.
Czy nie myślałeś kiedyś o tym, żeby zmienić formułę Bez Imprimatur? Zacząć się z kimś kłócić? Ściągnąć dodatkową osobę, która ma inne poglądy od was?
Tak, ale nie chciałbym uprzedzać faktów. Jeżeli chodzi o to, że zazwyczaj się z Tomkiem Adamskim zgadzamy, to zapewniam: nie bierzemy zagadnień tylko dlatego, że nasze spostrzeżenia są takie same. Co prawda montujemy odcinki, ale nie mamy scenariusza, nagrywamy i mówimy o tym, co nam siedzi w głowie – nie ustalamy tego między sobą. To jest jakby rozmowa dwóch kumpli, jakbyśmy siedzieli z Adamskim u mnie, u niego, w pubie, czy klubie. Mieliśmy też takie przymiarki, próbowaliśmy zrobić listę tematów w których się ze sobą niekoniecznie zgadzamy, ale wyszły nam same głupoty, drobnostki.
Ale formuła mówienia o Kościele trafia do młodych ludzi? Sama wasza nazwa powinna odciągać, bo nie znam zbyt wielu osób znających znaczenie słowa „Imprimatur”. Nie poruszacie też łatwych kwestii. A jednak popularność jest. Młodzi Polacy się budzą?
Powiem szczerze, cieszymy się z tego że to cieszy się takim, a nie innym zainteresowaniem. Mówi się, że statystyki filmu nie mają znaczenia. To prawda, ale jest motywacja. Jeżeli chodzi o nazwę “Bez Imprimatur”, to jest to coś, co się statystycznemu Polakowi nie kojarzy – zupełnie z niczym nie kojarzy. Samą nazwą już chcieliśmy pokazać, że nie będziemy mądrymi gadającymi głowami z telewizji, które wiedzą wszystko i mogą zbawić cały świat. Cały czas staramy się mówić tak, żeby atmosfera była luźna. Sama nazwa miała oznaczać, że nie jesteśmy autorytetami mającymi wielkie wykształcenie, bo teologami nie jesteśmy, misji kanonicznej nie mamy, choć wydaje nam się, że jednak mamy coś do powiedzenia, że możemy te teologiczne debaty przenieść na prosty, normalny język.
Misji kanonicznej nie masz. A z księżmi często się kłócisz. Kwestie poglądowe, czy różne opinie na niektóre tematy?
Misji kanonicznej nie mam, nie mogę wypowiadać się oficjalnie w imieniu Kościoła, ale mam jako katolik misję polegającą na ewangelizacji, dawaniu świadectwa o Panu Jezusie. Jeśli chodzi o “kłócenie się” to trzeba pamiętać, że nie jest to sztuka dla sztuki, ani hejtowanie, czyli bezpodstawne krytykanctwo. Kiedy widzę że mój brat albo siostra robią/mówią coś co jest niezgodne z katolicyzmem to zwracam uwagę. Jeżeli widzę, że ktoś przez jakąś złą wykładnię teologiczną, przez złe zrozumienie jakiejś podstawowej sprawy brnie w to dalej, to napominam. To jest jak najbardziej ewangeliczna sprawa.
Ale po wyborze nowego papieża czepiałeś się wielu rzeczy, ilości świec na ołtarzu, koloru butów…
Ale powiedz mi, gdzie się czepiałem?
Wydaje mi się, że był to twój profil na facebooku
Trudno nazwać to czepianiem się Franciszka. Kiedy przyszedł nowy papież, to styl papiestwa się diametralnie zmienił. Nie czepiałem się ilości świec, czy koloru butów, ale tego co za tym idzie, ponieważ to, że papież rezygnuje z butów, to nie jest to rezygnacja z konkretnego obuwia, tylko z jakiejś tradycji, symboliki. Dlatego byłem zaniepokojony, ale prywatnie, na osobistym facebookowym koncie. Oficjalnie nie zabrałem w tej sprawie głosu, choć prywatnie jako Mateusz Ochman, jakiś tam chłopak żyjący na południu Polski byłem zaniepokojony tym, w jaką stronę to po prostu podąża.
A nie wydaje ci się, że takie sztywne trzymanie się reguł to faryzeizm?
Dlaczego uważasz że to faryzeizm?
Bo w Piśmie Świętym to właśnie faryzeusze byli takimi sztywno trzymającymi się reguł osobami.
Nie, to jest bardzo powierzchowne czytanie Pisma Świętego. Problemem faryzeuszów nie było to, że oni zwracali na coś uwagę, wręcz przeciwnie, to było ich zadanie. Ich problemem było to, że oni tych zasad nie przestrzegali, że jedno mówili, a co innego robili. W moim wypadku to nie było napominanie, przecież nie napominałem papieża. To było rozważanie w jakim kierunku idzie ten pontyfikat. Teraz mamy jakiś zarys, pewne niepokoje się potwierdziły, inne rozwiały, papież kilka razy nas zaskoczył różnymi rzeczami, ale to są takie pytania które katolik sobie powinien zadawać. Nie powinniśmy patrzeć na to co dzieje się w Kościele w sposób wyidealizowany. Kiedy sięgamy do podręcznika do eklezjologii to Kościół jest idealny, bez żadnej rysy – i tak w istocie jest. Ale to co się dzieje wewnątrz, co robią katolicy, podlega ocenie, komentarzom. Powinniśmy, nawet nie dla rozrywki ale dla rozwoju intelektualnego zadawać sobie pytania, dlaczego papież włożył czarne buty, dlaczego świece powinny być naturalne a nie plastikowe, czy można odprawiać Mszę Świętą bez ornatu. To są pytania które katolik powinien sobie stawiać i musi mieć na nie swoją opinię, dopóki nie wykracza ona poza nauczanie Kościoła.
Ostatnio wiele osób twierdzi że sprzedałeś się rozmawiając z Gazetą Wyborczą, czy TVNem. Jak odpierasz te zarzuty?
Kiedy słyszę, że się sprzedałem, zawsze wchodzę na moje konto z nadzieją, że coś tam wpłynęło. Te opinie są chyba na wyrost, bo nigdy nie pobrałem jeszcze opłaty za występ w mediach (śmiech). Jasne, że katolik powinien występować w takich mediach. Sam kiedyś miałem z tym problem. Widziałem wielu redaktorów, teologów którzy wybierali się do wszystkich mediów. Zastanawiałem się, dlaczego ci ludzie tam chodzą. Sam każde swoje publiczne wystąpienie musiałem przemyśleć, przeanalizować, czy warto, ale prawie zawsze dochodziłem do wniosku, że warto. To nie jest tak, że ja teraz występując w TVN daję plakietkę, że TVN jest fajny, wporzo czy że ma moje imprimatur. Ja tam idę i mówię to, co do mnie należy. Jeżeli mam okazję powiedzieć w tv że bycie katolikiem to super sprawa, że Kościół mnie nie ogranicza, że wiara w Chrystusa pomaga mi czerpać z życia, to co jest w tym złego? Czym to się różni od powiedzenia tego samego przy kumplach? Tylko zasięgiem, ale to też działa na korzyść mediów. Jeżeli w radiu od pani prezenterki deklarującej się jako niewierząca słyszę, że będzie trzymała za mnie kciuki, ja dziękuję, bo to pogański zwyczaj i proszę zamiast tego o zdrowaśkę, a ona mówi „dobra, dobra” i za mnie tę zdrowaśkę zmówi, to to jest super sprawa. Idąc do mediów nie rezygnuję z niczego, nie spłaszczam nauki Kościoła, nie rezygnuję ze swojego sposobu myślenia, natomiast mogę tą dobrą nowiną, ewangelizacją trafić do ludzi. Gdybym miał postrzegać to w taki sposób, że nie mogę tam iść, bo tam brzydko mówią, to musiałbym siedzieć nie tyle w mieszkaniu, co w swoim pokoju, bo moi współlokatorzy też niekiedy źle postrzegają Kościół. Kościół jest apostolski, misyjny, w nim trzeba wychodzić do ludzi którzy nas obrażają, plują i rzucają lwom na pożarcie. I moje pytanie retoryczne jest takie: Czy iść tam gdzie nas poklepią po plecach i powiedzą „stary, jest wporzo”, czy lepiej dostać w mordę, ale umieć powiedzieć komuś „ może cię nie lubię, ale cię kocham i życzę ci zbawienia”.
Rozmawiał Karol Handzel