Kwestia rozszerzenia NATO budzi wątpliwości ze strony Turcji. Ankara uzależnia poparcie kandydatur Szwecji i Finlandii od spełnienia konkretnego warunku. – Nie powinny oczekiwać, że będziemy pozytywnie nastawieni do ich członkostwa w NATO – oświadczył prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan.
Turcja lawiruje w kwestii poparcia rozszerzenia NATO. Jedno z najsilniejszych państw Sojuszu Północnoatlantyckiego doskonale zdaje sobie sprawę, że bez jego zgody nie można rozszerzać porozumienia. Stąd też usiłuje zmusić – kandydujące do NATO – Szwecję i Finlandię do spełnienia określonych warunków.
W podpisanym pod koniec ubiegłego miesiąca memorandum zgodziła się poprzeć rozszerzenie Sojuszu, w zamian za wsparcie w walce z „kurdyjskimi organizacjami terrorystycznymi”.
Tymczasem ostatnio prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan zaostrzył kurs. – Dopóki Szwecja i Finlandia nie przestaną wspierać organizacji terrorystycznych, nie powinny oczekiwać, że będziemy pozytywnie nastawieni do ich członkostwa w NATO. Nikt nie powinien oczekiwać od nas żadnych ustępstw w tej sprawie – powiedział w telewizji TRT.
– Turcja nie idzie na kompromis w sprawie członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO – podkreślił.
Działaniami Turcji poirytowani są Amerykanie. „New York Times” donosi, że polityka tureckiego prezydenta „doprowadza do szaleństwa” administrację Joe Bidena. Amerykańscy dziennikarze przypominają o kontrowersyjnych działaniach Ankary, takich jak choćby spotkanie z Władimirem Putinem w Teheranie.
„To nie tylko przeczy antyrosyjskiej polityce Zachodu, ale także niszczy narrację krajów NATO o głębokiej izolacji Iranu i Rosji” – czytamy w NYT.