13 kwietnia 1951 roku zginął starszy sierżant Mieczysław Dziemieszkiewicz pseudonim Rój. Był żołnierzem zarówno Narodowych Sił Zbrojnych, jak i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Został zabity podczas próby przedarcia się przez obławę komunistów. Marzył o wolnej Polsce, w której jednak dane mu było żyć krótko.
Mieczysław Dziemieszkiewicz urodził się 25 stycznia 1925 roku w Zagrobach (okolice Łomży). Był synem Adama Dziemieszkiewicza i Stefanii z domu Świerdzewskiej. W materiałach odnalezionych w archiwach UB rodzina Roja określana jest jako robotnicza, choć nie omieszkano odnotować, że jego ojciec walczył z bolszewikami w armii białogwardzistów. W 1939 r. ukończył szkołę podstawową w Różanie. Dalszą wiedzę był zmuszony zdobywać w sposób tajny. W tym celu uczęszczał na tajne komplety organizowane w Makowie Mazowieckim. Jednocześnie pracował w przedsiębiorstwie przewozowym w tej samej miejscowości.
W roku 1943 Mieczysław Dziemieszkiewicz zaczął aktywnie działać w Narodowych Siłach Zbrojnych. Podczas okupacji niemieckiej zajmował się wykonywaniem rozkazów swojego starszego brata – Romana Dziemieszkiewicza ps. Pogoda. Do jego obowiązków należało głównie przewożenie tajnych materiałów konspiracyjnych, pełnił rolę łącznika między ukrywającymi się żołnierzami. Wiosną 1945 r. został wcielony do Ludowego Wojska Polskiego w Warszawie. Zdezerterował już wkrótce, jesienią tego samego roku. Zbiegł na teren powiatu ciechanowskiego, gdzie jego brat Roman pełnił funkcję komendanta NSZ. Prędko nawiązał kontakt z istniejącą tam nadal polską partyzantką i wstąpił do oddziału NSZ-NZW ppor. Mariana Kraśniewskiego ps. Burza. Wówczas to właśnie Mieczysław przybrał pseudonim konspiracyjny Rój. Rozkazem dowódcy NSZ z 8 sierpnia 1945 r. został odznaczony Krzyżem Walecznych. Na jesieni jego starszy brat zginął zabity przez sowietów w obronie przed napadem rabunkowym.
Czytaj także: Rocznica urodzin Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. „Rój\
Początkowo przydzielono mu wąski zakres obowiązków. Pełnił funkcję łącznika między Komendą Powiatu a Komendą Okręgową. Po masowych aresztowaniach żołnierzy podziemia, na polecenie swojego bezpośredniego przełożonego Mariana Koźniewskiego ps. Walter, Rój rozpoczął formowanie patrolu Pogotowia Akcji Specjalnej na powiat ciechanowski. Oddział pod dowództwem Dziemieszkiwcza przystąpił do walki zbrojnej w 1946 roku. Do głównych zadań patrolu należała likwidacja przeciwników politycznych, działaczy PPR, funkcjonariusz UB i MO a także konfidentów. Warto zaznaczyć, że wszystkie te akcje mogły być przedsięwzięte wyłącznie na wyraźny rozkaz dowództwa, wszelka samowola była surowo karana.
Jesienią 1946 r. Rój został mianowany szefem ochrony kpt. Zbigniewa Kuleszy ps. Młot, komendanta Okręgu Warszawskiego NZW. Pod jego dowództwem brał między innymi udział w ataku na cukrownię w Szczukach, a także w zasadzce na pluton operacyjny UB z Ciechanowa.
Dzimieszkiewicz był zdecydowanym przeciwnikiem ulegania amnestiom ogłaszanym przez komunistyczne władze Polski. Nie wierzył ani w ich szczerość, ani w okazaną przez nich łaskę. Zignorował w związku z tym amnestię w 1947 roku. 20 maja uczestniczył w odprawie kadry podoficerskiej w Olszynach, podczas której zdecydowano o kontynuowania oporu. Wybrano wówczas również nowego komendanta okręgu – chor. Józefa Kozłowskiego ps. Las. Rój objął stanowisko komendanta powiatu „Ciężki”-„Wisła” (pow. ciechanowski i fragmenty pow. Płońsk i Mława). Stan osobowy podległego mu oddziału nigdy nie wynosił więcej niż 20 żołnierzy. Najstarszy partyzant urodził się w roku 1920, a najmłodszy 7 lat później. Średnia wieku wynosiła więc około 26 lat. Oddział był także słabo uzbrojony, nie posiadał żadnego egzemplarza broni ciężkiej.
Po rozbiciu Komendy Okręgu przez UB w 1948, Dziemieszkiewicz brał udział w reorganizacji struktur i wyborze nowego komendanta. W rezultacie został nim chor. Witolda Boruckiego ps. Dąb. Rój nadal wykazywał dużą aktywność, sukcesywnie rozszerzając obszary działań. Podejmował walkę z oddziałami KBW i UB, atakował posterunki MO i współpracował z innymi okolicznymi oddziałami. W tym czasie dowodził około 40 partyzantami.
19 sierpnia 1949 r. agenci UB zamordowali podczas snu Komendanta Okręgu Witolda Boruckiego i Tadeusza Milewskiego, ps. Cięty. Równocześnie w innym miejscu zamordowano komendanta powiatu sąsiadującego z Rojem. Po raz kolejny doszło więc do rozpadu struktur polskiej partyzantki na tym terenie.
Pod koniec roku 1949 Dziemieszkiewicz podjął próbę odbudowy XVI Okręgu NZW. Rozszerzył swoją działalność na sąsiednie powiaty, m. in. na Pułtusk, Wołomin i Mińsk Mazowiecki. Na początku kolejnego roku, UB zainicjowało akcję o kryptonimie Zbiry, wymierzoną bezpośrednio w Mieczysława Dziemieszkiewicza. Łącznie zaangażowanych w przedsięwzięcie było 324 agentów i informatorów. Mimo to akcja nie przyniosła pożądanego rezultatu, Rój pozostawał nieuchwytny.
Nie sposób wymienić wszystkich akcji, które zorganizował bądź, w których uczestniczył komendant Rój i jego żołnierze. W związku z tym poniżej przedstawione są tylko 4 najciekawsze:
19 maja 1948 r. Rój wraz z 12 żołnierzami zajął wieś Węgrzynów. Partyzanci zatrzymali 3 osoby podejrzane o współpracę z komunistami, jednak na prośbę mieszkańców dwoje z nich zostało uwolnione. Rozstrzelano członka PPR Witolda J., który myśląc, że ma do czynienia z grupą operacyjną UB przedstawił się jako współpracownik tej organizacji. Przed wymarszem Rój zwołał wiec, podczas którego wygłosił przemówienie do mieszkańców.
Rankiem 10 listopada 1948 roku jeden z patroli Roja kwaterował w Wyrąbie Karwackim. Partyzanci byli uzbrojeni w karabiny, pistolety i granaty. Około 10:30 zauważyli, że do miejsca w którym stacjonują zbliża się wojsko. Wywiązała się walka. Zginął Józef Maruszewski, ps. Sęp, który będąc rannym w nogę i mając świadomość, że nie zdoła uciec, pożegnał się z kolegami i strzelił sobie w głowę. Śmierć poniósł również Józef Kozłowski, ps. Lis. Pozostali partyzanci zdołali się wycofać do pobliskiego lasu.
Największą akcję o wydźwięku propagandowym Rój przeprowadził 6 listopada 1949 r., w 32 rocznicę rewolucji październikowej. Doszło do niej na stacji kolejowej w Gołotczyźnie. Dwa kilometry przed nią partyzanci zatrzymali pociąg osobowy. Żołnierze Dziemieszkiewicza zatrzymali wszystkich pasażerów, po czym przeprowadzono rewizję. Pociąg następnie podjechał na dworzec, Rój wygłosił przemówienie, w którym wieszczył szybki upadek komunizmu, a partyzanci rozdawali zgromadzonym ulotki na ten temat. Następnie rozstrzelano jadącego pociągiem funkcjonariusza UB Mieczysława Piaskowskiego oraz oficera politycznego LWP ppor. Czesława Pacała. Drugi znaleziony w pociągu oficer został rozbrojony i wypuszczony na wolność.
Wiosną 1950 r. Rój dowiedział się o tym, że w pobliskim powiecie garwolińskim przybywa gen. Piotr Jaroszewicz. Materiały UB potwierdzają, że gen. przebywał wówczas u krewnych w towarzystwie dwóch pułkowników. Dziemieszkiewicz planował w zamian za generała zażądać wypuszczenia więźniów politycznych z powiatu ciechanowskiego. Niestety zasadzka nie powiodła się, Jaroszewicz odjechał wcześniej do Warszawy.
Na przełomie lat 1950-1951, resort bezpieczeństwa postanowił ostatecznie rozprawić się z Rojem. Liczba agentów zaangażowanych w rozpracowywanie partyzantów zaczęła oscylować w granicach kilkuset. Jednak to jeden agent, a raczej agentka, najbardziej przyczynił się do zamordowania Dziemieszkiewicza. Była nim jego ukochana o pseudonimie Magda. Rój podobno kilkukrotnie prosił ją o rękę i dołączenie do jego bandy, ta jednak była niewzruszona na jego zaloty. Dziemieszkiewicz darzył ją całkowitym zaufaniem. UB aresztowało jej rodziców i skazało na 6 i 8 lat więzienia. To sprawiło, że Magda postanowiła wydać Roja w zamian za ich uwolnienie. Po powrocie z Warszawy, 13 kwietnia 1951 r. udała się do UB i poinformowała o chęci współpracy. Następnie poszła domu a po drodze wstąpiła do sąsiadów. Przyszedł wtedy jej brat i powiedział, że Rój jest u nich w domu. Magda prędko pożyczyła rower od miejscowej nauczycielki i doniosła UB gdzie znajduje się dowódca partyzantów.
W wyniku tego donosu Rój i towarzyszącym mu Bronisław Gniazdowski, ps. Mazur zostali otoczeni. W obławie brało udział około 300 żołnierzy LWP i nieustalona liczba milicjantów. Dodatkowo wspierał ich samolot zrzucający flary oświetlające teren. Po kilku godzinach okrążenia, partyzanci podjęli próbę wydostania się z pułapki. Niestety wzięci w krzyżowy ogień, zginęli na miejscu. Przypuszcza się jednak, że jeden z nich został tylko ranny, ale w momencie zbliżania się żołnierzy, popełnił samobójstwo.
Tak oto poległ jeden z najaktywniejszych żołnierzy powojennych NSZ i NZW. Swoją niezłomną postawą, złotymi zgłoskami zapisał się w historii Polski. Zginął za wolną ojczyznę poświęcając tej idei całe swoje życie. Warto pamiętać o tym wielkim bohaterze, którego poświęcenie opluwane jest dziś przez nadal żyjących, a wręcz nami rządzących, byłych działaczy komunistycznych. Miejmy nadzieję, że historia odpowiednio oceni zarówno jego, jak i jego oprawców.
fot. Patria , Red is Bad i Grafika Patriotyczna