To naprawdę ponury żart, żeby lewica miała monopol na Święto Pracy. Ci, którzy sprowadzili warstwy pracujące na dno duchowe i materialne, mieliby wycierać sobie nimi gęby w dzień ich święta?
Choć dzisiaj to homoseksualiści a nie robotnicy są oczkiem w głowie lewej strony to i tak pokutuje opinia, że Święto Pracy jest socjalistyczne. Nic dziwnego w końcu zostało powołane do życia przez II Międzynarodówkę. Mimo wszystko, ja postaram się wyrazić trochę inną opinię.
Czerwoni nie mają żadnego prawa do tego święta. Jednak, aby to udowodnić musimy pokazać, kto tak naprawdę należy do grupy ludzi pracy. To nie są tylko robotnicy stojący przy maszynach w wielkich fabrykach uzupełniający się jak zębate koła. Nie chodzi mi też tylko o rolników, którzy wydzierają naturze każdy kawałek ziemi leżącej odłogiem i zamieniają go na żywność. Choć myślę, że to oni stanowią lwią część warstwy pracującej.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Człowiek pracy to ten, który każdego dnia uczciwie i w pocie czoła własnymi rękami, albo swym umysłem zarabia na życie lub poświęca wyniki swojego wysiłku innym. Bez wątpienia znajdzie się tu miejsce dla wielu osób: od gospodyń domowych dbających o ciepło domu rodzinnego po pracodawców, którzy przez swój trud tworzą pracę dla innych. Będą to też nauczyciele, ekspedientki, sprzątaczki, taksówkarze, sekretarki, a także samozatrudnieni i wielu innych. Tak więc widzimy, że warstwy pracujące to duża część społeczeństwa omijająca szerokim łukiem nieuczciwych i tych, którzy pracę innych wykorzystują dla własnych korzyści.
Socjaliści nie chcą i nigdy nie chcieli wynieść ludzi pracy na piedestał. Choć propagandą mówią coś innego. Jak pokazują ich postulaty i historia – celem lewicy w wspieraniu robotników było ich poprowadzenie ku wielkiemu konfliktowi z pracodawcami. Niezależnie od tego czy ów przedsiębiorca był dobry czy zły. Po pokonaniu własności prywatnej na miejscu „burżuazji” miały zasiąść warstwy pracujące. Jednak z powodu niedoświadczenia w rządzeniu na ich miejscu „tymczasowo” zasiedliby lewicowi ideologowie i działacze. Spacyfikowaliby oni robotników zasiłkami i dodatkami eliminując ich rzutkość i energiczność. Dzięki czemu tymczasowa władza mogłaby się zamienić w nieco dłuższe rządy, które trwałyby i trwały.
Jednak najważniejszym argumentem świadczącym o tym, że socjaliści są i byli przeciwko ludziom pracy jest to, że zawsze chcą uniemożliwić zyskanie własności prywatnej jak największej liczbie osób. Jak wiadomo człowiek, który posiada dobra mogące mu umożliwić utrzymanie siebie i rodziny jest bardzo niebezpieczny. Dlaczego? Bo jest niezależny ekonomicznie i może mówić co chce. A im więcej jest ludzi, którzy mogą wypowiadać wolne myśli, tym lewica robi się bardziej czerwona. Pomijam już podatki, które jawią się jako zwykłe złodziejstwo.
Dodatkowo historia pokazuje nam, jaka była sytuacja ludzi pracy w krajach bloku komunistycznego. Dość wskazać, że odpowiedzią na pytanie, dlaczego socjaliści nie mogą obchodzić Święta Pracy jest Poznań 56’, Wybrzeże 70’, Radom 76’, Lubelski Lipiec 80’, Sierpień 80’ i inne strajki oraz protesty, mniejsze lub większe, z ofiarami lub bez. Wszystkie te momenty, ich charakter oraz przebieg, ukazywały prawdziwą twarz władzy socjalistycznej. Facjatę, której usta wypowiadają obelgi w kierunku robotników i wydają rozkaz nakazujący do nich strzelać. Dlatego nie wyobrażam sobie by spadkobiercy PZPR, dziś mieniący się Sojuszem Lewicy Demokratycznej, mogli celebrować Święto Pracy.
Jednak, aby odebrać monopol na ten dzień czerwonym, trzeba zaproponować swoją alternatywę. Opcję, która nie będzie kultywowała marksistowskiej walki klas, ale pokaże, że pomiędzy pracodawcami i pracobiorcami naturalna jest zgoda, gdyż z dobrego prosperowania przedsiębiorstwa korzyść czerpią wszyscy. Potrzeba tylko dobrej woli jednych i drugich oraz właściwych wzorców.
1 maja w Kościele katolickim wspomina się św. Józef Rzemieślnika (Robotnika) tego, który był ziemskim ojcem Jezusa Chrystusa i cieślą. Kościół przedstawia go jako wzór cnót, gdyż był pracowity, sprawiedliwy, skromny i posłuszny Bogu. Kto nie poszukuje u podwładnego pracowitości? Kto nie poszukuje u zwierzchnika sprawiedliwości? Dlatego myślę, że rozważanie tej postaci, wprowadzone przez Piusa XII w 1955 r., jest doskonałą alternatywą dla lewicowego sposobu obchodów Święta Pracy.
To nie jedyna opcja. Nie wiem czy, Drodzy Czytelnicy zauważyliście, że jak ognia unikam pojęcia klasa robotnicza. Z prostej przyczyny. Dla mnie coś takiego nie istnieje. Jedyną klasą w Narodzie jest… Naród. Czy nacjonalistyczne pojęcie Narodu nie jest pięknym ukazaniem zgody, jaka może panować ponad wewnętrznymi podziałami w imię interesu ogółu? Najczęstszą przyczyną konfliktów jest egoizm. Naród, ten pisany wielką literą, minimalizuje jego działanie (ale nie wyklucza) i zastępuje je wiedzą, że poświęcamy się Narodowi, czyli swojej rodzinie, bliskim, wsi, miastu, regionowi i krajowi. Narodowy sposób obchodzenia Święta Pracy jest więc bardzo pożądany dlatego, że jednoczy całą uczciwie pracującą tkankę społeczeństwa. Przy tym pokazuje, że tylko Narodowy Solidaryzm jest w stanie przezwyciężyć elementy zagrażające warstwom pracującym.
Święto Pracy w 1899 roku wprowadziła II Międzynarodówka. Od tego czasu jej przedstawiciele i spadkobiercy dobitnie pokazywali nam, że ich celem nie jest dobro pracujących. Dlatego nadszedł już czas, aby odebrać to święto czerwonym. Doskonały sposób jego celebracji możemy uzyskać poprzez połączenie czynników reprezentowanych przez Kościół i Naród, co zważywszy na przenikanie się obu tych rzeczy jest łatwe. Niech nikt już nie da się nabrać i nie powie, że Święto Pracy jest socjalistyczne.
Autor: Dawid Florczak
Obserwuj @FlorczakD