W Lublinie ruszył proces bandytów z tzw. „Antify”, którzy 1 marca 2013 roku napadli i pobili grupkę uczestników Marszu Żołnierzy Wyklętych, który kilka godzin wcześniej przeszedł ulicami miasta. Grozi im do 8 lat pozbawienia wolności.
Marsz Żołnierzy Wyklętych w Lublinie jest organizowany każdego roku przez lubelski ONR, wspierany przez lokalne organizacje narodowe (Towarzystwo Gimnastyczne Sokół, Młodzież Wszechpolską) pod patronatem związków kombatanckich: NSZ i WiN.
W 2013 roku było podobnie. Po marszu, kilku uczestników udało się do pobliskiego baru. Po jego opuszczeniu i wyruszeniu w drogę do domu zostali, w pobliżu lubelskiego Ogrodu Saskiego, napadnięci i brutalnie pobici przez zamaskowanych chuliganów, którzy wznosili okrzyki m.in. „Antifa hooligans!”. Atakujący byli wcześniej w nieistniejącym już lubelskim squocie Tektura, który znany był bluźnierczych i antynarodowych eventów, a jeden z liderów środowiska Tektury – Szymon Pietrasiewicz – pracuje obecnie w miejskim Centrum Kultury.
Napastników było ośmiu i byli ewidentnie przygotowani do bójki. Mieli ze sobą nunczako, scyzoryki, ochraniacze na szczękę, butelki, gaz pieprzowy i kominiarki. Wszystko to było wykorzystane do bicia młodych uczestników marszu upamiętniającego Żołnierzy Wyklętych – bohaterów narodowych walczących z okupantami w czasie II wojny światowej i po niej.
Bójka została zarejestrowana przez kamerę monitoringu miejskiego i dyżurny natychmiast wysłał w to miejsce patrol policji. Trzech napastników udało się ująć na gorącym uczynku, pozostałych rozpoznano na podstawie zapisu monitoringu.
Dziś na ławie oskarżonych zasiadło pięciu oskarżonych: 35-letni Krzysztof L. oraz Mikołaj B. – filozof, Łukasz S. – bezrobotny spawacz, Tomasz P. – zaopatrzeniowiec i Miłosz W. – plastyk i student KUL. Nikt z nich nie przyznał się do winy. Odmówili też składania wyjaśnień przed sądem, odpowiadali wyłącznie na pytania swoich obrońców. Tylko jeden (Łukasz S.) przyznał się do udziału w bójce, ale zaprzeczył jakoby używał niebezpiecznych narzędzi i nie potwierdził, że kierował się pobudkami politycznymi lub ideologicznymi.
Bezczelne są tłumaczenia chuliganów. Krzysztof L. stwierdził w sądzie, że był „czynnym obserwatorem” bójki, a ochraniacz na szczękę i gaz miał wyłącznie dla własnej ochrony. Mikołaj B. podczas jednego z wcześniejszych przesłuchań zeznał, że nunczaku miał ze sobą żeby „praktykować filozofię zen”, scyzoryk nosi jako pamiątkę, a gaz wyłącznie do ochrony. Mikołaj B. dodał też, że faktycznie czekał z innymi chuliganami na sympatyków ONR bo – jak się wyraził – działacze ONR „są szkodliwi społecznie”. Później wycofał się z tego stwierdzenia. Dzisiaj przed sądem tak argumentował swoją brutalną napaść: „Uważałem, że to grupa młodzieńców, która chce krzywdzić innych ludzi”.
Łukasz Sz. przyznał się do udziału w bójce, ale utrzymuje, że agresja nie była motywowana ideologicznie. Tymczasem, podczas jednego z wcześniejszych przesłuchań stwierdził: „Biłem, bo nienawidzę nazistów za ich poglądy”. Później wycofał się z tego zeznania.
Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec lipca. Oskarżonym, za pobicie z powodu przynależności politycznej, grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Za użycie groźnych narzędzi wyrok może zostać przedłużony o kolejne 3 lata.
Źródło: wmeritum.pl; wpolityce.pl; dziennikwschodni.pl
Fot.: facebook.com/ONR.Lublin