Praca za małe pieniądze, brak perspektyw niezależnie od tego jak ciężko się pracuje oraz dalszy podział na bogatych i szaraczków bez przyrostu, tak istotnej przecież, klasy średniej. Taki obraz rzeczywistości ukazuje się często przeciętnemu Polakowi, który w dodatku słyszy zewsząd, że mamy kapitalizm. Jego wniosek jest oczywisty: wolny rynek nie działa. Jak jest naprawdę?
Otóż tym razem nie rotrząsając po raz kolejny socjalistycznych pozostałości w naszym kraju, rozrostu biurokracji i tego typu rzeczy, chciałbym zwrocic uwagę na jeszcze jeden aspekt polskiej rzeczywistości gospodarczej. Mam teraz na myśli korporacjonizm, który bardzo często wiąże się z nadmiernymi wpływami wielkich firm dysponujących cichym wsparciem ważnych osób w państwie. Jako, że w problem zamieszane są często korporacje kojarzące się wielu Polakom z nadejściem gospodarki wolnorynkowej, sporo osób żyje w przeświadczeniu, że takie uprzywilejowane grupy to typowy element kapitalistycznego krajobrazu. Nic bardziej mylnego. Jaka byłaby szansa na takie „układy” w kraju gdzie państwo zajmuje się faktycznie jedynie tym, czym powinno (obrona narodowa, sądownictwo)? Niestety, wpływy sektora publicznego siegają znacznie za daleko o czym przekonywałem już ostatnio w odniesieniu do szkolnictwa.
Zdarza mi się dyskutowac z osobami myślącymi w sposób bardzo patriotyczny, ale nie mającymi większego pojęcia o funkcjonowaniu gospodarki. Są oni przekonani, że polskie firmy powinny miec specjalne przywileje umożliwiające im zdobycie pozycji na rynku bo w innym przypadku będziemu uzależnieni od zagranicznego kapitału. Problem jednak wcale nie leży w tym, że nasze rodzime firmy potrzebują wsparcia. Wystarczyłoby gdyby władze… przestały faworyzowac wielkie korporacje np. nie przyznając im specjalnych ulg związanych z niższym obciążeniem podatkowym itp. Sprawiedliwe zasady rywalizacji w pełni wystarczą – wielkie firmy będa miec po swojej stronie efekt skali, ale polscy przedsiębiorcy mogą dużo wywalczyc dzięki lepszej orientacji na rynku, stworzeniu lepszych warunków pracy, a nawet dzięki… mniejszej chciwości. Nie jest przecież tajemnicą, że gdy jedna firma jest na uprzywilejowanej pozycji to jej właściciel ma znacznie mniej bodźców do podnoszenia wynagrodzenia pracowników oraz inwestowania w przedsiębiorstwo. W warunkach wolnorynkowej konkurencji wartosc dobrego pracownika szybko wzrasta. Dla wielu osób poprzednie zdanie powinno być kluczowe. Czyż nie stało się już kultowym powiedzenie o pracy za 1200 złotych w Auchan czy Tesco, kierowane najczęściej do studentów? To również po części efekt uprzywilejowanej pozycji gigantów.
Inna sprawa to fakt, że przez te kilkanaście lat III RP biznesowi giganci w większości generowali w naszym kraju coraz większe zyski. Było to połączone z ciągłym bogaceniem się polskiego społeczeństwa. Przyszedł jednak słabszy okres i gdyby korporacyjne lobby miało w Polsce znikome wpływy to z pewnością nie pojawiłaby się propozycja tak kuriozalna jak ta ze strony dealerów Volkswagena i Audi. Zaproponowali oni zmiany w polskim prawie według których zlikwidowany miałby zostać… handel używanymi samochodami. Myślę , że dla wszystkich brzmi to absurdalnie. Warto zwrócić uwagę na fakt, że już nie tylko władza ogranicza nasze swobody i poddaje nas totalnej inwigilacji, ale także prywatne osoby reprezentujące uznane marki w sposób jawny próbują tworzyć restrykcyjne prawo.