18 września bieżącego roku w Szkocji odbyło się historyczne referendum w sprawie odłączenia od Zjednoczonego Królestwa i ogłoszenia niepodległości. Kampania zarówno zwolenników jak i przeciwników secesji była ostra a sondażowe szanse wyrównane. Ostatecznie Szkoci zadecydowali, że jednak nie chcą stworzyć samodzielnego państwa i nadal zamierzają być częścią Zjednoczonego Królestwa Brytyjskiego. Mapa polityczna Europy tym razem pozostała bez zmian. Historia pokazała jednak, że granice na Starym Kontynencie zmieniają się niezwykle często. Przykład Unii Europejskiej w najnowszej historii pokazał, że współczesny trend w Europie to raczej łączenie niż podział. Nie tak dawno niepodległość uzyskała jednak Czarnogóra. Referendum w Szkocji mimo przegranej ukazało, że wola secesji i tak jest spora. Katalonia w Hiszpanii, Flandria i Walonia w Belgii oraz Bawaria w Niemczech coraz głośniej mówią o chęci uzyskania niepodległości. Również partie narodowe w poszczególnych krajach Europy cieszą się rosnącym poparciem. Czyżby czas łączenia dobiegł końca a rozpoczynał się czas podziałów?
Wróćmy jednak do wspomnianej Szkocji. We wrześniowym głosowaniu udział wzięło niespełna 4 miliony szkotów, co stanowi rekordowe 85% wszystkich osób uprawnionych do głosowania. Przeciwko secesji opowiedziało się 55,3% ogółu głosujących natomiast za odłączeniem swój głos oddało 44,7%. Zwolennicy secesji najlepszy wynik uzyskali w Dundee gdzie opcję ‘Yes’ zaznaczyło ponad 57% głosujących. Z kolei najgorszy wynik uzyskali oni w okręgach Orkney Islands, Scottish Borders i Dumfries & Galloway gdzie za odłączeniem opowiedziało się mniej niż 35% wyborców. Warto wspomnieć, że w Glasgow, które stanowi największe miasto Szkocji to zwolennicy secesji odnieśli zwycięstwo gdzie za niezależnością od Londynu opowiedziało się 53,5% głosujących. Frekwencja tam była jednak niższa niż w pozostałych okręgach i wyniosła 75%. Referendum pokazało również, że największą grupą osób, którzy chcą niepodległości to ludzie młodzi.
Słynąca z produkcji whisky Szkocja tworzy wraz z Anglią jedno państwo od ponad 300 lat, gdy w 1707 roku oba królestwa zawarły miedzy sobą Akt Unii tworząc tym samym Królestwo Wielkiej Brytanii, którego terytorium objęło całą brytyjską wyspę. Nowopowstałe państwo posiadało wspólnego władcę oraz jeden parlament. Dominacja Anglii doprowadzała do licznych szkockich powstań narodowowyzwoleńczych w XVIII wieku, które jednak nie miały szansy powodzenia. Uporczywa walka Szkotów o swoje interesy przyniosła rezultaty dopiero u schyłku XX wieku. Wtedy to dzięki realizacji przedwyborczych obietnic premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blaira, które zakładały złagodzenie polityki wobec części składowych Zjednoczonego królestwa a także dzięki referendum przeprowadzonym dwa lata wcześniej w 1999 roku Szkoci po prawie trzystu latach wybrali swój parlament z siedzibą w Edynburgu znacząco zwiększając w ten sposób własną autonomię. 8 lat później, w 2007 roku wybory do parlamentu wygrała Szkocka Partia Narodowa (SNP) a jej przywódca i późniejszy lider kampanii niepodległościowej Alex Salmond, który stanął na czele rządu zaproponował referendum, które umożliwiałoby odłączenie Szkocji Zjednoczonego Królestwa i ogłoszenie pełnej niezależności. W 2012 w Edynburgu w obecności Alexa Salmonda oraz premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona podpisano porozumienie, które czyniło referendum legalnym a jego wyniki uznane przez władzę w Londynie.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
[one_half] [image src=”http://www.thedrinksbusiness.com/wordpress/wp-content/uploads/2014/09/scotland-independence.jpg” width=”300″ height=”450″ lightbox=”yes” align=”left”] [/one_half]Przyczyn porażki obozu antyunijnego jest wiele. Na wynik głosowania z pewnością duży wpływ miała kampania, zakrojona na szeroką skalę, której celem było przekonanie Szkotów do pozostania w Unii a której źródło znajdowało się w Londynie. Szkotów nie tylko przekonywano politycznymi obietnicami, lecz również stosowano wobec nich propagandę zastraszania. Obóz prounijny mówił o gwałtownym wzroście cen, zmniejszeniu potencjału militarnego, ograniczeniem polityki socjalnej oraz wyłączeniu z Unii Europejskiej a także ze strefy Schengen w przypadku secesji. Gra toczyła się o dużą stawkę gdyż około 90% zasobów ropy naftowej na Morzu Północnym należy właśnie do Szkocji. Zwolennicy secesji z kolei zbyt wiele pytań pozostawili bez odpowiedzi. Obóz Alexa Salmonda nie potrafił skutecznie przekonać obywateli do swoich racji. Nie poruszono chociażby kwestii nowej waluty gdyż pozostanie Szkocji przy funcie szterlingu w przypadku odłączenia raczej nie wchodziło w grę. Mimo porażki w referendum szkoccy nacjonaliści i tak mogą zyskać. Największe partie brytyjskie na czele z premierem Davidem Cameronem złożyły wiele obietnic wobec Szkotów, które zakładają m. in. większą autonomię w stanowieni prawa podatkowego oraz polityki socjalnej. Czy zostaną one spełnione – czas pokaże. Referendum ukazało, że w Szkocji istnieje duży ruch niepodległościowy, który stanowią głównie ludzie młodzi, co jest dobrym prognostykiem, a przyszłość Zjednoczonego Królestwa w obecnym kształcie wcale nie jest pewna..
Ruchy secesjonistyczne w Wielkiej Brytanii nie są odosobnionym przypadkiem w Europie. Grupy narodowowyzwoleńcze coraz głośniej domagają się niepodległości dla wchodzącej w skład Niemiec Bawarii. Również jedność Belgii stoi pod dużym znakiem zapytania gdzie próby zjednoczenia wielokulturowości poszczególnych regionów spaliły na panewce. W rezultacie regiony Flandrii oraz region Walonii wchodzące w skład państwa belgijskiego pozostają w konflikcie nie tylko na tle kulturowym, lecz również gospodarczym oraz politycznym a utrzymanie jedności Belgii może okazać się niezwykle trudne. Największe tarcia mają miejsce w Hiszpanii gdzie Katalonia w listopadzie planuje przeprowadzić niepodległościowe referendum, które ma bardzo duże szanse powodzenia. Władze w Madrycie zapowiedziały jednak, że nie uznają jego wyników a samo referendum uważają za nielegalne. Konflikt na półwyspie iberyjskim zaognia się i może nawet przerodzić się w wojnę domową.
Koncepcja Europy zjednoczonej rozpada się, o czym świadczy również coraz większe poparcie dla partii i organizacji narodowych w wielu krajach. Front Narodowy we Francji na czele z Marine Le Pen bije rekordy poparcia. Również na Węgrzech, w Czechach, we Włoszech czy Holandii coraz częściej słyszy się o narodowcach. Polityka wyrównywania nierówności, która w praktyce polega na odbieraniu bogatym i dawaniu biednym oraz absurdalny poziom centralizacji władzy, który zaserwowała mieszkańcom starego kontynentu Unia Europejska w połączeniu z próbami zacierania różnic kulturowych skutkuje coraz większymi napięciami społecznymi i odradzającym się nacjonalizmem. Największym atutem Europy zawsze było jej zróżnicowanie. Dzisiaj wielu zapomniało o tej wartości. Najwyższa pora odświeżyć sobie pamięć, póki jeszcze nie jest za późno.
Grzegorz Poręba
Więcej naszych tekstów na: KMKL.
Grafika: www.thedrinksbusiness.com, one-europe.info