Nie jestem, przyznam szczere, niczym zaskoczony po wysłuchaniu expose premier Ewy Kopacz. Nie spodziewałem się bowiem niczego nowego, niczego odkrywczego i tak też się stało. Przedstawiony program działania Rady Ministrów był krótki, lakoniczny, ogólnikowy i nie zawierał w zasadzie żadnych konkretów, ale za to był przesadnie pijarowski.
Już początek wystąpienia zapowiadał, że będzie to expose bardziej polityczne aniżeli merytoryczne, co pani premier potwierdziła w dalszej części przemówienia. Ewa Kopacz rozpoczęła bowiem od pochwały 7-letnich rządów Donalda Tuska. Podziękowała za te „wspaniałe” 7 lat zapewniając, że będzie jeszcze bardziej oddana Polakom. Przy okazji pogratulowała nowemu „prezydentowi” Europy, robiąc z tego faktu wielki sukces Polski i „kolegi Donalda”. W tym samym czasie przed budynkiem sejmu trwała pikieta zdegustowanych swoją sytuacją górników. Byli oni zapewne tak samo „dumni z tego sukcesu” jak partia rządząca i ich koalicjanci.
Po tych „achach” i „ochach” premier ogłosiła stanowczo: „jesteśmy dla Polaków”, co jest zwykłym truizmem, no bo komu innemu miałby niby służyć rząd, jak nie Polakom. Aczkolwiek daje to do myślenia nad tym komu służył dotychczasowy rząd, skoro ten ma wyjątkowo służyć Polakom. Zdziwił mnie też brak pewnej logiki w momencie, gdy Ewa Kopacz zadeklarowała odbudowę zaufania społecznego do elit i do instytucji państwa. Skoro bowiem za nami 7 tak „wspaniałych” lat, to skąd wziął się ten brak zaufania społecznego, który trzeba odbudowywać. Osoba przygotowująca wystąpienie nie zadbała więc zupełnie o logiczną całość przemówienia.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Najbardziej jednak zdegustowany byłem apelem Ewy Kopacz do Jarosława Kaczyńskiego: „… wszyscy wiemy, że nad polskim życiem ciąży niechęć Jarosława Kaczyńskiego do Donalda Tuska. Może odejście Tuska do Brukseli oznacza, że czas już z Polski zdjąć klątwę nienawiści …”. Z jednej strony tymi słowami oferuje współpracę i zgodę, a między wierszami czyni winnym za tę wojnę polsko – polską prezesa PiS. Nie jestem adwokatem Jarosława Kaczyńskiego ani PiS-u, daleko mi też do bycia fanem tego ugrupowania, ale uważam że ten prztyczek pani premier był wysoce niestosowny. Expose nie jest bowiem miejscem na takie dygresje, ani też nie jest to uczciwe. Osoba niezorientowana w realiach mogła zrozumieć, jakby to Jarosław Kaczyński chorobliwie nienawidził Donalda Tuska (co jest niewątpliwie prawdą), natomiast Donald Tusk mimo tego miłował prezesa PiS (co jest nieprawdą). Sprytnie zrzuciła więc całą winę za tę „klątwę” na środowisko pisowskie, czyniąc swój obóz polityczny ofiarą. Dobrze przecież wiemy, że nienawiść i zacietrzewienie jest obustronne, a często nawet prowokowane przez platformersów. Można to sprowadzić do sytuacji, w której prowokator mówi do wroga: „wiesz co, ty jesteś winny całej sytuacji, ale to ja podaję ci rękę i ja proponuję zgodę”. Wyjątkowo sprytna prośba o zgodę, jednocześnie będąca kolejną prowokacją. No bo jakże nie odnieść się negatywnie do tak zafałszowanej propozycji. Dlatego też ten fragment expose Ewy Kopacz uważam za najbardziej kontrowersyjny.
Pani premier podkreśliła swą wiarę w sojusze w ramach Unii Europejskiej i NATO. Zapewniła, że podejmie starania o obecność wojskową USA w Polsce. Kiedyś już słyszeliśmy to z ust Donalda Tuska i jakoś do dziś nic się w tym względzie nie zmieniło. Przy okazji wydarzeń na Ukrainie prezydent Rosji Władimir Putin bardzo wyraźnie wykazał wszystkie słabości tych sojuszy, no ale … „wiara czyni cuda” więc polski premier … wierzy. Nasuwa mi się skojarzenie z … wiarą polskiego rządu w sojuszników w latach 1938-1939. Czym ta wiara się zakończyła wszyscy wiemy; obym nie był złym prorokiem. Premier zaznaczyła co prawda, że od 2015 roku rząd zwiększy nakłady na obronność, w tym na wojsko, ale żadne konkrety nie padły.
Temat, tak istotnej dziś, polityki zagranicznej Ewa Kopacz pominęła całkowicie obiecując, że do końca października minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna wygłosi jej założenia. Nic dodać, nic ująć.
Podobnie rzecz ma się z polityką podatkową. Na początku przyszłego roku minister finansów Mateusz Szczurek ma przedstawić nową ordynację podatkową, ale zabrakło informacji kiedy ma ona wejść w życie i jakie mają być jej główne założenia. Polski podatnik nie dowiedział się więc nic konkretnego. Premier wspomniała przy okazji ogólnikowo o wzmocnieniu strefy euro, ale czy będzie dążyła do zbliżenia (lub wprowadzenia) Polski do tej strefy nie sprecyzowała.
Nie należy raczej spodziewać się nic nowego w obszarze szkolnictwa i szeroko pojętej edukacji. Zapowiadana likwidacja w szkołach „śmieciowego” jedzenia, czy zakładanie monitoringu, to tematy „okołoszkolne” nie odnoszące się stricte do samej edukacji. Nie mogło oczywiście zabraknąć podziękowań dla pani minister Kluzik – Rostkowskiej za wprowadzenie „darmowych” podręczników. Otwiera mi się nóż w kieszeni, gdy słyszę o czymś „darmowym” – za pieniądze podatnika oczywiście. Idąc za ciosem „darmowego” Ewa Kopacz obiecała szeroką dostępność do „bezpłatnych” porad prawnych; nie wyjaśniła natomiast małego szczegółu, a mianowicie kto będzie udzielał tych „bezpłatnych” porad – prawnicy wolontariusze?! Nie wiem. Obiecała przy tym finansowanie przez rząd zagranicznych studiów dla najzdolniejszych studentów – efekty zobaczymy.
Usłyszeliśmy więc wiele obiecanek (naliczyłem ich 26), w kilku przypadkach odłożonych w czasie na lata 2015, 2016 a nawet dłużej. Chociażby to, że w latach 2016-2020 zamierza budować żłobki i przedszkola. Z pewnych źródeł posiadam wiedzę, że w przyszłym roku odbędą się wybory parlamentarne. Widocznie pani premier posiada jeszcze lepiej poinformowane źródła i już dziś wie, że będzie sprawować władzę co najmniej do 2020 roku. Po co więc te wybory skoro już wszystko wiadomo?!
Pomijając już potknięcia językowe (zapewne stres) zdecydowanie zabrakło mi konkretów. W zasadzie po 45-minutowym wystąpieniu szefowej polskiego rządu przeciętny Polak, oprócz 26 ogólnikowych obietnic, nie dowiedział się nic nowego. Jestem przekonany, że będzie to kontynuacja polityki rządu Donalda Tuska, „klątwa nienawiści” pomiędzy PO a PiS będzie trwała nadal, a obietnic bez pokrycia będzie jeszcze więcej i to z prostego powodu – przed nami rok wyborczy. Obym się mylił !
Foto: Wikimedia Commons