Krzysztof Grabowski nie zaprzestaje kontestowania rzeczywistości. Jak dobrze, że są artyści, którzy potrafią powiedzieć „stop!” temu, co się dookoła nich dzieje. Co więcej, Dezerter na płycie Większy zjada mniejszego jest w niezłej formie kompozytorskiej, muzycznej i pokazuje po raz kolejny, że na scenie punk rockowej w Polsce nie ma sobie równych.
Na jednym z fachowych portali muzycznych przeczytałem, że nowa płyta Dezertera to brzmieniowy krok w tył, szczególnie mając na uwadze ostatnią płytę – Prawo do bycia idiotą. No cóż, każdy może pisać co chce, podobnie i ja to czynię, twierdząc jednak, że brzmienie Większy zjada mniejszego to zdecydowana zaleta nowej muzyki Dezertera. Sound jest brudny, garażowy, ale i pełen energii, dynamiczny, co w zestawieniu z tekstami, śpiewanymi może nie takim mocnym i silnym głosem jak niegdyś, ale ciągle pełnym zaangażowania, chropowatym wokalem Roberta Matery daje autentyczny, ponad 30-minutowy materiał klasyków polskiego punk rocka.
Grabowski jest bezsprzecznie jednym z najlepszych tekściarzy w polskim światku rockowym i potwierdza to na Większy zjada mniejszego. Rozpoczynający Rząd światowy to typowy, rzekłbym, punkowy hymn z odpowiednim tempem i mocnymi słowami pełnymi goryczy na temat ideologii i tego, jak ona jest wykorzystywana przez polityków, dla realizacji własnych celów: damy dyktaturę, by obiecać demokrację/będziemy prześladować, by zmienić rewolucję/pozwolimy na zemstę, pod ścisłą kontrolą/zapewnimy pokój i zagrozimy wojną. Stary, dobry Dezerter.
Paradoks, który nie zwalnia tempa płyty, traktuje o szerokiej inwigilacji społeczeństwa (Grabowski słusznie zauważa, że: im więcej wolności, tym więcej kontroli). Obok ostrej jazdy są fajne zwolnienia z mocnymi, ciężkimi riffami Roberta Matery. Rwana, momentami bujająca Hodowla głupków traktuje o nijakości współczesnej popkultury – jak widzimy, Grabowski nie ma nam do przekazania żadnych wesołych i budujących treści.
Nie pytaj przypomina, że Dezerter swego czasu mocno filtrował ze sceną hc. Bruk przynosi wolniejsze tempo, doskonałą partię basu i gorzki tekst opowiadający o tragedii eksmisji. Kawałek tytułowy gna do przodu, nie zostawiając jeńców, chociaż momentami głos wokalisty nie nadąża za tempem instrumentów. Wróg to kolejny punk rocker, podobnie jak Koalicja, która przynosi słuszne i celne w punkt spostrzeżenia Grabowskiego na temat polskiej sceny politycznej: rząd i opozycja, to najlepsza koalicja/nierozłączna i niepokonana. Przedostatni w pełni punkowy kawałek na Większy zjada mniejszego, czyli Dzieci gorszego boga to popis sekcji rytmicznej, a szczególnie gęstej gry basisty Dezertera – Jacka Chrzanowskiego. Lekko pastiszowe, w dużej mierze akustyczne Ścieki kończą płytę, która dobitnie pokazuje miejsce Dezertera na współczesnej scenie muzyki punkowej w Polsce.
Krzysztof Grabowski, Robert Matera i Jacek Chrzanowski grają swoje i nie oglądają się na obowiązujące trendy i mody. I bardzo dobrze, bo pomimo, że Większy zjada mniejszego na pewno nie będzie opus magnum Dezertera – ba, nawet nie będzie stał blisko najlepszych krążków grupy, jak Blasfemia czy legendarnego Underground Out Of Poland – to jednak muzycy zjadają na śniadanie resztę załóg punkowych w Polsce. Niebanalne teksty o rzeczach ważnych, pisane rozważnie, bez ideologicznej napinki, świetny warsztat muzyczny i całkiem niezłe kompozycje powodują, że Dezerter po raz kolejny rozstawia młodzież po kątach; i tylko nie wiem, czy to zespół jest tak wielki, czy młoda polska scena punk jest tak słaba. W każdym razie, Większy zjada mniejszego to 33 minuty porządnego, klasycznego punka dla ludzi myślących.
Foto: Mystic Production.