Według Polskiej Izby Paliw Płynnych, w ostatnim roku ceny paliw na stacjach wzrosły o kilkadziesiąt groszy na litrze. Najbardziej poszły w górę LPG i olej napędowy, który dodatkowo stał się droższy od benzyny 95-oktanowej. Nie jest to pierwszy tego typu przypadek na polskim rynku, ale jednak stanowi zaskoczenie dla ekspertów. Dla zwykłego Kowalskiego nie były to też podwyżki, po których musiałby zastanawiać się, czy czasem nie ograniczyć jazdy samochodem. Wahania bardziej odczuła gospodarka, ponieważ w dużej mierze opiera się właśnie na dieslu.
W ciągu roku ceny paliw na stacjach zmieniły się znacząco, co potwierdzają dane PIPP. 29 września 2017 roku detaliści płacili średnio za litr ON 4,40 zł, za Pb 95 – 4,61, a za LPG – 2,12. 5 października br. olej napędowy był już droższy od benzyny. Ostatniego dnia października statystyczne stawki wyniosły odpowiednio 5,24 zł i 5,07 zł. Z kolei na autogaz trzeba było wydać 2,55 zł/l.
– Pewnie wszyscy się spodziewali, że w tym roku będzie trochę drożej niż w ubiegłym, bo sytuacja na rynkach międzynarodowych w zasadzie się ziściła. Mam na myśli relacje amerykańsko-irańskie czy też amerykańsko-chińskie. Jednak liczyliśmy, że to będą wzrosty rzędu 5-6%, a były większe. Po dziesięciu miesiącach tego roku, w stosunku do średnich cen z roku poprzedniego, benzyna 95 podrożała o 7%, a olej napędowy o 10%. To przekłada się na 33 gr/l dla benzyny i 42 gr/l dla ON. Sytuacja jest dynamiczna, do końca roku może się jeszcze zmienić – mówi Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. analiz rynku paliw z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Czytaj także: Ceny paliw spadają. Czy zatankujemy poniżej 5 złotych?
Z kolei ekonomista Marek Zuber stwierdza, że same podwyżki na stacjach nie są wielkim zaskoczeniem. Ekspert nie spodziewał się natomiast, że za olej napędowy trzeba będzie płacić więcej niż za benzynę. Fakt ten wynika przede wszystkim ze złego oszacowania popytu na ON i mniejszej produkcji tego paliwa. Po prostu na rynku znalazło się za mało diesla. W mniejszym stopniu jest to związane z wydobyciem ropy naftowej.
– Droższy diesel od benzyny nie jest nową sytuacją. Mieliśmy z nią do czynienia już w 2006 roku, a później w latach 2008, 2012, 2013, 2014 i 2015. Możemy mówić więc o pewnej regularnej powtarzalności, choć nigdy do tej pory nie notowano aż tak dużej różnicy cenowej. Na rynku europejskim było to widoczne we wrześniu, a na naszych stacjach nieco później. To, co się stało ostatnio, jest konsekwencją popytu na paliwa, mniejszego po sezonie na benzynę, a silnego na oleje – wyjaśnia Urszula Cieślak, ekspert rynku paliw z BM Reflex.
Jak przekonuje Marek Zuber, wzrost cen w analizowanym okresie nie wywołał blokady psychologicznej u kierowców. Zdaniem ekonomisty, taką granicą wciąż pozostaje 6 zł. W przeszłości paliwo już kosztowało powyżej tego poziomu i to stanowiło problem. Wówczas w portfelach Polaków znajdowało się mniej pieniędzy niż w ostatnich miesiącach. Środków przybyło nie tylko ze względu na wzrost wynagrodzeń, ale też dzięki różnym programom, w tym 500+.
– Podwyżki cen paliw mają dużo istotniejszy wpływ na gospodarkę niż na decyzje indywidualnych kierowców, acz te ostatnie są zazwyczaj artykułowane bardzo emocjonalnie. Jednak realne zapotrzebowanie rynku dotyczy oleju napędowego – zarówno ze strony konsumentów prywatnych, jak i firm – i jest zdecydowanie większe niż na benzynę. Rosnące ceny diesla wpływają praktycznie na całą gospodarkę, powodując wzrost kosztów przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych. Dużo mniej istotne są spadki czy wzrosty autogazu – analizuje Zdzisław Pisiński, redaktor naczelny miesięcznika „Paliwa Płynne”.
Z kolei Krzysztof Romaniuk podkreśla, że stawki za autogaz są w zasadzie odnoszone do rynku benzyny. Jeżeli więc jeden produkt drożeje, to drugi też musi się w ten sposób zmienić. Tutaj istotna pozostaje relacja cen między nimi. Przyjmuje się też, że jeżeli odpłatność za litr tego alternatywnego paliwa nie przekracza 60 procent Pb 95, to opłaca się go tankować.
– Cena autogazu, mimo wzrostów, na które ma wpływ sezon zimowy, od lat utrzymuje się w granicach połowy stawki za benzynę. Szczegółowe dane dotyczące kształtowania się rynku LPG, jako paliwa alternatywnego do Pb i oleju napędowego, zawarte są w dorocznych raportach Polskiej Organizacji Gazu Płynnego (POGP) – informuje Zdzisław Pisiński.
Jak zauważa Urszula Cieślak, podwyżki na stacjach nie są związane ze wzrostem wskaźnika inflacji. Paliwo, które trafia na nasz rynek z krajowych rafinerii czy z importu, ma codziennie inną cenę. To jeden z niewielu produktów podlegający tak częstym wahaniom. Niekiedy więc naprzemiennie dochodzi do podwyżek i obniżek, co stabilizuje rynek detaliczny. Jednak w ostatnim czasie wyraźna była tendencja wzrostowa.
– W zasadzie to 2 elementy decydują o cenie na stacjach w naszym kraju, tj. notowania na giełdach międzynarodowych, zarówno ropy, jak i gotowych paliw, a także kurs złotego do dolara. Stawka za baryłkę cały czas rosła. Natomiast pięcioprocentowe umocnienie naszej waluty nie było na tyle silne, żeby przeciwdziałać podwyżkom – dodaje dyrektor ds. analiz rynku paliw z POPiHN.
Natomiast redaktor naczelny miesięcznika „Paliwa Płynne” przekonuje, że ceny paliw są generalnie oderwane od wartości ropy oraz realnych relacji pomiędzy popytem i podażą na rynkach surowcowych, a pozostają pod wpływem spekulacji. Tak było również w analizowanym okresie.
– Wpływ na podwyżki na stacjach ma także wprowadzona kilka miesięcy temu opłata paliwowa, czyli dodatkowe 10 groszy brutto na litrze. Z pewnością jakaś część tej kwoty, może nawet całość, została przerzucona na konsumenta. W ostatnim czasie ropa taniała, a w takiej sytuacji koncernom jest znacznie łatwiej przenosić wszelkie dodatkowe koszty na kupującego. Klient zobaczy spadającą cenę benzyny, ale będzie to np. 20 groszy zamiast 30 – podsumowuje ekonomista Marek Zuber.
Źr.: Materiały prasowe