Mieszkałem w Kanadzie ostatnie 27 lat, podróżowałem do USA czasami parę razy w miesiącu. Widać wyraźnie, że nie jest to ta sama gospodarka, co 20 lat temu. Praktycznie cały przemysł wytwórczy przeniósł się do Meksyku albo do Azji – mówi w rozmowie z naszym portalem Artur Kalbarczyk, kandydat do Sejmu startujący z list Partii KORWiN.
Marcin Kremiec: Sporo uwagi, zarówno na portalach o tematyce gospodarczej, jak i na blogach inwestorów, poświęca się kwestii ewentualnej podwyżki stóp procentowych w USA. Po pierwsze – na ile istotne dla amerykańskiej oraz globalnej gospodarki byłoby podniesienie stóp przez FED? Po drugie czy uważa Pan za realne ze FED zdecyduje się na taki ruch, czy też będzie starał się go odkładać?
Artur Kalbarczyk: Podwyżki stóp procentowych to istotny temat dla gospodarki USA i dla całego świata. Ostatnia podwyżka miała miejsce 9 lat temu. Mija już 6 lat od momentu, kiedy wprowadzono zerowy poziom, jest to sytuacja bez precedensu w historii. Oczywiście nie mówimy o jednorazowej podwyżce, tylko o serii podwyżek i powrocie do poziomów historycznych stóp procentowych. Ja nie wierze w podwyżki. FED znalazł się w sytuacji bardzo trudnej i moim zdaniem podwyżek nie będzie. Jeśli nawet FED zdecyduje się na podwyżki, będą one nieznaczne i trwać to będzie bardzo krótko, potem stopy wrócą do zera. Gospodarka amerykańska jest w bardzo krytycznym miejscu, podwyżki stop procentowych to hamulec dla całej amerykańskiej gospodarki. Amerykańskie PKB za pierwsze półrocze 2015 roku to tylko 2.3%. Czytałem również, że oczekiwania za 3 kwartał nie są optymistyczne – jest to wynik na poziomie 1%. Także ja oczekuję, że FED zostawi stopy procentowe na poziomie zerowym jeszcze długo. A jeśli gospodarka amerykańska jeszcze bardziej się osłabi (czego ja oczekuję), to całkiem realna jest wizja kolejnego QE (działanie banku centralnego, polegające na dodruku pieniądza, a następnie wykupowaniu amerykańskich obligacji – przyp. red.). Dodać też muszę wypowiedź szefa grupy ekonomistów Banku Światowego, pana Kaushika Basu, który oświadczył wczoraj, że wprowadzenie podwyżek wywoła panikę na światowych giełdach. Ma on trochę racji.
Wiemy doskonale, że zarówno wskaźniki związane z inflacją w USA, jak i rynkiem pracy są obecnie wyliczane inaczej niż choćby w latach 80-tych. Jaki jest Pana zdaniem faktyczny stan amerykańskiej gospodarki na chwilę obecną? Jakie są jej największe słabości?
Ja oceniam obecny stan gospodarki amerykańskiej bardzo krytycznie. Wcale nie chodzi mi tu tylko o zmiany sposobu, jakim oblicza się dziś inflację, PKB czy liczbę bezrobotnych. Mieszkałem w Kanadzie przez ostatnie 27 lat, podróżowałem do USA czasami parę razy w miesiącu. Widać to wyraźnie, że nie jest to ta sama gospodarka, co 20 lat temu. Praktycznie cały przemysł wytwórczy przeniósł się do Meksyku, albo do Azji. Tylko 17% ludzi w USA pracuje dziś w przemyśle wytwórczym. Praktycznie 90% wszystkich nowych miejsc pracy, powstaje dziś w sektorze usługowym, jak restauracje czy hotele. Dostać dobrze płatną pracę w prywatnym sektorze, jest dziś praktycznie nie możliwe. Stawka minimalna jest systematyczne podwyższana, co jeszcze bardziej uderza w mały biznes, który zawsze był tym „zdrowym silnikiem” amerykańskiej gospodarki, zatrudnionych jest tam 70% wszystkich pracowników. Bezrobocie, które oficjalnie jest na poziomie ponad 5%, faktycznie wynosi grubo ponad 20%. Prawie 50 milionów ludzi w USA jest na zasiłku społecznym. Stan gospodarki amerykańskiej jest bardzo słaby.
Również w polskiej wersji językowej, na portalu YouTube, dostępny jest film na którym Peter Schiff ostrzega w amerykańskiej telewizji przed nadchodzącym kryzysem. Wywiad miał miejsce kilka miesięcy przed faktycznym nadejściem krachu. Jak to wygląda obecnie? Czy osoby pokroju Schiffa ze swoimi poglądami są dobrze widoczne w amerykańskich mediach typu radio oraz TV, czy też ich wypowiedzi można zobaczyć wyłącznie w internecie?
Ludzie pokroju Petera Schiffa to nie jest mainstream. Takich ludzi nie zobaczysz w wieczornych wiadomościach, czy to radiowych, czy telewizyjnych. Czasami na kanałach biznesowych przewinie się Mark Faber, Dave Stockmen albo Schiff, to jednak tylko wyjątki. Ron Paul też czasami pojawi się na FOX czy CNBC. Ogólnie powiem, że media są w rękach lewicowych. Kontrolowane są przez wąską grupę ludzi, informacje są starannie dobierane. Pamiętam jak 15 lat temu na Bloomberg TV oglądałem Schiffa praktycznie codziennie, ostanie 7 lat już go nie ma, zniknął z ekranu. Ogólnie ludzie nie interesują się polityką czy gospodarką. Ludzie rano wstają do pracy, potem idą na zakupy, wychowują dzieci. Schiffa nikt nie zna.
USA przez dekady kojarzono z wolnością gospodarczą. W chwili obecnej pojawiają się kolejne reformy rozszerzające rolę państwa. Czy Pana zdaniem proces ten będzie postępował, czy też istnieje szansa na odwrócenie tej niepokojącej tendencji?
Moim zdaniem nadchodzący kryzys gospodarczy jest nieunikniony. FED znalazł się w sytuacji patowej, każda decyzja, którą podejmie, odbije się negatywnie na gospodarce. “Reformy” o których pan mówi, nie mają nic wspólnego z reformami, rola państwa się zwiększa. Widać to wszędzie, czy to przez zwiększanie stawki minimalnej, obamacare, regulacje bankowe, normy pracownicze, sprawy środowiska naturalnego – tych przykładów można tu wymieniać bardzo dużo. Rząd amerykański ingeruje dziś praktycznie we wszystkie dziedziny amerykańskiej gospodarki. Proces ten może odwrócić tylko nowy prezydent USA. Jeśli Rand Paul nie wygra następnych wyborów, ja nie widzę nikogo po stronie GOP, kto mógłby odwrócić ten trend. Demokraci tradycyjnie już solidaryzują się ze związkami zawodowymi i po nich należy się spodziewać zwiększenia roli rządu w gospodarce i w codziennym życiu Amerykanów. Także nie mam dobrych wiadomości.
Wielu polskich wolnościowców zdążyło już poznać poglądy Rona Paula. Teraz jednak o urząd prezydenta ubiega się jego syn – Rand Paul. Czy poglądy Randa są całkowicie zbieżne z poglądami ojca, czy też występują miedzy nimi znaczące różnice?
Miałem osobiście szansę poznać, a także porozmawiać z Ronem Paulem oraz jego synem Randem. Ja osobiście nie mam wątpliwości, że różnice między nimi są bardzo małe. Ron zresztą oficjalnie popiera swojego syna w walce o urząd prezydenta USA. Polityka to jednak bardzo brzydki biznes, Rand jest przedstawiony jako „miękka” wersja swojego ojca. Środowisko wolnościowe w Stanach liczy, że taki obraz doktora Paula będzie łatwiejszy do zaakceptowania dla amerykańskiej publiki. Czy tego rodzaju “gra” okaże się zwycięska? Czas pokaże. Uważam, że Rand ma szanse uzyskać nomiację Republikanów. Trump dość ostro zwyżkuje w sondażach, trudno jest przewidzieć następne kilka miesięcy. Nikt nie rozumie problemów gospodarki amerykańskiej tak, jak Rand Paul. Dlatego też zbliżające się wybory w USA będą chyba najważniejsze w historii USA.
Wspomniał Pan o Trumpie. Dużo mówi się o nim w kontekście tych wyborów prezydenckich. Jak ocenia Pan tego człowieka? Widzi Pan w nim raczej polityczny powiew świeżości czy też zagrożenie dla funkcjonowania państwa?
Ja oceniam Trumpa bardzo negatywnie. Zresztą poruszałem ten temat wiele razy na swoim blogu, który polecam wszystkim na FB, i na korwin.elblag.pl. Tak długo jak mieszkałem w Kanadzie, Trump zawsze znalazł sposób, żeby zaistnieć w wieczornych wiadomościach. W latach 90-tych, był on męską wersją Kardashian – kilka żon, kilka bankructw, częste wizyty u nocnych komików. Osobiście nigdy go poważnie nie traktowałem i tak pozostało do teraz. Dwa miesiące temu byłem w USA na forum ekonomicznym, Trump miał swoje przemówienie. Mówił na temat emigrantów z Meksyku, trochę o Chinach, a resztę na temat swoich włosów. Nawet jak Trump zostanie prezydentem, w co wątpię, dla mnie on ciągle nie będzie poważnym człowiekiem. Historia jednak zna takie przypadki, Jimmy Carter, Obama, teraz będzie Trump. Amerykanie szukają zaczepienia poza tzw. establishmentem i Trump jest tą alternatywa. Szkoda, bo Trump nie jest wolnościowcem. On nie rozumie jak działa ekonomia, uważa, że Chiny to jest problem dla USA. Nie wie co to jest bank centralny i jaką odgrywa rolę oraz dlaczego nikt w Stanach nie chce produkować. Chce rozstrzelać Ed Snowden, jest przeciwko porozumieniu z Iranem. Trump kontynuowałby wszystkie wojny… Ja nie widzę w nim nic dobrego.
Dziękuje za rozmowę.