To nie było udawane – mówi w rozmowie z „Wyborczą” neurolog prof. Andrzej Friedman, który badał mecenasa Romana Giertycha. Prawnik przebywa w Szpitalu Bródnowskim od czwartku. Prokuratura zasugerowała, że symulował brak świadomości.
Do zatrzymania Romana Giertycha doszło w czwartek. Podczas przeprowadzania czynności przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego mecenas zemdlał w łazience. Wkrótce na miejsce przybyły służby medyczne, które przetransportowały prawnika do Szpitala Bródnowskiego.
Z doniesień medialnych wynika, że mecenas nadal nie odzyskał zdrowia. Miał nawet przyznać, że podczas pobytu w domu agent „mu coś zrobił”. Jednak szczegóły nie są znane.
„Gazeta Wyborcza” skontaktowała się z neurologiem prof. Andrzejem Friedmanem, który badał Giertycha w piątek przed południem. – W swojej opinii napisałem, że ma spowolnienia psychoruchowe z zaburzeniami świadomości – wyznał lekarz.
W opinii eksperta mecenas nie symulował choroby. – Miał objawy neurologiczne, zostały przeze mnie opisane. Jestem bardzo starym neurologiem i wiem, że to z całą pewnością nie było udawane – podkreślił prof. Friedman.
Jeszcze w piątek do szpitala przybyła prokurator z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, aby przedstawić prawnikowi zarzuty. „Wyborcza” informuje jednak, że podczas przesłuchania z Giertychem nie było kontaktu. Pojawił się więc problem dotyczący prawnej skuteczności podejmowanych czynności.
„Roman Giertych nie odezwał się ani słowem, nie oświadczył, czy rozumie zarzut, czy się do niego przyznaje” – wyjaśnia pełnomocnik Jakub Wende. „To woła naprawdę o pomstę do nieba” – dodał.
Prokuratura komentuje zatrzymanie Giertycha i późniejsze czynności. „Jego zachowanie zmieniło się, kiedy…”
Tymczasem prokuratura wprost sugeruje, że mamy do czynienia z symulowaniem choroby. „Jego zachowanie zmieniło się, kiedy uzyskał informację, że w opinii biegłych lekarzy nie ma żadnych przeszkód, by wykonać czynności z jego udziałem. Wtedy, w ocenie prowadzących czynności procesowe, Roman G. rozpoczął symulowanie braku świadomości” – napisano w komunikacie.
Śledczy podważają również informacje o braku świadomości prawnika. „W odniesieniu do informacji medialnych dotyczących braku świadomości podczas prowadzonych czynności procesowych należy podkreślić, że Roman G. w dniu dzisiejszym rozmawiał ze swoimi dwoma pełnomocnikami, a także lekarzami i funkcjonariuszami CBA” – poinformowano.
„Z prokuratorskiej praktyki wynika, że czasami tak zachowują się osoby podejrzane, próbujące w ten sposób, uniknąć wykonania czynności procesowych z ich udziałem” – dodaje prokuratura.
Źródło: Twitter, „Gazeta Wyborcza”/ wyborcza.pl