Portal belsat.eu informuje, że Białoruś prowadzi sprawę przeciwko polskim funkcjonariuszom, którzy we wtorek bronili granicy w okolicy Kuźnicy. Polskim mundurowym zarzuca się „zbrodnie przeciwko ludzkości”. Na Białorusi grozi za to kara śmierci.
We wtorek imigranci zgromadzeniu przy przejściu granicznym w Bruzgach w okolicy Kuźnicy przypuścili zmasowany szturm na polską granicę. W stronę polskich mudnurowych poleciały kamienie, granaty hukowe i inne niebezpieczne przedmioty. Nie było wątpliwości, że za działaniami migrantów stoi Białoruś. Polacy odpowiedzieli gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. To powstrzymało atakujących.
Białoruskie służby wycofały imigrantów z powrotem do obozu w Kuźnicy. Tymczasem w okolicy przejścia granicznego w Bruzgach pojawili się przedstawiciele Białoruskiego Komitetu Śledczego. Sprawiali wrażenie zabezpieczania dowodów na potrzeby śledztwa. Szybko wyszło na jaw, o co chodziło w całej akcji.
Białoruś twierdzi, że polscy funkcjonariusze użyli „gazu łzawiącego, granatów hukowych i armatek wodnych” – podaje belsat.eu.
W związku z tym wszczęta została sprawa z artykułu 128 Kodeksu Karnego Białorusi, który mówi o »zbrodniach przeciwko bezpieczeństwu ludzkości, masowych aktach okrucieństwa związanych z przynależnością rasową i etniczną«” – czytamy.
Grozi za to co najmniej siedem lat więzienia do dożywocia lub kara śmierci.
Czytaj także: Estonia mobilizuje rezerwistów. Ustawią drut kolczasty na granicy
Również polska prokuratura wszczęła własne śledztwo dotyczące ataku na funkcjonariuszy polskich. „Zabezpieczamy przedmioty, które przeleciały przez granicę, na miejscu trwają oględziny” – poinformował we wtorek w programie „Gość Wydarzeń” komendant główny policji Jarosław Szymczyk.
Źr. Polsat News