Krzysztof Bosak w rozmowie z Interią krytycznie ocenił zbyt otwartą politykę imigracyjną. Polityk Konfederacji nie odrzucił jednak tradycyjnej formy prowadzenia polityki azylowej.
„Uważam, że mechanizmy integracji imigrantów działają tylko wówczas, gdy jest ich mało. W momencie, kiedy powstają ich skupiska, zaczynają żyć w swojej społeczności, szczególnie, gdy występuje duża różnica kulturowa. A chyba ciężko o większą różnicę niż pomiędzy nami a Afgańczykami – to nie tylko kwestie języka i religii, ale i postaw społecznych” – tłumaczył Bosak.
Czytaj także: Morawiecki: „Nigdy nie zgodzimy się na to, żeby ulec szantażowi tego typu”
Polityk nie wykluczył zupełnie możliwości osiedlania w Polsce osób zagrożonych z innych państw. „Pomysł otwarcia granic dla Afgańczyków uważam za groźny – należy go odrzucić. Nie odrzucam natomiast prowadzenia tradycyjnej polityki azylowej opartej na rozpatrywaniu przez naszych dyplomatów indywidualnych wniosków o azyl. Jeżeli są osoby zagrożone, które bezpośrednio współpracowały z naszym wojskiem, służbami czy dyplomacją i są znane z imienia i nazwiska, to można im pomóc. Pod warunkiem, że żołnierze czy dyplomaci znają ich i mogą za nich ręczyć” – powiedział Bosak.
Bosak: „Im mniej tym lepiej”
„To, co proponowała kiedyś UE, a teraz Amerykanie czy organizacje lewicowe, to jednak rozwiązania hurtowe. Przyjmowanie całych fal imigrantów, a nie konkretnych osób” – zauważył nawiązując do kontrowersyjnego mechanizmu relokacji imigrantów sprzed kilku lat.
Czytaj także: Drut kolczasty na granicy z Białorusią. Wysłano też wojsko
Pytany o liczbę imigrantów, jaką Polska może przyjąć, Bosak odparł wprost: „Im mniej, tym lepiej”. „Należy przyjąć tylko tych, których chcemy by u nas zamieszkali na stałe i docelowo stali się pełnoprawnymi obywatelami. Pozostałym możemy udzielać pomocy na miejscu lub w państwach ościennych, np. wesprzeć jakiś obóz dla uchodźców. Łatwiej im będzie unormować sytuację życiową lub powrócić do kraju nawet po kilku latach w obozie, w otoczeniu bliskim kulturowo, które rozumieją i znają, niż w Europie Środkowo-Wschodniej” – tłumaczył.
Źr. Interia; Polsat News