Zabrałem go do siebie do domu, kiedy się rano obudził, to nie wiedział nawet, jak się u mnie znalazł. Więc to było Tomka życie – relacjonuje Krzysztof Klemański w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Jeden z braci Tomasza Komendy opowiedział o kulisach cichej tragedii, która rozgrywała się poza kamerami. Z jego relacji wynika, że Komenda był skrajnie zmanipulowany przez jedną osobę z rodziny.
Tomasz Komenda zmarł 21 lutego 2024 r. w wieku 47 lat, po walce ze śmiertelną chorobą. Kilka lat wcześniej zrobiło się o nim głośno na całą Polskę, kiedy po 18 latach niesłusznego pobytu w więzieniu opuścił mury zakładu karnego. Niestety, powrót do życia, do wolności okazał się dla niego bardzo trudny.
Jeden z braci Tomasza, Krzysztof Klemański, opowiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” o ciemnej stronie popularności medialnej Komendy, oraz o manipulacji jakiej został poddany mężczyzna.
Tak wyglądało życie Tomasza Komendy po wyjściu z więzienia. Szybko pojawił się problem…
Klemański przekonuje, że początkowo brat był blisko niego. Po wyjściu z więzienia załatwił mu pracę w swojej firmie. To była praca fizyczna, budowlana, a Komenda był szczęśliwy. Po latach spędzonych za murami więziennymi miał okazję na rozpoczęcie normalnego życia. – Chodziliśmy po Wrocławiu, pamiętam, jakie wrażenie zrobił na nim widok z Sky Tower – opowiada mężczyzna w rozmowie z GW.
Po pewnym czasie kontakt stawał się coraz rzadszy, aż w końcu wygasł zupełnie. Klemański przekonuje, że nigdy nie pokłócił się z Komendą, nie byli w konflikcie. Jednak jego brat został zmanipulowany i nie radził sobie w życiu, zwłaszcza po tym, jak otrzymał pieniądze z odszkodowania.
Klemański opowiedział o swoim jedynym spotkaniu w ostatnim okresie życia Komendy. Zobaczył brata na ulicy. Zatrzymał samochód i ruszył w jego kierunku. Zapytał go wprost, co mu zrobił i co zrobiła mu matka, że odciął się od rodziny. Komenda miał odpowiedzieć jedynie, że nie będzie rozmawiał.
W ocenie Klemańskiego jego brata pogrążyło środowisko, w którym się znalazł. Z jednej strony usilnie tworzono wokół niego aurę celebryty, co nie współgrało z charakterem Tomasza, z drugiej przytłaczały go proste sprawy życiowe (jak związek i dziecko), do których powinien być wcześniej przygotowany przez terapeutów.
– Po wyjściu z więzienia, on się zakochiwał po pierwszym spotkaniu. A najpierw powinien z pomocą psychologa naprawić siebie i powoli spełniać swoje marzenia — prawo jazdy, samochód, dom… – opowiada.
To on zniszczył rodzinę Komendy? „To było Tomka życie. Upić się, zaćpać i tyle”
Najgorszy wpływ na jego życie miał jednak brat, starszy brat Maciek. – Maciek nie pozwolił mu być ojcem, partnerem, synem, bratem. Wszystko było dla Maćka, przez Maćka i dla niego. Tomek był tak przerobiony, że bez pozwolenia to chyba nawet nie chodził siku – podkreślił.
Klemański przekonuje, że Komenda informował Maćka o wszystkim, co robi i co planuje. Mężczyzna opowiedział też o licznych sytuacjach, które sygnalizowały zbliżające się problemy. Raz znalazł Tomasza śpiącego na ławce.
– Budzę go i pytam, co tu robi, a on że była impreza u Maćka i czeka. Ale na co czekasz — dopytuję. On nie wie. Nikt o niego nie zadbał, nikt się nie przejmował, co się z nim stanie… Zabrałem go do siebie do domu, kiedy się rano obudził, to nie wiedział nawet, jak się u mnie znalazł. Więc to było Tomka życie. Upić się, zaćpać i tyle – mówi rozgoryczony.
Komenda był odseparowany od rodziny przez ostatnie lata swojego życia. – W końcu sam go prosiłem, żeby chociaż mamę wpuścił. Mnie nawet na pogrzebie nie wpuścił do kaplicy, gdzie była otwarta trumna z Tomkiem. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby nawet nie pozwolić pożegnać się z umierającym bratem? – zapytał retorycznie mężczyzna.