Mutineers to już dziesiąty album w karierze Davida Graya. Czy przynoszący jakiś przełom? Nie, absolutnie. Czy nowe nagrania przynoszą zmianę stylistyki, albo nawet są próbą jej odświeżenia? Jedynie troszeczkę. I o to chodziło. David Gray ma od lat niezawodny sposób na zachwycenie słuchaczy swoimi piosenkami.
Gray przez całą swoją karierę kroczy ścieżką folk rocka z elementami popu i elektroniki. Nie inaczej zaprezentował się na albumie Mutineers, na który fani musieli czekać całkiem długo, bo od wydania ostatniego krążka artysty – Foundling – minęły długie cztery lata. Mutineers wypełnia jedenaście zwiewnych, nastrojowych piosenek, w których dominującym elementem jest cudowny, pastelowy wokal Davida Graya.
Czytaj także: Nim wróci wiosna... - Stworz - \"Cóż po żyznych ziemiach...\" [recenzja]
Akustyczny wstęp do pierwszego na płycie Back In The World wskazuje, że zmian u Davida nie ma co się spodziewać. To całkiem zgrabny utwór, z wysokimi zaśpiewami w refrenie pokazującymi, że Gray ma spore możliwości wokalne. Zaczyna się spokojnie, by pod koniec odrobinę przyspieszyć tempo – dobry początek. As The Crow Flies rozwija się podobnie; spokojny, fortepianowy wstęp, by potem nastąpiło przejście w utwór utrzymany w średnim rytmie z mocną perkusją i z wokalizami Graya w tle. Kompozycja tytułowa, to znowu delikatny początek z piękną linią wokalną Davida, potem przyspiesza zamieniając się w uroczą folk rockową balladkę. Trzy piosenki, ten sam schemat, ale efekt jest cudowny.
W Beaufitul Agony pojawiają się instrumenty smyczkowe, wprowadzając nieco barokowego klimatu na Mutineers. Smyki ponownie słyszymy w nostalgicznym Last Summer. Energię i pozytywny nastrój wnosi Snow in Vegas, w którym David pięknie wyśpiewuje wersy: So we’ll hang that sign up on the door/So the hotel maid don’t wake us/Now pigs can Ely/And I’ll command these breakers. Po prostu piękne.
Końcówka płyty przynosi nam solidny flirt z elektroniką. Na najdłuższym Birds On The High Arctic ten romans jest zaledwie przelotny. Niewątpliwie inspiratorem takich rozwiązań był producent płyty – Andy Barlow (który znany jest ze słynnego Lamb). Girl Like You to kolejny mariaż Graya z elektroniką, aczkolwiek należy uznać, że obecność takich dźwięków absolutnie nie jest skazą na kompozycjach zawartych na Mutineers. Kończący płytę Gulls przynosi nam, w przeciwieństwie do poprzedników, tylko i wyłącznie brzmienia wykreowane za pomocą syntezatorów i komputera. Trzeba przyznać jednak, że David Gray dobrze się odnalazł w takim świecie.
Brytyjczyk podarowało słuchaczom dziesiąty album i po raz dziesiąty nie rozczarował tych, którzy byli spragnieni nowych dźwięków od artysty. Mutineers jest zbiorem jedenastu piosenek, na większości których zachowany jest balladowy, nostalgiczny klimat, z utartym wręcz do bólu schematem kompozycji, ale jak sądzę, takie było zamierzenie Graya, i tego oczekiwali słuchacze. Brzmienie jest organiczne, czyste, klarowne, momentami urozmaicone. Po prostu na to czekaliśmy. Oby tak dalej panie Gray.
Foto: Mystic Production.