Epidemia nawet do 2021 roku, 80 proc. zakażonych obywateli i prawie 8 milionów osób wymagających hospitalizacji – to główne tezy pesymistyczngo wariantu raportu brytyjskiej agencji rządowej na temat koronawirusa. O szczegółach informuje dziennik „The Guardian”.
Koronawirus sparaliżował Europę. Niemal wszystkie państwa Starego Kontynentu decydują się na wprowadzenie głębokich ograniczeń dla obywateli. Docelowo takie postępowanie może zahamować rozwój epidemii COVID-19 i uchronić szpitale przed przeciążeniem i selekcją zakażonych.
Wyjątkiem jest postępowanie władz Wielkiej Brytanii. Początkowo rząd ograniczał się do wydawania zaleceń obywatelom i dopiero w czwartek ogłoszono przejście z fazy powstrzymywania epidemii do fazy spowalniania.
Powolne działania władz tego kraju spotkały się ze sprzeciwem kilkuset naukowców z brytyjskich uniwersytetów i instytucji naukowych. W sobotę ukazały się dwa listy otwarte, w których eksperci wzywali premiera Borisa Johnsona do radykalnego zaostrzenia działań ograniczających zasięg koronawirusa.
Skrytykowano również podejście Patricka Vallance’a – głównego doradcy naukowego rządu Johnosna. Niedawno tłumaczył on, że rozprzestrzenianie się infekcji spowoduje uodpornienie populacji, w tym kontekście nawiązał do koncepcji „odporności stadnej”. Zdaniem naukowców jest to błąd, ponieważ służba zdrowia może nie poradzić sobie z masowym napływem zakażonych.
Ujawniono raport brytyjskiej agencji rządowej nt. koronawirusa. Pesymistyczny wariant rozwoju epidemii zakłada zachorowanie prawie 8 milionów Brytyjczyków
Dziennik „The Guardian” dotarł do raportu autorstwa Public Health England. Agencja podległa departamentowi zdrowia wskazuje, w pesymistycznym wariancie, że epidemia koronawirusa potrwa w Wielkiej Brytanii do wiosny 2021 roku.
Czarny scenariusz zakłada zarażenie nawet 80 proc. populacji. To z kolei oznacza, że około 15 proc. chorych (ok. 7,9 mln osób) będzie wymagać hospitalizacji. Dziennikarze cytują wypowiedź prof. Paula Huntera z Uniwersytetu Wschodniej Anglii, który szacował, że rok jest prawdopodobnym okresem.
Naukowiec podkreślił jednak, że w okolicach czerwca liczba zakażeń może się zmniejszyć, jednak już w listopadzie można się spodziewać kolejnej fali zachorowań, tak jak w przypadku grypy. – Uważam, że to będzie trwało wiecznie, jednak wraz z upływem czasu będzie mniej dotkliwe, w miarę zbudowania odporności – przekonuje.
Z czarnego scenariusza wynika, że w przypadku nasilenia zachorowań mogą wystąpić poważne problemy w placówkach służby zdrowia. Zakładając, że zachoruje 80 proc. Brytyjczyków, a śmiertelność wyniesie jedynie 1 proc., wówczas na koronawirusa umrze ponad 500 tysięcy osób.
Źródło: „The Guardian”, Twitter, wprost.pl