Od maja 2004, gdy Polska wstąpiła do UE, a nawet przed naszym wejściem do Europejskiej Wspólnoty, trwa dyskusja nad tym czy członkostwo w Unii Europejskiej jest dla naszego kraju dobre, czy złe. Osobiście sądzę, że złe i postaram się Was do tego przekonać.
Skoro jest to wersja dla opornych, powinna więc być prosta i przejrzysta, tak aby każdy pojął w 100% tekst i przesłanie. Przyjmijmy więc, że Polska, nasza ojczyzna, to osiemnastoletni chłopak/dziewczyna (co kto woli), a Unia to rodzice nastolatka/ki.
Jestem sobie osiemnastolatkiem (Polską) i mieszkam z rodzicami (jestem częścią wspólnoty). Żyje mi się bardzo dobrze, rodzice dają kieszonkowe (dotacje), ja za to kupuję sobie piwo, pizzę, bluzki, itp. (drogi, kanalizację, itp.). Jest świetnie! Nic nie muszę robić (zakładam, że nie idę na studia), mam pieniądze na co chcę, ewentualnie zaczepię się gdzieś na zbieranie truskawek (dochód państwa z podatków) i tak mogę żyć.
Niby wszystko super, ale rodzice (Unia) ustalają zasady. W końcu żyję pod ich dachem, za ich pieniądze, więc to oni tu rządzą.
I tak np. muszę być w domu do 23, bo jak nie to szlaban (przepisy UE są ważniejsze od konstytucji RP, a także sąd wspólnoty, stoi ponad Sądem Najwyższym w Polsce), mam się zdrowo odżywiać (pieniądze na konkretny cel, np. kolej, idą tylko na kolej, nic innego), nie mogę krytykować rodziców (Unii), bo dają pieniądze (dotacje).
Najważniejsza jest jednak zasada, że „Tata/mama ma zawsze rację (czyt. Unia ma zawsze rację), a jak Ci się nie podoba to się wyprowadź” (a jak masz z tym kłopot to wyjdź ze wspólnoty).
A teraz podsumowanie pierwszej części: Skoro mieszkam u rodziców (w Unii) i mam wszystko co chcę, dając od siebie bardzo mało, to staję się leniwy (spowolnienie gospodarki, spadek zatrudnienia). No bo przecież dostanę to co mi potrzeba i ile potrzeba, i jestem ustawiony na długi okres. Nie chcę mi się wyprowadzać (wystąpić ze wspólnoty), bo są pieniądze, jest dach nad głową, a że nakazy (przepisy) głupie. Co z tego? Dostaję to co chcę i nie muszę się niczym przejmować.
Co do drugiej: W każdym społeczeństwie istnieją jakieś przepisy i prawa, jednak powinny one iść w parze z dobrem ludzi istniejących w danej zbiorowości. By uzmysłowić Państwu jakie przepisy UE wprowadza w naszą, polską codzienność, które wcale nie ułatwiają życia, kila przykładów:
– ślimak (mięczak) to ryba
– marchew (warzywo) to owoc
– przy zakupie kaloszy dostaniemy instrukcję obsługi.
Podsumowując całość: Unia Europejska nie jest dobrem, jest wilkiem w owczej skórze. Bowiem daje nam pieniądz, ale nas ubezwłasnowolnia, sprawia, że jesteśmy od niej zależni, odbiera nam niepodległość, ponieważ stawia, jakiś tam sąd, w jakimś tam mieście ponad Sądem Najwyższym w Warszawie. Można ją w pewnym sensie porównać do ZSRR i Układu Warszawskiego, tyle że teraz działa pod płaszczykiem demokracji i wspólnego dobra całej Europy.
Źródło zdjęcia: facebook.com/stop.zsre