Stare powiedzenie mówi, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki. Dzięki stosowaniu rozmaitych technik inżynierii finansowej obraz rzeczywistego zadłużenia Polski od wielu lat jest skrupulatnie rozmazywany.
Podstawową przyczyną rosnącego nieustannie od ponad dwóch dekad zadłużenia jest fakt, że do tej pory żaden z budżetów nie był zamykany bez deficytu. Bez względu na to kto aktualnie był u władzy, każda ustawa budżetowa miała w swoich zapisach więcej wydatków niż rzeczywistych przychodów.
Podobnie jest i obecnie. Tylko w ciągu pierwszej połowy roku nasz rząd zadłużył państwo o kolejne 64,4 miliarda złotych. Jawny dług publiczny przekroczył już 975 miliardów złotych, co oznacza, że każdy Polak dźwiga na sobie dług w wysokości ponad 25 tysięcy złotych. A to tylko dług, który widać.
Czytaj także: Łódź - polskie Detroit
Znacznie poważniejszym problemem jest wielkość długu, który oficjalnie nie jest długiem publicznym, jednak nie oznacza to, że spłacać go będzie ktoś inny niż polski podatnik. Forum Obywatelskiego Rozwoju przygotowało komunikat, w którym podaje zestawienie długów poukrywanych w różnych instytucjach państwowych, co odsłania, delikatnie mówiąc, bardzo niekorzystną kondycję finansów państwowych.
Z wyliczeń FOR wynika, że rzeczywisty (ukryty) dług publiczny już dawno przekroczył 3 biliony złotych. Są to głównie zobowiązania państwa względem obecnych i przyszłych emerytów. Wyliczenia FOR wskazują, że wartość samych tylko zobowiązań emerytalnych ZUS to ponad 3,235 biliona złotych, czyli 85,5 tysiąca na głowę jednego mieszkańca Polski.
To nie wszystko
Poprzednia ekipa rządząca robiła dużo, żeby zamazać rzeczywistą wartość długu. Pamiętamy jak Jan Antony Vincent-Rostowski (Jacek Rostowski) sprytnym zabiegiem zmniejszył zadłużenie o ponad 150 miliardów złotych, zabierając pieniądze Polaków zgromadzone na Otwartych Funduszach Emerytalnych.
Inną metodą zmniejszenia długu było wyłączenie Krajowego Funduszu Drogowego z krajowej definicji długu publicznego. Na koniec marca 2016 roku zadłuzenie KFD wynosiło blisko 33,5 miliarda złotych. Zadłużenie innych podmiotów sektora centralnego (uczelnie, szpitale), a więc też kierowanych przez rząd jest mniejsze i na koniec pierwszego kwartału wynosiło 1,7 miliarda złotych.
Oprócz tego należy także pamiętać o zadłużeniu samego ZUS-u, które na koniec pierwszego kwartału wynosiło blisko 45,5 miliarda złotych. Warto jednak zwrócić uwagę na pewien ciekawy zabieg finansowych, ponieważ większość długu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych została zaciągnięta w budżecie państwa.
Taka konstrukcja prawna posłużyła obejściu przepisów o finansach publicznych. Bezpośrednia dotacja dla ZUS byłaby traktowana jako wydatek i zwiększyłaby deficyt budżetowy. Zamiast tego udzielono tej instytucji pożyczek, które będą spłacane w przyszłości z … państwowego budżetu, czyli podatków.
Do tego wszystkiego trzeba jeszcze wziąć pod uwagę zadłużenie jednostek samorządu terytorialnego. Na koniec marca ich zadłużenie wynosiło około 75 miliardów złotych.
źródło: dlugpubliczny.org.pl
Banki chętnie finansują wydatki rządu
FOR wskazuje na istotny fakt, że ponad połowa polskiego długu znajduje się w rękach zagranicznych inwestorów.
Na prawie 899 mld zł zadłużenia Skarbu Państwa na koniec czerwca 2016 roku 486 mld zł przypadało na inwestorów zagranicznych.
– czytamy w komunikacie.
Inwestorzy kupują polskie obligacje nie tyko te nominowane w dolarach czy euro, lecz coraz częściej również w złotych. W rękach zagranicznych inwestorów są już obligacje wycenione na 214 miliardów złotych, w walutach obcych (głównie w euro) oraz blisko 200 miliardów obligacji emitowanych w Polsce. Europejski Bank Inwestycyjny, Bank Światowy i Bank Rozwoju Rady Europy łącznie pożyczyły Polsce 75 miliardów złotych.
[…] gospodarstwa domowe oszczędzają w bankach, a banki za tak pozyskane środki kupują obligacje państwowe.
Tylko w pierwszej połowie bieżącego roku banki kupiły obligacje państwowe na sumę ponad 57 miliardów złotych, podczas gdy w tym samym czasie zadłużenie przedsiębiorstw wzrosło o 9,7 miliarda złotych – z czego 5,7 miliarda stanowią kredyty inwestycyjne.
Wynika z tego, że bankom bardziej opłaca się finansować dług państwowy, pożyczając oszczędzone przez Polaków pieniądze rządowi, który będzie spłacał swoje zadłużenie z kieszeni obywateli.
Polityka rządu zachęcająca banki do finansowania deficytu budżetowego państwa kosztem kredytu dla realnej gospodarki jest krótkowzroczna. Dziś ułatwia to ministrowi finansów konstruowanie budżetu, ale jednocześnie osłabia perspektywy rozwojowe polskiej gospodarki, które zależą od inwestycji przedsiębiorstw.
Cały raport przygotowany przez Forum Obywatelskiego Rozwoju można znaleźć TUTAJ