Donald Tusk w rozmowie z Tomaszem Lisem na antenie TVP2 oznajmił, że stanowisko szefa Platformy Obywatelskiej będzie piastował jedynie do 1 grudnia.
Premier naszego kraju, który niedawno został wybrany na szefa Rady Europejskiej musi zrezygnować z pełnienia dotychczasowej funkcji. Media spekulowały, że po opuszczeniu stanowiska premiera Tusk pozostanie szefem Platformy Obywatelskiej, ale sam zainteresowany zaprzeczył sugerując, że taki stan rzeczy będzie miał miejsce tylko do 1 grudnia. Po tym terminie przedstawiciele PO będą musieli wyłonić spośród siebie nowego lidera.
Tusk stwierdził również, że szykują się spore zmiany w rządzie.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Zmiany będą całościowe (…) Skład nowego rządu, w tym to, kto z obecnych ministrów znajdzie się w nowym gabinecie – to musi być decyzja nowego premiera.
– odparł wciąż aktualny premier.
Pytany o swojego następcę stwierdził, że tę informację do publicznej wiadomości poda prezydent Bronisław Komorowski, gdyż to właśnie on będzie wyznaczał kandydata na stanowisko premiera.
Cieszę się, że mam tak znakomite porozumienie z Bronisławem Komorowskim, że będziemy o tym wspólnie rozmawiali. To są tak poważne sprawy, że musimy to robić w porządku konstytucyjnym. Ale jesteśmy do tego przygotowani.
– powiedział Tusk.
Wśród najważniejszych deklaracji szefa rządu znalazła się obietnica, że stanowisko szefa PO będzie piastował jedynie do 1 grudnia. Jest to ważna informacja, ponieważ część mediów sugerowała, że premier po przeprowadzce do unijnych struktur nadal będzie kierował partią rządzącą. Tusk zaprzeczył tym pogłoskom.
Ta kwestia nie jest jednoznacznie rozstrzygnięta w traktacie, ale wydaje się rzeczą logiczną, chcę to powiedzieć dość jednoznacznie, że byłoby czymś dwuznacznym i być może osłabiającym moją skuteczność, gdybym usiłował łączyć partyjną rolę w Polsce z rolą szefa Rady Europejskiej. Dlatego to rozstrzygnięcie nie nastąpi jutro, ale na pewno do końca roku definitywnie.
– stwierdził.
Donald Tusk potwierdził, że będzie istniało coś takiego jak „gorąca linia” pomiędzy Brukselą, a Warszawą. Powiedział, że nie będzie to forma doradztwa mająca na celu koordynację działań nowego premiera, ponieważ nowy rząd „z całą pewnością będzie składał się z ludzi, którzy muszą wierzyć we własne siły i sens własnej samodzielności”. Zaznaczył, iż takie konsultacje będą miały charakter stricte oficjalny.
(…) gorąca linia między Brukselą a Warszawą oczywiście będzie, podobnie jak między Brukselą i innymi stolicami europejskimi, bo szef Rady Europejskiej to jest ktoś kto koordynuje prace na forum UE premierów, to jest zadanie i ono jest także z punktu widzenia interesów Polski, kluczowe: jak skutecznie budować to wspólne pole interesów, które pozwoli nam nie tylko utrzymać UE (…), ale jak to pole wspólnego interesu poszerzać.
źródło: TVP2
Fot. Wikimedia/Andrzej Barabasz