W czwartek z jeziora w Antoninie wyłowiono 2,5-letniego chłopca. Niestety nie udało się go uratować. Dlaczego dziecko nie było pod opieką rodziców? – Ja słyszałam, jak około drugiej w nocy płakał – relacjonuje kobieta, która mieszkała w domu obok.
Dryfujące na wodzie ciało dziecka dostrzegł czwartek rano jeden ze spacerowiczów w Antoninie. Wkrótce na miejscu pojawiły się służby. Niestety, trwająca niemal półtorej godziny akcja reanimacyjna nie przyniosła rezultatu. 2,5-letni chłopczyk zmarł.
Policjantom udało się w międzyczasie odszukać rodziców malca. Wiadomo, że rodzina przybyła do Antonina na wypoczynek zaledwie dzień wcześniej. Późniejsze ustalenia wykazały, że matka chłopca była nietrzeźwa. – Alkomat wskazał ok. 1 promil w wydychanym powietrzu – poinformowała mł. asp. Małgorzata Michaś z ostrowskiej policji, w rozmowie z WP.
Dziennikarzom „Faktu” udało się dotrzeć do kobiety, która przebywała w domu obok wczasowiczów. Kobieta przekonuje, że małżeństwo przebywało na tarasie do ok. piątej rano. – Oni przez całą noc imprezowali, było bardzo głośno, ale nie było żadnej kłótni ani awantury – podkreśliła.
– Nawet się nie zorientowali, że dziecko wyszło, więc nie wiadomo, kiedy chłopiec opuścił domek. Ja słyszałam, jak około drugiej w nocy płakał – dodała.
Wciąż nie wiadomo, o której godzinie dziecko oddaliło się od rodziców. Ciało znaleziono po godz. 7. Śledczy zabezpieczyli monitoring w ośrodku wczasowym, być może uda im się ustalić szczegóły tragicznych wydarzeń. Śledztwo prowadzone jest pod kątem niedopełnienia obowiązków i narażenia dziecka na utratę życia.