Wiele infekcji atakujących ludzi ma pochodzenie odzwierzęce, jak gorączka krwotoczna czy AIDS. Są to na ogół zakażenia wirusowe, a nie bakteryjne, gdyż wirusy łatwiej przeskakują bariery międzygatunkowe. Przykładem jest koronawirus Wuhan – mówi w rozmowie z PAP dr Paweł Grzesiowski.
Najbardziej spektakularnym przykładem wirusa, który w XX w. przeskoczył na ludzi, jest HIV – wywołujący AIDS (nabyty syndrom braku odporności). Jest on wyjątkowo podstępny, gdyż atakuje komórki odpornościowe, osłabiając układ immunologiczny chorego. Pochodzenia zwierzęcego jest też grypa, którą mogą przenosić na ludzi świnie i ptaki. Inne zoonozy, czyli choroby odzwierzęce, to wirusy gorączek krwotocznych, wścieklizna (najbardziej śmiertelna choroba zakaźna), a także małpia ospa. Wyjątek stanowi bakteryjna choroba przenoszona przez kleszcze – borelioza.
„Zoonozy są najczęściej pochodzenia wirusowego, a nie bakteryjnego, gdyż wirusy łatwiej przeskakują bariery międzygatunkowe” – podkreśla dr Paweł Grzesiowski, wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.
Pochodzenia zwierzęcego są natomiast choroby wywoływane przez pasożyty i pierwotniaki, takie jak tasiemczyca (powodowana przez tasiemce), toksoplazmoza (pierwotniak Toxoplasma gondii) oraz malaria (zarodziec Plasmodium przenoszony przez komary).
Pochodzenia zwierzęcego są beta-koronawirusy, wywołujące u ludzi SARS (zespół ostrej niewydolności oddechowej), MERS (niewydolność oddechową Bliskiego Wschodu), a ostatnio także tzw. zapalenie płuc Wuhan. Patogeny te wywodzą się od nietoperzy, z którymi człowiek ma jeden wspólny receptor komórkowy i dlatego są nie podatni. „To serotyp nietoperzowy, który się przeniósł na człowieka, ale prawdopodobnie było jeszcze ogniwo pośrednie, inne zwierzę. W przypadku SARS to były cywety, a MERS – wielbłądy” – wyjaśnia dr Grzesiowski.
Nie wiadomo, jakie zwierzę było ogniwem pośrednim w przypadku zakażenia ludzi koronawirusem Wuhan. Jednymi z podejrzanych są węże lub bieługi – rzadki gatunek ryby z rodziny jesiotrowatych, będące nosicielami koronawirusów. „Co ciekawe, tzw. pacjent X czyli pierwszy, który – jak się podejrzewa – został zarażony tym drobnoustrojem na początku grudnia 2019 r., w ogóle nie miał kontaktu z targiem rybnym, gdzie mogło dojść do zakażenia” – podkreśla specjalista.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autor: Zbigniew Wojtasiński