„Czarne bataliony” miło mnie zaskoczyły. Nie spodziewałem się po publicyście tak dojrzałej fantastyki, a tymczasem Piotr Gociek skomponował zbiór opowiadań, który trzymał mnie w napięciu i zaskakiwał szerokim wachlarzem inspiracji oraz gatunkowych igraszek.
Dziewięć opowiadań zawartych w „Czarnych batalionach” to, mam wrażenie, tylko kropla w morzu tego, co Piotr Gociek może nam powiedzieć w ramach fantastyki naukowej. Potrafi rozbawić, potrafi też przerazić i wprowadzić czytelnika w stan konsternacji. Przede wszystkim z jego tekstów bije świadomość, że przez taką literaturę również można przekazać konkretne wartości i refleksje, które dotykają tematu jakże nam bliskiego – naszego życia i związanej z nim przyszłości. Dlatego też nie zdziwiło mnie, gdy wśród swoich fantastycznych mistrzów wymienił Roberta E. Heinleina, Stanisława Lema, Kira Bułyczowa i Philipa K. Dicka.
Chociaż zbiór ten nie jest naznaczony klarownym motywem przewodnim to, wśród kilku opowiadań, na główny plan wychodzi orwellowska groza totalitarnego ucisku, która jest wspólnym mianownikiem dla takich opowiadań jak „Czołg”, „Opowieść Wowy” i tytułowe „Czarne bataliony”. Bohaterami pierwszego z nich są dzieci z anonimowego miasta, które nie do końca rozumieją, co się dzieje w ich mieście; tytułowy czołg jest dla nich dziwnym zjawiskiem, bo sami w gruncie rzeczy nie zdają sobie sprawy, że żyją pod kloszem okupanta. „Opowieść Wowy” jest za to historią Związku Sowieckiego i współczesnej Rosji, która miała pod swoją władzą siły superbohaterów. Ten komiksowy wtręt o dziwo trzyma się kupy, chociaż brzmi nieco komicznie. Jednak Piotrowi Goćkowi udało się zachować powagę opowiadania, komentując przez to politykę na Kremlu na tyle dobitnie, że budzi to niepokój. „Czarne bataliony” zaś to tekst najbardziej brutalny, bezpośredni i tragiczny, jaki w całym zbiorze popełnił autor. Podobnie jak w „Człowieku z Wysokiego Zamku” Philipa K. Dicka, którego to przerażali komuniści, również u Piotra Goćka echo prawdopodobnego zwycięstwa czerwonego sztandaru wstrząsa czytelnikiem. Jest to świat zjednoczony pod jedną flagą, skonstruowany w sposób, którego namiastkę poznali obywatele ZSRR i krajów „sprzymierzonych”. Świetna w swej prostocie, bo bardzo przerażająca alternatywna wizja świata, którego chcielibyśmy uniknąć.
Aby nie popaść w skrajną depresję i paranoiczny lęk, autor prezentuje również rozrywkowy materiał. I tak oto „Janek Poranek i jego goście” to przezabawna historyjka o chłopcu, który miał niesamowity dar (o którym niestety nic powiedzieć nie mogę, bo odkrywanie słowo po słowie tej mocy to czysta przyjemność). Ponieważ tekst ten napisany jest przezabawnie – zarówno pod względem stylistycznym, jak i fabularnym – chichotałem się raz za razem, co z pewnością moim współpasażerom w autobusie musiało wydawać się co najmniej dziwne. Utrzymany w stylu „Bajek robotów” i „Cyberiady” z pewnością przypadnie do gustu wielbicielom dowcipnej prozy Lema. Przewrotnie zabawny jest również „Dzień oligarchy”, u którego to… obudziło się sumienie. Niesamowity pomysł! Z równie ciętym językiem poprowadzone opowiadanie wywołuje uśmiech na twarzy, poruszając jednocześnie temat niezwykle istotny, to jest ludzkiej moralności. Podobne przesłanie niesie ze sobą „Inicjatywa oddolna”. Niewiele Goćkowi trzeba, aby zasygnalizować światu, w którą stronę on zmierza. Kolejna – wywrotowa wręcz – historia to „Podróż trzech króli”, w której znani nam z biblijnego przekazu Kacper, Melchior i Baltazar są prawdziwymi magami, dla których narodziny Jezusa to naprawdę koniec pewnej ery. Zaskoczyło mnie, że Piotr Gociek sięgnąć może tak kontrowersyjnych tematów, co nie było dla niego proste – wyjaśnienie znajdziecie również w posłowiu autora, w którym mówi zresztą o każdym z opublikowanych w tomie opowiadań.
Szczególnie zapadł mi w pamięć tekst „Chłopiec z plakatem”. Lubię takie historie z dreszczykiem, trochę w stylu mojego ulubionego Stephena Kinga, gdzie do pozornie normalnego świata wkrada się anomalia, która nie powinna mieć miejsca. Gdy fabuła powoli zmierza do kulminacji, jej przebieg jest przewidywalny, ale również oczywisty. Muszę podziękować kuksańcem Piotrowi Goćkowi za to, że teraz każdy rząd cyfr w gablotach będzie budzić mój niepokój. Ostatnie opowiadanie, o którym jeszcze nie powiedziałem – „Gdzie jest generał” – to polityczne rozliczenie Wojciecha Jaruzelskiego, lecz z dodatkiem sił nadprzyrodzonych; nie podobało mi się jednak to opowiadanie tak bardzo, jak reszta tekstów. Uważam, że nie za dobrze komponuje się ono z całością i nie byłoby wielką stratą, gdyby zabrakło go w „Czarnych batalionach”.
Bardzo dobrze, że Piotr Gociek ruszył z publikowaniem swoich powieści i opowiadań. W 2012 roku wyszedł „Demokrator”, teraz pojawił się pierwszy zbiór krótkiej formy, a autor uspokaja, że powstaje już kolejny. Mnie to bardzo cieszy, bo opowiadać to on potrafi. Jego język jest na tyle elastyczny, że jest w stanie wcielić się w rolę ciepłego dziadka, który opowiada wnukom zabawną opowieść przy kominku, jak i w surowego narratora tragicznych wydarzeń. Do tego jest w słowach Goćka garść mądrości, która charakteryzuje fantastykę naukową na dobrym poziomie. „Czarne bataliony” są jak najbardziej warte uwagi.
Fot.: fabrykaslow.com.pl