W niedzielę w Radawcu koło Lublina, z inicjatywy Grzegorza Muszyńskiego (kandydata na posła z ramienia PiS), odbył się Festiwal Dywizjonu 303. Obok wystawy historycznej na lubelskim lotnisku wylądowały zabytkowe samoloty. Jak się okazuje, kampania wyborcza może mieć czasem wymiar użyteczny: w tym przypadku budowanie regionalnej polityki historycznej w atrakcyjnej formie.
4 października, na lotnisku Aeroklubu Lubelskiego przy muzyce z lat trzydziestych i czterdziestych, zaprezentowano samoloty, których losy splotły się historią polskiego lotnictwa. Imprezie towarzyszyły również dodatkowe atrakcje, w tym wystawa zabytkowych samochodów oraz pokazy grup rekonstrukcyjnych. Wydarzenie było także wyrazem pamięci i czci wobec polskich Bohaterów. Festiwal otworzyły najważniejsze dla każdego pilota nuty – Marsz Lotników skomponowany przez Stanisława Latwisa.
Nie tylko Bitwa o Anglię
Wśród zaprezentowanych samolotów znalazły się między innymi DHC-1 Chipmunk 22, czyli lekki samolot niskiego zwiadu (tzw. wsparcia artylerii) – samolot, którym walczono pod Monte Cassino, Taylorcraft Auster IV z 1944 roku (na takim samym latali Polacy we Włoszech w Dywizjonie 663 w składzie 2 Korpusu), Tiger Moth z marca 1939 , który ma na koncie walki w Bitwie o Anglię. Nie zabrakło też produktów powojennych – samolotów skonstruowanych przez polskich projektantów myśliwców w PZL w Warszawie.
– Bitwa o Anglię to hasło imprezy, ale przecież II wojna światowa to ponad 5 lat walki polskich lotników – przypomniał pilot Jacek Mainka
Zabytkowymi maszynami piloci przylecieli między innymi z Górskiej Szkoły Szybowcowej w Międzybrodziu Żywieckim, z Bezmiechowej w Bieszczadach (mieści się tam przedwojenna akademia szybowcowa, która została reaktywowana również dzięki pilotom lubelskim w latach dziewięćdzisiątych), czy z Łososiny.
Pamięć pozostanie
Losy pamiętających czasy II wojny światowej maszyn latających przedstawił Jacek Mainka:
– Auster od 1967 roku przeleżał w suchym miejscu i został przeze mnie wyciągnięty i zrekonstruowany. Jaki w tym sens? Kiedy przyleciałem z Anglii przyszedł na spotkanie z tym samolotem major Paśnicki, który był artylerzystą pod Monte Cassino (a później zgłosił się na ochotnika w Dywizjonie 663). Patrząc na samolot powiedział: „Bardzo dobrze, że Pan go przyprowadził bo wszystkim się wydaje, że my lataliśmy na jakichś stalowych samolotach z płytami pancernymi. A to przecież jest prymityw.” Ja z kolei zastanawiam się, jak ci ludzie przez tyle miesięcy i lat wojennych byli w stanie się ładować do tych samolotów i liczyć po raz kolejny na szczęście. Te samoloty to przemyślana, ale bardzo prosta technika. Chodzi o to, abyśmy o tym pamiętali, że ci ludzie byli bardzo odważni. Na tym polega sens rekonstrukcji tych samolotów. Ludzie, którzy na nich latali od nas odchodzą, coraz mniej będzie można od nich usłyszeć jak się bali. – opowiadał pilot.
Lubelszczyzna walczy
O udziale lubelskich pilotów w bitwie o Anglię przypomniał Józef Godlewski, członek Aeroklubu Lubelskiego: – To przypomnienie największych dni chwały polskiego lotnictwa. Potoczna wiedza Polaków o tych wydarzeniach niestety rzadko wykracza poza informacje zawarte w książce Arkadego Fiedlera. Nie zdajemy sobie sprawy ze znaczenia tych walk. Przecież właśnie wtedy Niemcy poniosły wielką klęskę o znaczeniu strategicznym, a w walce o brytyjskie niebo udział brało 145 polskich pilotów. Na kartach historii zapisali się wybitni polscy lotnicy, m.in. Stanisław Skalski, który osiągnął największą liczbę zestrzeleń niemieckich samolotów, czy Witold Urbanowicz, dowódca najlepszego dywizjonu myśliwskiego w Bitwie o Anglię. W decydującej fazie, byli tam również piloci z Lubelszczyzny (np. Wojciech Kołaczkowski, Witold Kuczyński, Wacław Makowski, inż. Jerzy Rudlicki. Najbardziej zasłużył się Dywizjon 303, złożony z młodych, odważnych lotników. Ich udziału w tej batalii nie da się mierzyć jedynie statystyką.
Imprezę uświetnił występ dwóch grup rekonstrukcji historycznej. GRH Wrzesień 39 Oddział Lublin przybliżył wykorzystywanie broni przeciwlotniczej w czasie II wojny światowej: zainteresowanie wzbudziła replika Najcięższego Karabinu Maszynowego 20 mm wz. 38FK.
Tożsamość pokoleń
Organizatorzy wskazywali na ciągłość polskich doświadczeń historycznych, dlatego wśród publiczności pojawili się także przedstawiciele GRH Piechota polska 1920 ze Stefankowic k. Hrubieszowa rekonstruujący 15 Pułk Piechoty Wilków, który walczył z konnicą Budionnego na terenach Hrubieszowszczyzny. – Ktoś zapyta, co tutaj robimy: 1920 rok i czasy bitwy o Anglię? Zawsze jednak możemy powiedzieć, że tam, w 1940 roku walczyli nasi synowie… Ale też przecież lotnictwo I Dywizji Kościuszkowskiej nadlatywało na wojska bolszewickie, których konie wpadały w panikę na widok i dźwięk polskiego lotnictwa już w 1920 roku – opowiadał jeden z rekonstruktorów.
Poprzez lubelskie obchody rocznicy Bitwy, organizatorzy chcieli włączyć się w politykę historyczną przywracania pamięci o polskich lotnikach i konstruktorach. Odbył się kiermasz książek historycznych. Zadbano także o merytoryczny komentarz w postaci wystawy fotograficznej oraz wystawy modeli samolotów RC. Uczestnicy mogli spotkać się i porozmawiać z pilotami oraz wziąć udział w konkursie wiedzy o lotnikach walczących w Bitwie o Anglię. Tymczasem obok parkujących samolotów lądowali także skoczkowie spadochronowi.
– Serce się raduje, że polityka historyczna jednak u nas powoli kiełkuje i nabiera rozpędu – podsumował wydarzenie G. Muszyński.