Reprezentacja Polski uległa Francji w meczu półfinałowym turnieju finałowego Ligi Światowej. Tym samym Polakom pozostaje walka o brązowy medal tych rozgrywek.
Powrót bez happy endu
Pierwsze piłki spotkania były zwiastunem tego, że obie drużyny będą zaciekle rywalizować o każdy punkt. Zarówno jedni, jak i druzy nie zamierzali odpuszczać, dlatego szybko kibice doczekali się wyrównanej batalii (4:5). Na początku to Polacy mieli optyczną przewagę, co również odzwierciedlał wynik (14:11). „Biało-czerwoni” nagle jednak się kompletnie pogubili, błyskawicznie trwoniąc swoją zaliczkę. Taki przebieg wydarzeń mocno zmotywował „Trójkolorowych”, którzy zaczęli spokojnie kończyć swoje ataki, na dodatek grając dobrze w obronie. Nasi siatkarze z kolei zaczęli popełniać proste błędy, przez co to oni byli zmuszeni gonić wynik (19:22). Podopieczni Laurenta Tillie nie wypuścili swojej okazji z rąk, obejmując prowadzenie w spotkaniu (23:25).
Czytaj także: LŚ: Horror dla Polski!
Po pierwszej zmianie stron reprezentacja Polski wciąż nie potrafiła wskoczyć na swoje najwyższe obroty. Cały czas pojawiały się błędy, a na dodatek mieliśmy spory problem, by trafić w „pomarańczowe pole” rywala (2:5). Francuzi prezentowali się natomiast znakomicie i nawet wymuszony brak Kevina Tillie nie był dla nich problemem, gdyż znakomicie zastępował go Nicolas Marechal. Nie było zatem zaskoczeniem, że to przeciwnicy „Orłów” prowadzili z solidną przewagą (7:12). Stephane Antiga próbował na to reagować czasem na żądanie. Gdy drużyny powróciły na parkiet, poczynania mistrzów świata wyglądały nieco lepiej, ale wciąż utrzymywała się zaliczka rywali. Nagle jednak jeden błąd i as serwisowy spowodował, że „Les Blues” odskoczyli na pięć „oczek” (14:19). Mimo słabszej postawy Polacy mieli szansę na odwrócenie losów seta, gdyż to rywale zaczęli gubić się w swych akcjach (22:23). Podopieczni Antigi nie wykorzystali jednak swojej szansy, stawiając się pod ścianą (23:25).
Przerwa nieco pomogła polskim siatkarzom, którzy wrócili na boisko mocno zmotywowani do odwrócenia losów spotkania. Co prawda wciąż nie wystrzegaliśmy się błędów, lecz te zdarzały się także i po drugiej stronie, przez co wynik oscylował w okół remisu (5:6). Po pierwszej przerwie technicznej w końcu gra naszego zespołu zaczęła wyglądać obiecująco. Coraz lepsza postawa „biało-czerwonych” mocno deprymowała francuska drużynę, która w niczym nie przypominała tej z pierwszej odsłony (13:8). Im set przechodził w dalszą fazę, tym powiększała się fizyczna i psychiczna przewaga Polaków nad oponentami, co potwierdzało się na tablicy wyników (20:14). Nie minęła chwila, a ekipy mogły szykować się na czwartą partię (25:19).
W niej atomowy start zaliczyli Francuzi, którzy dali sygnał do tego, że chcą wygrać mecz właśnie w tym secie (1:3). „Orły” skutecznie jednak przeczekały nawałnice idącą z drugiej strony siatki i błyskawicznie wdrożyli swój plan gry. Przede wszystkim siatkówka w wykonaniu mistrzów świata była składniejsza, a i potrafiliśmy wygrywać sytuacyjne piłki, czy też kontry. Po time-oucie „Tricolores” zastygli w jednym ustawieniu, pozwalając sobie na stratę punktów serią (14:10). Kadrowicze Franci nie zwieszali jednak głów, tylko konsekwentnie łapali odpowiedni rytm gry, dzięki któremu zaczęli oni niebezpiecznie zbliżać się do oponentów (22:20). Ostatecznie jednak po sporym zamieszaniu w samej końcówce z challengami, naszym graczom udało się utrzymać przewagę, doprowadzając tym samym do tie-breaka (25:22).
Decydująca odsłona rozpoczęła się tak, jak każdy kibic mógł się spodziewać. Obie drużyny czuły, że finał jest blisko, dlatego żadna z nich nie odstępowała rywala choćby na krok, co jeszcze bardziej uatrakcyjniało mecz (4:4). Przez chwilę to Polacy mieli drobny przestój, który od razu wykorzystali rywale, doprowadzając do zmiany stron (6:8). Choć „Les Blues” mieli nieznaczną przewagę, to jeden ich błąd spowodował, że ponownie doszło do wyrównania (10:10). Decydujące miały okazać się dwa udane bloki na Bartoszku Kurku, lecz polski zespół podniósł się, doprowadzając do emocjonującej końcówki, w której musieli jednak uznać wyższość rywala (15:17).
Polska – Francja 2:3 (23:25, 23:25, 25:19, 25:22, 15:17)
Polska: Kurek, Drzyzga, Bieniek, Nowakowski, Kubiak, Mika, Zatorski (libero) oraz Konarski, Buszek, Łomacz, Możdżonek
Francja: Rouzier, Toniutti, Le Roux, Le Goff, N’Gapeth, Tillie, Grebennikov (libero) oraz Marechal, Sidibe, Jaumel, Clevenot, Lafitte