W piątek 21 lutego br. Minister Rolnictwa Stanisław Kalemba po raz kolejny spotkał się z przedstawicielami branży mięsnej. Z informacji, które przekazał wynika, iż w tym tygodniu do Polski mają przyjechać przedstawiciele Komisji Europejskiej, by sprawdzić czy prowadzone działania w sprawie ochrony trzody chlewnej przed wirusem ASF są zgodne z wytycznymi.
W związku z wykryciem nieopodal granicy z Białorusią wirusa ASF u dwóch padłych dzików, Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek wydał we wtorek decyzję o wstrzymaniu praktycznie całego eksportu produkcji zwierzęcej do krajów spoza Unii Europejskiej. Wstrzymano wystawianie świadectw weterynaryjnych na eksport wieprzowiny do Japonii, Chin i Korei. Transporty z mięsem ubitym po 30 stycznia br., już zawracają z Korei. W polskich portach utknęły setki załadowanych wieprzowiną kontenerów. Zakaz eksportu dotyczy również mleka i piskląt.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Branża z przerażeniem patrzy na ostatnie wydarzenia i próbuje się jednoczyć. – Konsekwencje obecnej sytuacji mogą być dramatyczne nie tylko dla rolników, którzy są bezpośrednimi producentami trzody chlewnej, ale także dla pozostałych podmiotów gospodarczych, uczestniczących w tym łańcuchu wzajemnych zależności. Wstrzymanie eksportu mięsa wieprzowego do krajów trzecich może spowodować zachwianie płynności finansowej firm paszowych, importerów warchlaków, a także firm zajmujących się skupem i obrotem zwierząt oraz ubojni i zakładów przetwórstwa mięsnego. Oczywiście spadek cen tuczników oznacza również ogromne straty finansowe dla rolników. Doprowadzi to do wielu bankructw i zaprzestania nierentownej produkcji – mówi Janusz Głogowski, właściciel firmy Głogowscy handlującej zwierzętami i płodami rolnymi.
Cena skupu tucznika spada codziennie o ok. 0,20 zł/kg. W niektórych regionach Polski w ciągu dwóch ostatnich tygodni spadła nawet o ponad 3 zł/kg. Chłodnie i mroźnie w całym kraju przepełnione są wieprzowiną, która z godziny na godzinę traci na wartości. Brakuje kanałów sprzedaży wyprodukowanej na eksport ogromnej ilości mięsa. Rolników, przetwórców, firm handlowych i przewoźników zgromadzonych wczoraj w resorcie rolnictwa nie usatysfakcjonowała informacja, że Komisja Europejska podejmuje decyzję w sprawie stworzenia strefy buforowej, gdyż tucznik to nie jest towar, który może na taką decyzję czekać. Dla branży mięsnej każdy dzień zwłoki to ogromne straty finansowe.
Polska jest drugim po Niemczech producentem wieprzowiny w Europie. Na eksporcie do krajów azjatyckich swoją działalność opierają wszystkie największe nasze ubojnie, jak Pini Polonia, Animex, PKM DUDA, Sokołów itp. W obecnej sytuacji, z każdym dniem zakłady te zmuszone są zmniejszać ubój, co bezpośrednio przekłada się na straty rolników i pośredników. – Obrót samego zakładu Pini Polonia waha się w granicach 10 mln zł dziennie, co obrazuje skalę gospodarczej katastrofy wobec której się znaleźliśmy. Jest chaos, nie ma konkretnych informacji i zobowiązań rządu. Nikt z nas nie wie, co będzie – podkreśla wagę sytuacji Edyta Młynarczyk, właścicielka firmy handlującej żywymi zwierzętami Agro-Transhandel.
Minister rolnictwa Stanisław Kalemba obiecał, że zwróci się do UE o rekompensaty dla przetwórców i rolników. W sprawie tej kwestii zapomina się jednak o firmach handlowych, które odbierając żywiec od rolników i dowożąc go do zakładów stanowią istotny element wypracowanego w polskim rolnictwie mechanizmu. Wielu przedsiębiorców mówi otwarcie, że wsparcia finansowego mogą nie doczekać. Jak podkreśla doradca rolniczy z firmy Agronomer, Leszek Pupkowski: – pomimo naszej 10 letniej obecności w Unii, nie zostały wypracowane skuteczne mechanizmy, które w sytuacjach kryzysowych pozwoliłyby przetrwać poszczególnym branżom. Budowana przez lata rentowność gospodarstw i konkurencyjność wszystkich rodzajów rolnictwa i branż z nią związanych wymaga skutecznej i bezzwłocznej ochrony na poziomie państwa. Nie chodzi tu o działania długofalowe i rozłożone w czasie, a o mechanizmy gdzie konkretna pomoc i interwencja na zagrożone rynki zadziała natychmiast.
Ludzie z branży nie mogą uwierzyć, że dwa padłe dziki mogą zniszczyć polskie rolnictwo, na którego dobrą kondycje pracowali całe życie. – Dzisiaj wszyscy hodowcy, zakłady ubojowe, jak i my pośrednicy znaleźliśmy się w takiej samej tragicznej sytuacji. Polska gospodarka jest obecnie bardzo zagrożona, a temat ten przyćmiewają wydarzenia na Ukrainie. Za miesiąc lub za dwa, kiedy ceny mięsa drastycznie wzrosną, bo nie będzie zwierząt, to na pewno będzie głośno w mediach o tym temacie, ale wówczas będzie za późno. Straty, które są obecnie generowane będą nieodwracalne – dodaje Edyta Młynarczyk.