Tomasz Hajto, były reprezentant Polski, udzielił „Gazecie Krakowskiej” wywiadu, w którym mówił m.in. o różnicy między młodymi Polakami a Niemcami, niemieckim systemie szkolenia oraz swojej historii z Schalke.
Według byłego obrońcy Górnika Zabrze, 18-letni Polak i Niemiec różnią się głównie w kwestii mentalności i podejścia do gry. Główne pytanie, jakie pada, gdy rozmawia z niemieckimi trenerami o młodych polskich talentach, dotyczy mentalnej gotowości. Zapytany, co to oznacza, odpowiada: – Taki, że zaakceptuje zasady, że nie będzie się obrażał, kiedy usiądzie na ławce rezerwowych, że będzie codziennie zasuwał na treningach, że nie będzie miał much w nosie, że fajnie wkomponuje się w zespół. Pracowity, skupiony na celu, ambitny.
Jak mówi 42-latek, spora część juniorów ma z tym problem., jednak pomału zaczyna się to zmieniać. – Wszystko jednak zaczyna się w domu, w rodzinie. W Niemczech młody chłopak uczy się samodzielności, tego, że kiedyś będzie musiał sam o siebie zadbać. Chcesz jechać na wakacje? Idź i popracuj przez miesiąc. Nie ma tak, że przychodzi do rodziców, wyciąga rękę i mówi: daj. To kształtuje ich podejście do życia, wiedzą, że na wszystko trzeba ciężko zapracować. Na każdym polu, w końcu na początku nie wiadomo, czy ktoś będzie dobrym piłkarzem. A jeśli będzie, to z takim z świadomym podejściem do zawodu, ukształtowanym. Jak to oni mówią – profi. Nie ma w każdym razie przypadku w tym, że Niemcy są mistrzami świata. A mają kolejne świetne pokolenie – są też mistrzami Europy do lat 19.
Czytaj także: O Braciach Figo Fagot trochę inaczej
Emerytowany już piłkarz widzi również różnicę w podejściu Niemców i Polaków do kwestii młodzieńczych osiągnięć. Dla Niemca ważniejsze od mistrzostwa świata U-19 jest przebicie się do Bundesligi. Polak, natomiast zwykle zadowala się tym co osiągnął kilka lat temu, cały czas stojąc w miejscu. Hajto uważa, że nasi piłkarze nie są przyzwyczajeni do konkurencji i rywalizacji. Nie podporządkowują się wystarczająco temu, co chcą osiągnąć. – Ja do Krakowa, do Hutnika, przyjechałem z Makowa Podhalańskiego w wieku 17 lat. Była bieda, naprawdę. Do dzisiaj pamiętam jak w nagrodę za bramkę strzeloną w debiucie na Wiśle dostałem buty Adidas Etrusco. Ja je cztery razy dziennie czyściłem. Nie trenowałem w nich, bo było mi żal, zostawiałem je tylko na mecze. A dzisiaj na boisku trzeba okulary przeciwsłoneczne ubrać, bo tyle modeli, fluorescencyjnych, kolorowych, różnych. Młodzi piłkarze mają podane wszystko na tacy, a to rozleniwia. Druga sprawa – menedżerowie. W Niemczech 18-letni chłopak też już kogoś takiego ma, ale ten menedżer nie wariuje. On wręcz tego chłopaka tonuje: słuchaj, pieniądze przyjdą, ale nie spiesz się, trzeba mądrze wybrać. U nas z tym jest duży problem; z doradcami, z rodzicami. W piłce jest duża kasa, więc dzieciaki się gubią, nie ma kto im pokazać dobrej ścieżki. A trzeba umieć dotrzeć do takiego chłopaka, wytłumaczyć, mu że on pokonał dopiero pierwszy schodek do tego, żeby być wielkim piłkarzem. No i trzecia rzecz – szacunek. Szef jest tylko jeden. Trener. U nas piłkarze lubią się obrażać, ponarzekać na trenerów, na taktykę. Klopp czy Guardiola mają na to jedną odpowiedź: jeżeli ktoś chce ze mną rozmawiać na temat taktyki, to nie będzie w ogóle ze mną rozmawiał.
Hajto wspomina także swoją historię z jednym z najlepszych niemieckich klubów. Opowiada o tym, jak udało mu się odcisnąć swoje piętno. – Gdy w Schalke wszedłem do szatni, jak zobaczyłem, kto tam siedzi… Kurczę, myślałem sobie, gdzie ja tu będę grał? Same znane nazwiska, aż jedenastu obrońców. A jeszcze wyczytałem w gazecie, że trener chce grać trójką w defensywie. W głowie miałem taką myśl: ośmiu nie wytnę, nie ma szans. Ale zawziąłem się, pytam Tomka Wałdocha, który też tam wtedy grał, kto tu jest najmocniejszy w szatni, kto ma megaautorytet. Olaf Thon – odpowiada. I taka była moja pierwsza decyzja, żeby przy pierwszej okazji ściąć się z nim na treningu. Zapytany dlaczego tak uczynił, mówi wprost: – Żeby pokazać, że się nie boję, że będę walczył o swoje. No i była taka stykowa sytuacja z Thonem, nie odpuściłem mu. Mogłem cofnąć nogę, ale tego nie zrobiłem. Wstał, coś powiedział, ale ja od razu wystrzeliłem do niego: „Olaf, do innych mów sobie, co chcesz, ale ze mną nie zaczynaj. To nic osobistego, chodzi o pracę i trening”. Wszyscy stanęli zdziwieni, co tu jest grane. Thon, legenda niemieckiej piłki, a tu jakiś gość, który przychodzi ze spadkowicza stawia się i pokazuje, że chce walczyć.