Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego już za nami. Politycy i dziennikarze podsumowują wyniki niedzielnego głosowania. Natomiast analizujący sondaże specjaliści coraz głośniej zastanawiają się, skąd wzięły się tak gigantyczne różnice w porównaniu z faktycznymi wynikami. Szef IBRiS w rozmowie z „Rzeczpospolitą” podzielił się swoimi spostrzeżeniami.
45,38 proc. dla PiS, 38,47 proc. dla KE i 6,06 proc. dla Wiosny – to oficjalne wyniki wyborów do europarlamentu, które ogłosiła PKW. Dziennik „Rzeczpospolita” zauważył, że żaden sondaż nie przewidział rezultatu niedzielnego głosowania w Polsce.
Sondażowe poparcie z wynikami wyborów zestawił Marcin Palade. Z jego porównania wynika wprost, że najmniejsze błędy popełniły Indicator (11,3 p.p.) oraz Estymatori i IBRiS (po 14,7 p.p.). Jednak kilkanaście punktów procentowych różnicy to zdecydowanie niezbyt satysfakcjonujący wynik.
Co prawda, badania sondażowe wskazywały na wyraźny dystans, który dzielił pozostałe partie od liderującej dwójki, jednak niemal wszędzie różnica pomiędzy PiS i KE była minimalna. Rzeczywistość pokazała, że było to prawie 7 p.p.
Fałszywe sondaże?
Szef IBRiS Marcin Duma tłumaczy, że kluczową rolę mogła odegrać frekwencja. Wzrost mobilizacji nie rozprowadził się proporcjonalnie po wszystkich grupach wyborców. Jako przykład wskazał niską frekwencję wśród młodych obywateli. Jego zdaniem mogło to wpłynąć na słabszy wynik Wiosny, Konfederacji i Kukiz’15.
„Renomowane marki badawcze nie miały wątpliwości, jaki będzie wynik wyborów” – powiedział Duma w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. „Rozbieżności dotyczyły skali i proporcji, w jakiej zagłosowano na poszczególne ugrupowania” – dodał.
Następnie zwrócił uwagę na niektóre sondaże, które dawały zwycięstwo KE. W jego ocenie były to fałszywe badania. „Jedna z pracowni bez żadnych podstaw w realnym sentymencie wyborczym pokazała przed wyborami sondaż, który dawał 6-punktowe zwycięstwo Koalicji Europejskiej. A kilka dni wcześniej nawet 10-punktowe” – podkreślił.
W ocenie szefa IBRiS, liczby nie powstawały w wyniku wywiadów z respondentami, leczy było to „’autorskie’ przyporządkowanie danych przygotowanych pod założoną tezę” – stwierdził. Duma przekonuje, że tego typu badania podważają wiarygodność nie tylko do konkretnej firmy badawczej, ale również do wszystkich badań.
Źródło: Twitter, PKW, „Rzeczpospolita”/ rp.pl