Wczorajsza decyzja władz Kongresu Nowej Prawicy, aby to Przemysław Wipler, a nie Jacek Wilk, ubiegał się o urząd prezydenta Warszawy, wywołała w przestrzeni medialnej sporo kontrowersji. Uszczypliwy wpis na Facebooku tego drugiego jedynie spotęgował wrażenie, że w strukturach KNP dzieje się coś niedobrego. Pojawiły się nawet doniesienia, że Wilk może opuścić szeregi partii Janusza Korwin-Mikkego. Nic takiego jednak nie nastąpi. Polityk zdementował te pogłoski, po raz kolejny komentując bieżące wydarzenia za pomocą Facebooka.
Chciałem was uspokoić nigdzie z KNP nie odchodzę możecie być spokojni.
– zaczął swój wywód były wiceszef Nowej Prawicy.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Polityk stwierdził, że jego poprzedni facebookowy wpis nie był próbą uderzenia w partię, lecz sposobem na odparcie pojawiających się pomówień.
Kilka osób wyraziło wczoraj „zastrzeżenie”, że nie skorzystałem z „prawa do siedzenia cicho”. Otóż nigdy nie zamierzałem i nie zamierzam publicznie komentować wewnętrznych spraw Mojej Partii, ale mam elementarne prawo do odpierania pomówień na mój temat. Skoro KTOŚ postanowił wypuszczać nieprawdziwe informacje na mój temat to miałem prawo je sprostować.
Podkreślił również, że miał prawo zabrać głos, ponieważ mnóstwo osób wsparło jego kandydaturę finansowo, w związku z czym zobowiązany był przekazać im klarowną i uczciwą informację na temat całej sytuacji.
Uważałem i uważam też za swój elementarny obowiązek poinformować o zaistniałej sytuacji choćby wobec faktu, że setki osób dokonało wpłat na moją kampanie i gdybym milczał to te osoby miały by prawo poczuć się oszukane. Wiele osób poświęciło też masę pracy w przygotowania do kampanii, która z racji małej ilości środków finansowych jakimi dysponuje partia miała się skupić – siłą rzeczy – na ostatnim miesiącu przed wyborami z największą jej intensyfikacją w ciągu ostatnich 20 dni. Zarezerwowałem na to czas negocjując od czerwca terminy rozpraw z sądami (aby nie wypadały w dniach 20 X – 14 XI) taką samą zasadę zastosowałem zresztą (z bardzo dobrym skutkiem) w przygotowaniach do uniokampanii i to się – jak sami wiedzieliście – świetnie sprawdziło.
Wilk odniósł się także do samej decyzji dotyczącej odwołania jego kandydatury. Stwierdził, że według konserwatystów, do których – jak sam twierdzi – się zalicza, prawo nie powinno działać wstecz.
Co do podstawy prawnej zmiany decyzji (o osobie kandydata) wynikającej ze zmian Statutu KNP dokonanej na ostatnim konwencie: Po pierwsze: My konserwatyści konsekwentnie trzymamy się zasady, że prawo nigdy nie powinno działać wstecz (osobiście uważam tę zasadę – poza „volenti non fit iniuria” – za największy dorobek prawa rzymskiego); Po drugie: zmiany w Statucie wejdą w życie po uprawomocnieniu się odpowiedniego wpisu (o zmianie Statutu) w rejestrze sądowym. To tylko sucha informacja prawna, a wnioski niech każdy wyciąga sam.
Czytaj także: Oficjalnie: Przemysław Wipler kandydatem na prezydenta Warszawy z ramienia KNP
Na sam koniec polityk przyznał, iż ma nadzieję, że wyborcy wybaczą wszystkim członkom partii powstałe zamieszanie.
Głęboko wierzę, że wyborcy nam to wybaczą jeśli nie za miesiąc to za rok – wszak ostatecznym weryfikatorem wiarygodności są właśnie Wyborcy; ja zostałem 5 miesięcy temu zweryfikowany na poziomie 17 443 głosów kandydując z okręgu Warszawa z drugiego miejsca. Ówczesne kierownictwo partii zostało zweryfikowane na poziomie 7.25% w skali kraju. A zatem po owocach poznamy nowe rewolucyjne władze.
Czy ten wpis ostatecznie zamyka dyskusję na temat domniemanego rozłamu we władzach KNP?
źródło:www.facebook.com/adw.jacekwilk