[image src=”http://wmeritum.pl/wp-content/uploads/2013/06/kowalski.jpg” width=”599″ height=”275″ lightbox=”no” align=”center”]
Z Marianem Kowalskim, członkiem Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego oraz rzecznikiem prasowym Obozu Narodowo-Radykalnego w latach 2011-2013, rozmawiają Natalia Wiślińska i Rafał Surdacki.
NW: Od kilku miesięcy jest Pan członkiem Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego. Czy mógłby Pan przybliżyć czym ten Ruch jest?
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Tego to dziś nikt nie wie bo tak naprawdę Ruch Narodowy tworzy się. Jedni podejrzewają, że jesteśmy rosyjską agenturą, inni że partią polityczną, a inni że jakąś taką wywrotową organizacją, która chce zrobić krzywdę wszystkim, których nie lubi. A tak naprawdę Ruch Narodowy jest to taka inicjatywa oddolna, którą prowadzą głównie młodzi ludzie. Jest to taki ruch buntu, odruch sprzeciwu wobec obecnej sytuacji Polski, braku perspektyw, zwłaszcza młodych Polaków. Jest to zjawisko kontrkulturowe mające też chociażby własną otoczkę muzyczną, czy w postaci pewnego stylu ubierania się czy stylu bycia i jest to powiedzmy coś nowego na scenie nie tyle politycznej Polski co w ogóle w Polsce, bo jest to zjawisko niezinfiltrowane przez służby specjalne tak jak większość dotychczasowych różnych inicjatyw, łącznie z Solidarnością, także tą pierwszą. I dlatego ten Ruch Narodowy przysparza wielu kłopotów i w pewnych ośrodkach decyzyjnych pewnie dywaguje się kto spośród nich zdradził i robi na boku przy Ruchu i jak daleko się posunie wobec dotychczasowych kolegów rozgrywających polską politykę.
RS: Czy Ruch Narodowy będzie dążył do przekształcenia się w partię polityczną oraz do udziału w wyborach?
Myślę, że jest to nieuniknione bo nie byłoby sensu wykrzykiwać „złodzieje, złodzieje” i „Bóg, Honor, Ojczyzna” gdybyśmy mieli poprzestać na krzyczeniu. Ja uważam, że trzeba być odpowiedzialnym jeżeli się głosi hasła polityczne, jeżeli się wyprowadza ludzi na ulice, jeżeli się mówi, że tamci są źli, no to my mamy pokazać jak jest dobrze. Z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że trzeba w tym momencie i to już, dać ofertę konkretną nie tylko naszym zwolennikom, ale także osobom poszukującym pewnych rozwiązań czy chcącym budować swoją przyszłość w Polsce. A także naszym przeciwnikom, żeby zobaczyli, że my nie żartujemy. Uważam, ze nasz udział w wyborach jest nieunikniony, bo żeby na przykład wejść do mediów to wybory są jedynym momentem gdy muszą nas na antenę wpuścić. Także tutaj trzeba to wykorzystać.
RS: A to będzie daleka czy bliska przyszłość?
No teraz jest europarlament za rok, skoro już Aleksander Kwaśniewski na to konto zaczął pić, to my na to konto musimy zacząć coś robić. Wiadomo, że jak Aleksander Kwaśniewski zaczyna pić, to znaczy że jest wtedy w poważnym obrocie, że tak powiem, polityczno-gospodarczym. To znaczy najwyższy czas brać się do roboty.
NW: Joseph Goebbels mówił, że „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. W mediach głównego nurtu z uporem nazywa się członków ONR-u faszystami, antysemitami, zadymiarzami. Jaka forma walki z tą manipulacją mediów jest według Pana najskuteczniejsza?
No ja myślę, że nie ma co się kopać z koniem. Jak oni tak mówią, to niech sobie mówią. Ja podkreślam, że od 1939 roku najlepszych Polaków nazywa się faszystami, bandytami i innymi wywrotowcami, tak jest do dzisiaj. Jeżeli ktoś nas nazywa faszystą, to znaczy, że robi to w złej wierze, bo skądinąd faszyzm włoski wcale nie był takim złym ruchem politycznym i specjalnie żadnych zbrodni nie dokonał. Gdyby mnie nazywali komunistą, to bym dał im po mordzie, bo tego nienawidzę albo nazistą, bo oni naprawdę mordowali Polaków, to bym musiał reagować mocno. Faszysta niech im będzie, jeśli ktoś ma na oczach klapki, jest głupi i kłamie, to jest tylko jego problem. Pokazują, że propaganda obecnych czasów sięgnęła już dna, tak jak to było pod koniec lat 70. przed wybuchem Solidarności. Część osób doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że jest manipulowana, bo co innego płynie z ekranów, a co innego widzą we własnym portfelu, czy na ulicy, także tutaj ten rozdźwięk jest znaczny. Myślę, że często takie flekowanie nas przez media reżimowe wzbudza sympatię do nas zwykłych ludzi, bo „tamte sukinsyny ich nienawidzą, to muszą być porządni ludzie”. Jeśli negatywnie o nas mówią nasi wrogowie, to niech sobie mówią, jak oni chcą w nas widzieć takich strasznych ludzi no to się doigrają kiedyś może. Niech nie wywołują wilka z lasu, bo kto wie, co im kiedyś naród zrobi, bo okrągły stół udał się raz, że można było się przesiąść z partii komunistycznej do socjaldemokratycznej i ze stołka pierwszego sekretarza wojewódzkiego na prezesa banku. Drugi raz to my takiego interesu robić nie będziemy.
RS: Czy mógłby Pan wskazać jakie formy aktywności, podejmowanej przede wszystkim w celu promowania wartości patriotycznych, są według Pana najbardziej wskazane?
Bardzo różne. Najprostszą formą pokazywania swoich poglądów jest niewstydzenie się tych poglądów, jasne wypowiadanie się o nich. Dobrym pomysłem jest na przykład noszenie koszulek z motywami patriotycznymi. Tych rzeczy typu gadżetowego jest mnóstwo, młodzi ludzie chętnie po nie sięgają. Już nie mówię o aktywności takiej czysto politycznej, bo każdy robi to, do czego ma zdolności. Powstają patriotyczne piosenki hip-hopowe czy rockowe, w każdym obszarze w zasadzie można coś robić. Niech każdy robi co może, noszenie koszulek, uczestnictwo w debatach, chodzenie na wykłady różnych ciekawych ludzi, publicystów, oglądanie różnych filmów, chociażby tylko na YouTube ze znajomymi. Teraz jest wiele możliwości o których mi się nawet nie śni, ale się cieszę, że nowe technologie dają nam drogę do oddziaływania, kiedyś to żeby ludzi zawiadomić o czymkolwiek to trzeba było zrobić ulotkę, wydrukować tę ulotkę, pójść na miasto, dostać w dupę od zomowca, dostać kolegium, zapłacić, pakowali do woja za karę, wyrzucali ze studiów. A teraz siedząc w domu przy komputerze, można takie rzeczy zrobić, że to się w głowie nie mieści, masz na stronę internetową zaraz dwa tysiące wejść w ciągu jednego dnia. Z tego trzeba korzystać.
RS: Tylko, że są też minusy, młodzież nie czyta książek, a w Internecie pojawiają się czasem bzdury, które na dodatek ciężko jest zweryfikować.
Trudno. Ja żyłem w czasach, gdy była cenzura i nawet nie było gazet porządnych, książki to były wiadomo też z podziemia przywożone, także nie było też możliwości zapoznawania się, a i tak każdy wiedział o co chodzi. Jest wolność, jest ryzyko ale musimy być jednak na to przygotowani bo uważam, że lepiej się cieszyć z tej wolności i możliwości, niż bać się ryzyka. To, że istnieje Internet, to wiadomo, że daje większe możliwości kontrolowania nas, a z drugiej strony my jesteśmy przed nimi zawsze krok do przodu. I zanim oni pójdą na całość i polikwidują serwery no to możemy im tak napsuć krwi, że się nie pozbierają z rozumem. Także proszę się nie bać, teraz mniejsze jest ryzyko działania niż kiedyś. Podkreślam, gdy ja chodziłem do liceum, to za takie akcje uliczne jakie my robimy często, zaraz cię zwijała milicja, zaraz kolegium czyli karę wlepili, a to jeszcze dobrze, bo mogli też wsadzić do aresztu, kto studiował to od razu bilet do woja, a tam mu tak dali w skórę, że się z rozumem nie pozbierał. Kto pracował no to szła opinia do zakładu pracy, były konsekwencje. A ci co nam zrobią? No słuchajcie, wprawdzie paru chłopaków posadzili do aresztu na trzy miesiące, jakieś grzywny i tyle. A nikt cie nie weźmie do woja na poligon na trzy lata. Wiecie, tutaj nie bójmy się, bo ci Żołnierze Wyklęci mieli jeszcze gorzej, tam była kula w łeb. A dziś co, że ci głupi profesor będzie jazdę robił? No to jesteśmy albo zdeterminowani i się nie boimy, że nam ktoś palcem pogrozi albo się boimy i się nie bierzemy za rewolucję. Ja uważam, że nie ma co się bać, bo tu chodzi o losy przyszłego, waszego pokolenia, bo moi dziadkowie i rodzice mieli po drodze wojny światowe, rok 1920 mój dziadek przeżył jako ochotnik, komunizm, bezpieki, więzienia, cenzurę, wywalanie z pracy, różne trudności i ludzie dali radę i przeżyli, chociaż zmarnowali życie. I na jednej szali macie swoją przyszłość, jako zwykłych ludzi którzy zasługują na to, żeby mieć godne warunki życia, żeby wasze dzieci mogły się uczyć tego, co wy sobie życzycie, a nie głupia pani minister, żebyście zapracowali na emerytury, żebyście na stare lata jeździli na Wyspy Kanaryjskie. Walczycie o swoją przyszłość i proszę to zrozumieć, macie przed sobą szansę, żebyście wy i wasze dzieci żyli po prostu jak ludzie. A to, że przyświecają wam akurat hasła patriotyczne i piękne idee to powinno wam dawać siły, bo całkiem inaczej się walczy o coś, jeżeli chodzi tylko o michę żarcia a co innego, jak się walczy o Ojczyznę i Wolność – to uskrzydla i daje więcej odwagi. Także życzę wszystkiego najlepszego i trzymam kciuki za was.
Jest to fragment wywiadu, który został opublikowany w kwartalniku „Nowa Strategia” . Pełny zapis rozmowy dostępny pod adresem: