23 stycznia na łamach portalu wMeritum.pl opublikowaliśmy trzeci wywiad z naszego cyklu „NASZ WYWIAD”. Rozmówcą Damiana Zielińskiego był suspendowany duchowny, Jacek Międlar. Kilka dni temu otrzymaliśmy list od duchownego, którzy przeczytał treść rozmowy i postanowił się do niej odnieść. Poniżej publikujemy jego obszerny komentarz.
Dnia 23 stycznia na łamach wMeritum.pl został opublikowany wywiad z x. Jackiem Międlarem. Wśród licznych poruszanych kwestii padło pytanie o odmowę udziału Obozu Narodowo-Radykalnego w programie „Skandaliści”. Ksiądz Międlar porównał swoją obecną sytuację do opuszczenia Pana Jezusa w drodze na Golgotę, sugerując tym samym, że ruchy narodowe, które wspierał i którym pomagał, odwróciły się od niego, mimo iż walczy w słusznej sprawie. Zarzucił również panu Krzysztofowi Bosakowi, że nie zna się na teologii, komentując jego odejście z kapłaństwa jako złamanie złożonych ślubów.
Jako kapłan, który jednak woli pozostać anonimowy, pragnąłbym wyjaśnić kilka kwestii zasadniczych. Jest to szczególnie ważne, gdyż ksiądz Międlar nadal będzie mógł, świadomie lub nie, podobnymi komentarzami dyskredytować organizacje czy osoby, które celowo odcinają się od jego decyzji porzucenia kapłaństwa.
Św. Ignacy Męczennik w jednym ze swych listów mówi: Kapłaństwo jest najwyższą godnością z wszystkich godności stworzonych. Papież Pius XI zaś w swej encyklice o kapłaństwie „Ad Catholici Sacerdotii” porównuje kapłana do drugiego Chrystusa: Kapłan jest sługą Chrystusowym; jest przeto jakby narzędziem w ręku Bożego Zbawiciela w tym celu, aby w czasie dalej prowadził godne podziwu dzieło jego, które w nadziemskiej skuteczności swojej odnawiając ludzkość, obdarzyło ją kultem szlachetniejszym. Kapłan jest nawet, jak z całą słusznością mawiać zwykliśmy, “drugim Chrystusem”. Z chwilą święceń kapłańskich młody mężczyzna zostaje postawiony wyżej niż zwykły świecki, otrzymuje niezatarte znamię charakteru kapłańskiego, które pozwala mu spełniać najważniejsze funkcje kapłańskie, o których będzie mowa niżej. Tego charakteru nikt ani nic nie może usunąć, kapłanem pozostaje się na wieki. Z jednej strony jest to wielka godność, jednak z drugiej – poważne zobowiązanie aż do śmierci. Przytoczę tutaj tylko trzy kanony z Kodeksu Prawa Kanonicznego, które jasno mówią, kiedy duchowny traci stan duchowny, a tracąc go, do czego jest nadal zobowiązany:
Kan. 290 – Święcenia raz ważnie przyjęte nigdy nie tracą ważności. Jednakże duchowny traci stan duchowny:
przez wyrok sądowy lub dekret administracyjny, stwierdzający nieważność święceń;
przez karę wydalenia nałożoną zgodnie z przepisami prawa;
przez reskrypt Stolicy Apostolskiej, którego to reskryptu Stolica Apostolska udziela diakonom tylko z poważnych przyczyn, a prezbiterom z najpoważniejszych.
Kan. 291 – Oprócz wypadków, o których w kan. 290, n. 1, utrata stanu duchownego nie niesie z sobą dyspensy od obowiązku celibatu, która udzielana jest tylko przez Biskupa Rzymskiego.
Kan. 292 – Duchowny, który utracił stan duchowny zgodnie z przepisami prawa, traci z nim uprawnienia właściwe stanowi duchownemu, jak również nie podlega żadnym obowiązkom stanu duchownego, z zachowaniem przepisu kan. 291, ma zakaz wykonywania władzy święceń, z zachowaniem przepisu kan. 976, tym samym zostaje pozbawiony wszystkich urzędów, zadań i wszelkiej władzy delegowanej.
A więc Ksiądz porzucający sutannę nadal ma obowiązki kapłańskie. Jest dezerterem, dopóki nie zostanie prawnie wydalony ze stanu duchownego.
Być kapłanem to dostąpić największego zaszczytu, jakiego dostąpić można tutaj na ziemi. Wielkość kapłana mierzy się podług czynności, do jakich został powołany i uzdolniony przez święcenia kapłańskie. Godność kapłańską mierzy się ważnością obowiązków jakie mają do spełnienia – mówi św. Alfons de Liguori. A jakież to są główne, najważniejsze obowiązki kapłana? Odprawianie Mszy św., sprowadzanie Pana Jezusa Chrystusa na ołtarze i udzielanie Go ludziom do tego przygotowanym. Ponadto udzielanie rozgrzeszenia, odpuszczania grzechów tym, którzy za grzechy żałują i je pokornie wyznają. W tym celu zostaje się kapłanem. Odprawiać Mszę św. i spowiadać in persona Christi, czyli w osobie Chrystusa to największy zaszczyt, jakiego może dostąpić duchowny.
Innym z ważnych obowiązków jest nauczanie, głoszenie nauki przez Boga i Kościół do wierzenia nam podanej. Jako kapłani jesteśmy po to, by nauczać ludzi przede wszystkim prawd zawartych, czyli prawd wiary, dogmatów katolickich i moralności katolickiej, ponieważ bez ich wyznawania i bez postępowania według nich, nie można się zbawić. To są główne prawdy, które jako kapłani mamy przekazać wiernym. Dziś na łonie Kościoła Katolickiego propaguje się dogmatyczne błędy, dochodzi nawet do sytuacji, w których sami kardynałowie proszą o wyjaśnienia, jak np. w związku z dokumentem Amoris Laetitia. Hierarchowie, zamiast przekazywać niezmienną naukę katolicką, sieją indeferentyzm, zobojętnienie poprzez różne spotkania ekumeniczne, dni judaizmu, dni islamu itp. W takiej sytuacji głównym obowiązkiem duchownych jest jasne i klarowne nauczanie prawd wiary, by w dobie tego zamętu pojęć katolicy jednoznacznie wiedzieli, co jest prawdą.
Obecnie częściej porusza się kwestie nadużyć czy wołające o pomstę do nieba grzechy duchownych, które maja o wiele cięższy wymiar moralny, niż grzechy osób świeckich. Naszym zadaniem jako kapłanów z pewnością nie jest wybielanie nadużyć duchowieństwa katolickiego i zamiatanie ich pod dywan. Ale cóż mają zrobić ludzie, którzy słyszą raz po raz o kolejnych nadużyciach i skandalach, do kogo mają pójść? Istnieją jednak zgromadzenia, w których, o ile mi wiadomo, nie ma podobnych nadużyć. Nie dając ludziom możliwości wyboru, nie pokazując, gdzie znajdą zdrową naukę i prawdziwie pobożnych kapłanów, zostawia się ich w trudnej sytuacji. Poza tym, kto zapłaci najwięcej za to wszystko, co duchowieństwo czyni złego? Nie księża, którzy zrzucili sutannę, ani księża, którzy sutann nie noszą, ale ci księża, którzy codziennie zakładają sutannę. Trzeba z pewnością piętnować chorobę, ale również i wskazywać na źródło tej choroby. Należy jasno przyznać, że jedną z przyczyn jest doktryna i reformy Soboru Watykańskiego II. Upadek moralny duchowieństwa rozpoczął się po Soborze Watykańskim II, czyli dokładnie wtedy, gdy nowa teologia wyparła tradycyjną moralność, aby za swój przyjąć mit rewolucji seksualnej – przypomina prof. Roberto de Mattei. Z tego zatrutego źródła wziął się obecny marny stan duchowieństwa, które otrzymało niewystarczającą formację w seminarium, brak surowej dyscypliny seminaryjnej i zakonnej, która niegdyś przesiewała niezdatnych do kapłaństwa. Tak bardzo propagowane ostatnimi czasy otwarcie Kościoła na świat i na jego zgubny wpływ spowodowało ograbienie seminarzystów z solidnej nauki katolickiej, która mogła ich ugruntować w przekonaniu, że są w JEDYNEJ arce zbawienia, którą jest Kościół Katolicki. Niestety, pozbawienie tego seminarzystów prowadzić może w konsekwencji do zeświecczenia kapłanów, ponieważ szybko ujawni się brak silnych przekonań oraz głębokiej świadomości, kim tak naprawdę są. Rozlazła dyscyplina sprzyja ponadto przyjmowaniu do stanu kapłańskiego osób, które są do tego z różnych przyczyn niezdolne, jak na przykład mają skłonności homoseksualne.
Czy nie można jednak pozostać kapłanem i dalej głosić prawdę? Przykład kapłanów, którzy stanowczo piętnowali i nadal piętnują błędy oraz nadużycia w Kościele pokazuje, że jest to możliwe. Są zgromadzenia, gdzie można rozwijać się jako kapłan i służyć Kościołowi Katolickiemu głosząc i wyznając nieskażoną naukę oraz żyjąc według ideału kapłańskiego.
Smutne jest widzieć współbrata w kapłaństwie, który zrzuca sutannę i pozbawia się działalności najważniejszej, której żadne pisanie artykułów i kręcenie filmików nie zastąpi. Czy to wszystko może się równać z odprawianiem Mszy świętych, z udzielaniem rozgrzeszenia, Chrztu świętego, uczeniem małych dzieci prawd Wiary podczas przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej, głoszeniem nauk przedmałżeńskich czy pozbawionym rozgłosu formowaniem młodych ludzi, którzy zwracają się z prośbą o pomoc duszpasterską? Taka praca byłaby z pewnością możliwa, gdyby nie publiczne wystąpienia, a szczególnie ostentacyjne wyciąganie afer moralnych. Można więc zadać sobie pytanie, z czego większy byłby pożytek dla Boga, Kościoła, Ojczyzny? Kapłan, który odchodzi ze swojego stanu, nie może już czynić tego, co przynosi największe dobro Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Dziennikarzem, politykiem czy youtuberem może być każdy, kapłanem – nie.
Może padnie tutaj argument, że ksiądz Międlar został pozbawiony swych funkcji kapłańskich poprzez nałożenie na niego kary suspensy. Kara ta jest nakładana po to, by zmusić kapłana do poprawy. Nie znam tego przypadku na tyle dokładnie, by stwierdzić, czy kara była zasadna, a więc i ważna. Nie wgłębiając się w szczegóły tej sprawy, należy zaznaczyć, że suspensa może mieć różny wymiar:
Kan. 1333 – § 1. Suspensa, która może być stosowana jedynie do duchownych, zabrania:
wszystkich lub tylko niektórych aktów władzy święceń;
wszystkich lub tylko niektórych aktów władzy rządzenia;
wykonywania wszystkich lub niektórych uprawnień lub zadań związanych z urzędem.
Z wypowiedzi księdza Międlara można wnioskować, że odebrano mu niektóre uprawnienia lub zadania związane z urzędem bądź niektóre akty władzy rządzenia tj. prawo nauczania publicznego. Nie zabroniono jednak księdzu odprawiania Mszy św. i spowiadania, a zatem tego, co najważniejsze. Czy można więc uzasadnić porzucenie przez księdza Międlara kapłaństwa i polecanie mówienia sobie na pan tylko dlatego, że zabroniono mu sprawowania części funkcji kapłańskich?
Trzeba przyznać, że obecnie duchowieństwo katolickie jest zahukane przez opinie publiczną i poprawność, czego nie można było powiedzieć o księdzu Międlarze. Warto przytoczyć tutaj słowa x. Gurgacza, któremu jeden z kapłanów odmówił spowiedzi bojąc się ewentualnych represji ze strony komunistów: Drogi księże… przykro mi tylko, że po udzieleniu rekolekcji moim chłopcom i po wyspowiadaniu ich ja sam zostanę na Wielkanoc bez spowiedzi. … Nasuwa się mi jeszcze bolesna refleksja, że jeśli większość księży w Polsce jest tak wystraszona i zahukana tupetem czerwonych, to co będzie w razie większego prześladowania? Obawiam się, by Kościół nie poniósł w kraju podobnych strat jak we Francji w 1798 r. podczas rewolucji, gdzie mnóstwo kapłanów uległo terrorowi, a nawet zaparło się wiary.
Jeśli motywem karania księdza Międlara było takie właśnie zahukanie, to przyznać należy, że jest to zachowanie haniebne.
Nierzadko można się dziś spotkać z zarzutem wobec duchowieństwa dotyczącym tego, że zajmują się polityką, czego robić nie powinni. Jako odpowiedź na te oskarżenia przytoczę komentarz do wcześniej obowiązującego Kodeksu Prawa Kanonicznego autorstwa księdza Franciszka Bączkowicza C.M., a więc kapłana ze zgromadzenia księdza Międlara: Ponieważ od zarządzeń politycznych zależy w wielkiej mierze także dobro wiary i Kościoła, dlatego Kościół nie tylko pozwala, ale i zaleca duchownym brać udział w życiu politycznym, zawsze jednak z tym zastrzeżeniem, że nie ucierpią na tym obowiązki duchowne, a duchowni urzędu swego duchownego nie nadużyją do celów czysto politycznych.
Powyższy cytat pokazuje, że działalność polityczna księdza Międlara powinna spotkać się ze zrozumieniem. Celem niniejszego artykułu nie jest więc jego potępienie, ponieważ dostrzegam również zalety i zasługi księdza Międlara. Jako kapłan nigdy jednak nie mógłbym poprzeć odejścia z kapłaństwa. Myślę, że podobna jest postawa pewnych środowisk czy osób, którym ksiądz Międlar zarzuca brak kompetencji w teologii oraz wycofywanie się mimo dawnej współpracy. Osoby te nie podejmują jawnej krytyki, ponieważ byłoby to niewdzięcznością za to, co ksiądz Międlar dla nich zrobił, będąc jeszcze kapłanem. Z drugiej jednak strony wyrazem braku szacunku dla kapłaństwa katolickiego byłoby zachowywanie się w tej sytuacji – czyli po porzuceniu przez księdza Międlara kapłaństwa tak, jakby nic się nie stało. Tym wycofaniem się i milczeniem pełnym bólu wykazują postawę godną katolików, którzy cenią i szanują swoich kapłanów. Pokazują tym samym, że potrzebują kapłanów, duszpasterzy, a nie dziennikarzy.
„NASZ WYWIAD” z Jackiem Międlarem mogą państwo przeczytać W TYM MIEJSCU.