Anna Lewandowska o aborcji. Trenerka fitness w rozmowie z „Wprost” zdobyła się na bardzo osobiste wyznanie w tej sprawie. Na końcu zastrzegła jednak: „Szanuję to, że ktoś może mieć inne zdanie”.
Temat aborcji powrócił wraz z rocznicą wydania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającego prawo w tym zakresie. Do wydarzeń sprzed roku wróciła Anna Lewandowska w rozmowie z „Wprost„. Żona jednego z najlepszych piłkarzy świata przyznaje, że nie bała się zabierać głosu w drażliwych społecznie wątkach.
– Na stories zabrałam stanowisko zarówno w sprawie sytuacji rodzin na granicy, jak też Polexitu. Po prostu zrobiłam to delikatnie. Wolę sugerować, jakie mam zdanie niż je wykrzykiwać, albo komuś coś narzucać. Kiedy zdarzało mi się to robić mocniej w przeszłości, to mój głos bywał przeinaczany – podkreśliła.
W tym kontekście nawiązała do protestów zwolenników aborcji. – Kiedy wybuchły protesty, to napisałam, że politycy nie powinni wkraczać w pewne obszary życia. Jak dodałam ten post, to reakcje były pozytywne, że „Ania wspiera kobiety”, że „Ania udzieliła poparcia”. A dzień później, chociaż nic nowego nie napisałam, było już zupełnie inaczej, że ja się nie utożsamiam, że powinnam była jeszcze bardziej wesprzeć – przypomina.
Trenerka postanowiła podzielić się osobistym wyznaniem ws. aborcji. – Jestem osobą wierzącą. Moja mama nakręciła film o Stanisławie Leszczyńskiej, której dr Mengele kazał w Auschwitz zabijać każde nowo narodzone dziecko – zauważyła.
– Ona w obozie była aniołem dla matek, odebrała 3 tys. porodów. To jest przecież nasza rodzina, ciocia mojej mamy. Dlatego sama nie zdecydowałabym się na aborcję. Ale szanuję to, że ktoś może mieć inne zdanie – dodała.