KoLiber Kalisz wystosował list otwarty do prezydenta miasta. Stowarzyszenie upomina się w nim, by nie nazywać rocznicy wejścia do Kalisza Armii Czerwonej „wyzwoleniem”.
Szanowny Panie Prezydencie,
zbliża się 70. rocznica rozpoczęcia okupacji sowieckiej na terenie Kalisza, przez niektórych dla niepoznaki nazywaną „rocznicą wyzwolenia”. Faktem jest, że tego dnia skończyła się w naszym mieście zbrodnicza okupacja niemiecka. Jednakże, na miejscu pokonanych Niemców nie odrodziła się wolna i niepodległa Rzeczpospolita, lecz marionetkowe państwo ogołocone ze swoich wschodnich ziem, całkowicie podporządkowane Związkowi Sowieckiemu, który ramie w ramię z III Rzeszą napadł na naszą ojczyznę we wrześniu 1939 roku. Tego dnia do naszego miasta na obcych bagnetach wprowadzono komunizm – totalitarny ustrój w swojej opresyjności nie ustępujący nazizmowi.
Czytaj także: Zarys historii Armii Krajowej
”Wyzwoliciele” od samego początku swojej obecności budzili postrach i zgorszenie. Znane są licznie udokumentowane przypadki gwałtów na polskich kobietach, grabieży mienia, dewastacji posiadłości ziemiańskich. Kilkadziesiąt tysięcy naszych Rodaków (głównie żołnierzy Armii Krajowej i ich rodzin) zostało wywiezionych w głąb ZSRR w kolejnej fali deportacji.
Wydarzenia te to swoiste preludium do czarnych lat stalinizmu – niszczenia przedsiębiorców w ramach ”Bitwy o handel”, początku walki z Kościołem Katolickim, prób kolektywizacji rolnictwa oraz przede wszystkim zastosowania szerokiego aparatu represji wobec podziemia niepodległościowego, także w Kaliszu i okolicach.
Jeden z oskarżonych o działalność w podziemiu więźniów ubeckiej katowni, która obecnie jest gmachem I Liceum im. Adama Asnyka tak wspominał swój pobyt w niej w wywiadzie dla ”Życia Kalisza”:
”Cele były bardzo małe, a trzymano tam nawet czterech więźniów. Miejsca było więc niewiele. Do dzisiaj doskonale wszystko pamiętam: maleńkie okienka wychodziły na uliczkę, która wtedy była ulokowana między szkołą i dzisiejszym bankiem PKO SA. Uliczka prowadziła od Grodzkiej do Parczewskiego. Siedząc w areszcie widziałem jedynie nogi przechodzących ludzi. Wolałem jednak patrzeć na ulicę, a nie na korytarz aresztu. Kilka razy przez dziurkę od klucza widziałem, jak wyciągano z celi więźniów i prowadzono ich na przesłuchania. UB-ecy wołali aresztowanego na korytarz, a następnie bili go do nieprzytomności solidnymi dębowymi nogami od stołu czy krzesła. Bili, dopóki więzień nie zasłabł. A gdy zemdlał, polewali go wodą z wiadra, żeby odzyskał świadomość. Tak przygotowany szedł na przesłuchanie.”
W świetle wyżej wymienionych faktów pragniemy w imieniu własnym, jak i wielu mieszkańców Kalisza, zaapelować o zerwanie z niechlubną tradycją magistratu i zaprzestaniu celebrowania 23. stycznia tak zwanego wyzwolenia miasta. Podczas niedawnej kampanii wyborczej często wspominał Pan o potrzebie ponownego upodmiotowienia mieszkańców. Wzywał Pan do „skruszenia betonu” panującego w mieście, dlatego cieszymy się, że okazja ku temu nadarzyła się tak szybko.
Z poważaniem,
KoLiber Kalisz