Oberschlesien to doskonały przykład, że można robić muzykę na światowym poziomie, nie tracąc przy tym własnego pierwiastka kulturowego. O muzyce i kompozycjach, inspiracji Rammsteinem, o śląskości, o lokalnym patriotyzmie i o przyszłości Oberschlesien rozmawiałem ze współzałożycielem i perkusistą zespołu – Marcelem Różanką.
Skąd pomysł na metal industrialny zaśpiewany po śląsku? Nie ukrywam, że jest to fascynujące połączenie, bo ten gatunek wydaje się wyjątkowo pasować do Śląska. Czy moje spostrzeżenie jest słuszne?
„Ślonska godka” to muzyka! Śląski wielokrotnie był używany przez kabareciarzy w skeczach, znajdziemy go w piosenkach biesiadnych i…. najczęściej odbierany przez ludzi z zewnątrz jako trochę prostacki, raczej śmieszny. Dla mnie, od zawsze, śląski brzmiał, i brzmi wspaniale – jest bardziej melodyjny niż niemiecki, znacznie twardszy od np. polskiego, czeskiego, rosyjskiego. Idealnie wpisuje się w melodykę dance metalu czy industrial metalu. Do momentu powstania zespołu Oberschlesien nikt ze śląskich muzyków, w taki sposób i na taką skalę, nie wykorzystał śląskiego na 100% poważnie. Nawiążę teraz do formacji Rammstein – oni zmierzyli się z językiem niemieckim, przez wielu, ze względów historycznych, bardzo źle odbieranym, i osiągnęli sukces! W jednym z wywiadów przyznali się, że zaczęli śpiewać po niemiecku, bo…. nie znali angielskiego.
No właśnie. Nazywa się Was „polskim Rammsteinem”. Nagraliście na debiucie trzy covery Niemców. Image wydaje się inspirowany nimi. Nie żałujecie trochę tego, że to wszystko dodatkowo wzmacnia porównania, które mogą być z lekka uciążliwe?
Absolutnie nie boimy się tego porównania, wręcz jesteśmy z tego dumni! Nasza pierwsza płyta była inspirowana ich twórczością. Na pewno nie wszyscy wiedzą, że Rammstein również przyznaje się do inspiracji takimi zespołami jak: Laibach, Opch czy Ministry, grającymi znacznie wcześniej. Trzeba przyznać, że zrobili to po prostu najlepiej i stąd ich wielki, ogólnoświatowy sukces. Ja to tłumaczę tak: można tymi samymi narzędziami pracować na sto rożnych sposobów. Od zarania dziejów muzyki ktoś kimś się inspirował, to naturalna ewolucja. Ważne w tym wszystkim jest to, by pozostać sobą… bardziej niż inspiracją. Kto miał okazję być na naszym koncercie, wie o czym mówię.
Być porównanym z jedną z najpotężniejszych kapel świata to dla nas wielki zaszczyt i wyróżnienie. Utwory inspirowane na pierwszej płycie jak i covery, które gramy na koncertach, są swoistym oddaniem chłodu naszemu wielkiemu guru.
Na debiucie nagraliście utwór Powstaniec. Z podobnych pobudek powstał kawałek Szola. Zespoły rockowe często unikają takich tematów, często siląc się na kosmopolityzm i wizerunek światowców. Skąd u was to przywiązanie do małej ojczyzny i historii lokalnej?
Z tego samego powodu, dla którego śpiewamy po śląsku. Z wielkim szacunkiem podejmujemy bardzo poważne tematy, bo tak jesteśmy wychowani – szanujemy i kochamy nasz chajmat (naszą Małą Ojczyznę). Wiem, że to niestety dziś nie jest modne. Większość śpiewa o pierdołach, może się wstydzą, albo stracili wiarę… My po prostu tak nie chcemy, wolimy pokazać, że można i trzeba szanować nasze dziedzictwo i być patriotą ponad wszystko!
Zaskakiwać może, że w industrialnym sosie podawane są teksty, które potrafią złapać za serce (Mamo) czy ukazują szarą rzeczywistość pracy górnika (Richter). Nie obawialiście, że to może się ze sobą po prostu gryźć?
Typ muzyki, którą wykonujemy, daje takie możliwości, że nawet się tego nie spodziewałem. Chcemy ostro, strasznie – brzmi bardzo dobrze; chcemy głęboko chwycić za serce – brzmi bardzo dobrze; chcemy poważnie, pompatycznie – to samo; chcemy śmiesznie – jeszcze lepiej! To jest po prostu fantastyczne, jak wszechstronnie elastyczny jest ten gatunek muzyczny. Może trochę jest w tym naszej zasługi…? Ale zdecydowanie to potencjał tego gatunku!
Singiel promujący nową płytę, wskazuje rozwinięcie stylistyki z debiutu. A jak to będzie na całej płycie? Planujecie czymś zaskoczyć słuchacza?
Pierwszy singiel promujący nasz drugi album jest delikatnie „zmiękczony”, co czują wszyscy, którzy nas znają. Zrobiliśmy to po to, aby dotrzeć do jak największej rzeszy odbiorców, a przede wszystkim, żeby się pojawić na stałe w radiu. Zdradzę trochę tajemnicy – „To nie sen” pojawi się również w wersji ciężkiej, metalowej, ale również w wersji klubowej. Taka strategia już nam się opłaciła, bo dostajemy mnóstwo dobrych recenzji od nowych fanów z całej Polski. Czekamy bardzo na wejście singla do ogólnopolskich stacji radiowych. Jeżeli chodzi o materiał na płycie – na pewno będzie różnorodny. Nie zapominajcie – my lubimy zaskakiwać!
Śląsk jest zagłębiem oryginalności na polskiej scenie muzycznej. No bo, oprócz waszej muzyki, jest na Śląsku prężna scena bluesowa. Śląsk ma ponadto niesamowicie mocną reprezentację w polskim black metalu. Ponadto legendy rocka progresywnego (SBB) i metalu (Kat) również pochodzą ze Śląska. Zastanawialiście się czasami, skąd śląska ziemia rodzi tyle muzycznych diamentów?
To jest trochę tak, jak z powstaniem bluesa na plantacjach bawełny. Śląsk to od zawsze ciężka praca, która wywołuje w ludziach chęć oderwania się od szarej rzeczywistości. Człowiek sobie zaśpiewa, zagwiżdże, zagra na harmonijce, i świat od razu jest kolorowy. Ludzie się łącza, stają się sobie bliżsi – i to jest właśnie najważniejsze! Muzyka to po prostu potężny, magiczny narkotyk, który potrafi zmieniać zło w dobro; przynajmniej ja tak to odczuwam (śmiech).
Staliście się znani dzięki programowi „Must Be The Music”. Co sądzicie o tej formie promocji – poprzez telewizyjne talent show? Nie baliście się oskarżeń, że występ w programie może być odebrany jako zwykłe parcie na szkło?
Zdecydowaliśmy się na występ w „Must Be The Music” bo uznaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani i wiedzieliśmy, czego chcemy. Wybraliśmy ten program, ze względu na bardzo kompetentne Jury oraz otwartość na odrębności kulturowe. Uważam, że nieustannie podejmujemy ryzyko, w tym przypadku groziło nam „ zmieszaniem z błotem”, jednak tak się nie stało (śmiech). Nie sztuka grać w garażu i w piwnicy… Jestem pewny, ze każdy muzyk chce występować przed publicznością. Program pomógł nam w rozpoznawalności zespołu i dał dobra promocję.
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Wszyscy znamy to motto (śmiech).
Idziecie jak burza. Niedawno nagraliście debiut, wydany pod koniec roku 2013. Gracie mnóstwo koncertów, zdążyliście zmienić wydawcę, a na horyzoncie jest nowa płyta. Skąd ta erupcja energii, która daje Wam siłę do intensywnej działalności?
Ta siła płynie z całego zespołu oraz z koncertów. Każdy z zagranych koncertów był/jest podniosłym przeżyciem. Nasze koncerty to niezwykłe show, głównie z powodu naszej nieukrywanej autentyczności. My nie udajemy, nie jest to projekt specjalnie wyreżyserowany i przygotowany na moment, chwilę, kilka lat. Gramy dokładnie to, co mamy w duszy, sercach. Jestem pewny, że każdy, kto był na naszym koncercie, dokładnie tak to odbiera. Nasza muzyka i koncerty to tajemnicza magia, która swoją aurą dociera do coraz większej publiczności.
Poza tym jesteśmy zgrana grupą ludzi, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu i chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że jesteśmy rodziną.
Wcześniej wspomniałem o zmianie wydawcy. Dlaczego się ona dokonała?
To nie zmiana wydawcy, tylko po raz pierwszy mamy wydawcę (śmiech). Pierwszą płytę wydaliśmy sami, skorzystaliśmy tylko z usług dystrybutora (był nim Mystic, przyp. red.). Nie znając showbiznesu, nie bardzo poradziliśmy sobie z promocją, stacjami radiowymi itd. Dlatego przy drugim albumie zdecydowaliśmy się na wytwórnię. Z grona ofert wybraliśmy SP Records, jesteśmy po premierze pierwszego singla i … czekamy na efekty (śmiech).
Jakie macie plany na jesień, oprócz nowej płyty? Koncerty?
Jesień i wiosna 2015 to bardzo, bardzo pracowite dla nas miesiące. Jesteśmy w trakcie trasy koncertowej, przygotowujemy materiał na drugi album. Bierzemy udział w wielu wydarzeniach charytatywnych, m.in. odwiedzamy młodzież w szkołach. Naprawdę, na nadmiar wolnego czasu nie narzekamy.
Ostatnie pytania zahaczy poważnie o politykę. Jestem bardzo ciekawy waszego zdania, szczególnie, że epatujecie śląskością – jakie macie zdanie o Ruchu Autonomii Śląska?
Absolutnie nie mamy i nie chcemy mieć nic wspólnego z polityką. Jesteśmy w 100% apolityczni. Nie będziemy więc oceniać i opiniować żadnych nurtów politycznych w kraju. Osobiście bardzo boleję nad tym, że język śląski został tak mocno upolityczniony.
Zakładając zespół, miałem ważny cel – pokazać światu, że Śląsk jest naprawdę fajny. Z mocno przemysłowego staje się regionem nowoczesnym i kreatywnym. Mamy tu kilka wspaniałych, ogólnopolskich festiwali, wspaniałe obiekty teatralne, koncertowe i przede wszystkim cudownych i nieprzeciętnych ludzi. Zespół Oberschlesien ma łączyć wszystkich ludzi i zacierać sztucznie nadmuchane granice. I tak się dzieje, obserwujemy to na koncertach w całej Polsce. Przecież jesteśmy braćmi, jak mówił nasz święty Jan Paweł II, i – ja w to wierzę!
Foto: Oberschlesien.