Marcin Miotk, polski alpinista, który jako pierwszy Polak zdobył Mount Everest bez użycia tlenu, opublikował wpis w serwisie Facebook. Skomentował w nim wyprawę Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol na Nanga Parbat.
Miotk zamieścił na Facebooku długi wpis. Jak przyznaje, składa się na niego kilka refleksji po wydarzeniach na Nanga Parbat. Alpinista zawarł je w sześciu punktach.
Niestety jeśli chodzi o przyczyny sytuacji w jakiej znaleźli się Tomek i Eli to dla mnie jest to Broad Peak 2.0 – oni po prostu zameldowali sie na szczycie totalnie wyczerpani po zdecydowanie za długim ataku szczytowym na słabej aklimatyzacji. Z przykrością stwierdzam, że to był klasyczny „summit fever” – pisze w pierwszym z nich.
Miotk pyta, gdzie przebiega granica między pasją a odpowiedzialnością. Ileż to małych dzieci w ostatnim czasie osierocili (tylko polscy) alpiniści. Wiem że polscy kierowcy, alkoholicy osierocili z pewnością więcej – ale ja tego zrozumieć nie mogę. Wiem, że jest to trudne, bo to pasja, ale czy koniecznie trzeba to ryzyko tak podnosić, aby w dwójkę bez zespołu zabezpieczającego atakować ośmiotysięcznik zimą. Czy to jest więcej warte niż uśmiech dziecka czekającego na tatę w domu? Dla mnie pytanie retoryczne. Ja nie chce takich bohaterów co osierocają dzieci, a w szczególności takich co nie pomyśleli przed wyprawą , że mogą nie wrócić i nawet nie wykupili (nie mam na myśli Tomka bo nie wiem jak było – piszę ogólnie) porządnego ubezpieczenia, aby zabezpieczyć rodzinę na przyszłość. Bohaterami to będą matki i żony, które zostały same z dziećmi – stwierdził.
Krytyka Francuzów, szacunek dla ratowników
Alpinista krytycznie ocenił również zaangażowanie strony francuskiej w akcję ratunkową. Jak przyznaje, gdy dowiedział się o problemach pary himalaistów, uznał, że Mackiewicz ma szczęście, iż jego towarzyszką jest obywatelka Francji. Dlaczego? Bo Francja jako globalny gracz, mocarstwo atomowe ZROBI ABSOLUTNIE WSZYSTKO aby uratować swoja obywatelkę – wyjaśnia Miotk i dodaje, że w tym aspekcie bardzo się pomylił. Francuzi w krytycznym momencie nie zrobili ABSOLUTNIE NIC. Wstyd – przyznaje.
Miotk przyznał także, iż wspinaczom z wyprawy na K2, którzy wzięli udział w akcji ratunkowej należy się ogromny szacunek. Jestem pełen podziwu jak sprawnie i szybko pomogli Francuzce. Z przykrością dla rodziny Tomka, stwierdzam że podjęto słuszną decyzję o zakończeniu tej konkretnej akcji – na pewno zespół, który ratował Eli był zbyt zmęczony, aby od razu podjąć dalszą akcję w niesprzyjającej pogodzie, na dość jeszcze słabej aklimatyzacji – pisze.
źródło: Facebook/Marcin Miotk
Fot. Facebook/Tomek „Czapkins” Mackiewicz