W walce określanej przez komentatorów mianem „walki roku” Amerykanin Floyd Mayweather Jr. pokonał niejednogłośnie na punkty Meksykanina Saula Canelo Alvareza. Gala odbyła się nad ranem na terenie hotelu MGM Grand w Las Vegas.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Stawką dwunastorundowego pojedynku były mistrzowskie pasy federacji WBA i WBC w kategorii junior średniej. Pojedynek nie przyniósł jednak spodziewanych emocji, dominacja 37- letniego Mayweathera nie podlegała dyskusja nawet przez chwilę, właściwie tylko w początkowych trzech rundach walka była wyrównana, gdyż Amerykanin nie forsował tempa. Młodszy od swojego przeciwnika o 14 lat Meksykanin był w tej walce zaskakująco ociężały ( chociaż trzeba pamiętać, że aby do niej przystąpić musiał zbić nieco wagę w ciągu ostatnich tygodni ), jego ciosy były sporadyczne, a kiedy już się pojawiały Mayweather znakomicie je kontrował. Czarnoskóry zawodnik dominował do końca walki, a symbolem niemocy Canelo była sytuacja z jedenastej rundy, kiedy to po uniku rywala, trafił sierpowym w liny. O ile wygrana na punkty, bardziej doświadczonego z zawodników nie dziwi, o tyle jest rozmiar, dla każdego kto widział walkę musi być zdumiewający- jeden z sędziów ogłosił remis 114:114, dwaj pozostali wskazali na gładkie zwycięstwo popularnego Pretty Boya , który za dzisiejsze starcie otrzymał aż 41 milionów dolarów, podczas gdy jego przeciwnik, który pożegnał się z pasem WBC zgarnął „tylko” 12 milionów. Dla niepokonanego Amerykanina była to 45 wygrana na zawodowym ringu, z kolei Alvarez przegrał po raz pierwszy. Jego aktualny rekord to 42-1-1.
Walkę wieczoru poprzedziły trzy inne pojedynki, w tym dwa o mistrzowskie pasy. W żadnym z nich nie mieliśmy jednak nokautów, wszystkie zakończyły się werdyktami sędziów punktowych. Najpierw na ring wyszli w wadze junior półśredniej Meksykanin Pablo Cesar Cano i Brytyjczyk Ashley Teofano. Przewaga mniej doświadczonego Latynosa nie podlegała dyskusji, zwłaszcza w początkowych rundach, jednak i tutaj sędziowie zaskoczyli wydając niejednogłośny werdykt- 2:1 dla Cano. Potem na ringu w Las Vegas zaprezentowali się w walce o pas prestiżowej federacji IBF w wadze junior średniej ( tej samej, w której potem rywalizowali Mayweather i Alvarez ) obrońca tytułu Amerykanin Ishe Smith, dla którego była to pierwsza obrona pasa i pretenent do tytułu- Meksykanin Carlos Molina. Walka była toczona w jednostajnym, bardzo wolnym tempie, czego wyrazem były częste gwizdy publiczności. Ostatecznie, na punkty w stosunku 2-1 wygrał nieco aktywniejszy Molina, któremu w odróżnieniu do obrońcy pasa, przynajmniej chciało się próbować zadawać groźne ciosy. W trzeciej z walk poprzedzających starcie gigantów światowego boksu, rywalizowali broniący pasów WBA i WBC w wadze junior półśredniej Amerykanin Danny Garcia i pretendent do tytułów Argentyńczyk Lucas Martin Mathysse. Faworytem bukmacherów był słynący z nokautów Argentyńczyk, jednak jego plany pokrzyżowała kontuzja prawego oka. Ostatecznie, co prawda, dotrwał do końca zakontraktowanej na 12 rund walki, jednak nie był zagrożeniem dla mądrze bijącego i kontrolującego przebieg wydarzeń na ringu pochodzącego z Portoryko Garcii, który obronił pasy dwóch najsłynniejszych bokserskich federacji.
Reasumując, gala w Las Vegas rozczarowała. Walki nie były tak ciekawe, jak się zapowiadało, a najwięcej emocji budziły dziwne decyzje niektórych sędziów punktowych, gdyż każda z czterech walk z punktu widzenia kibiców wydawała się jednoznaczna do wskazania zwycięzcy i przegranego.
Foto: Chamber of Fear/ Wiki Commons