Nie ma rzeczy istotniejszej niż pozbycie się PiS – uważa były premier Leszek Miller. Eurodeputowany przekonuje, że na szczegółowy program przyjdzie czas po wyborach, teraz opozycja powinna po prostu przejąć władzę…
W styczniu stało się jasne, że największe marzenie Donalda Tuska jest nierealne. Wspólna lista opozycji przeszła do historii jako niespełniony plan na wybory w 2023 i już tylko nieliczni mają jakąkolwiek nadzieję, że coś się w tej sprawie zmieni.
Tymczasem Szymon Hołownia, którego oskarża się o fiasko planu Tuska, we wtorek ogłosił swojego nowego partnera politycznego. Mowa o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. To właśnie z Polskim Stronnictwem Ludowym formacja Hołowni zamierza stworzyć „wspólną listę spraw”.
Przez wielu komentatorów dzisiejsza wspólna konferencja liderów Polski 2050 i PSL została odczytana jako zapowiedź wspólnego startu, który ma poprzedzić ogłoszenie wspólnego programu wyborczego.
Najpierw odsunięcie PiS od władzy, potem program. Miller o planie opozycji
Czy opozycja rzeczywiście potrzebuje programu? Leszek Miller uważa, że w obecnym stanie państwa, nie jest to konieczne. Najważniejsze w opinii byłego premiera jest teraz odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy. „Dziś znów poza hasłem odsunąć PiS od władzy usłyszałem, że trzeba mieć programową ofertę” – podkreślił.
Z wypowiedzi eurodeputowanego wynika, że programowe założenia zostaną ujawnione w zasadzie dopiero po wyborach. „Tymczasem nie ma rzeczy istotniejszej niż pozbycie się PiS. To jest cały program! Na szczegóły przyjdzie czas po wyborach” – pisze Miller.
„Niestety widzimy polityczne przedszkole w czasie kiedy PiS wspina się na szczyty ogłupiania swoich wyborców. Może i Tusk ma wiele cierpliwości, ale nie wiem czy wyborcy będą równie wyrozumiali dla przedszkolaków” – dodał.
Hołownia i Kosiniak-Kamysz słusznie mówią, że rozdrobnienie opozycji byłoby najgorsze co mogłoby nas spotkać w wyborach. To po co działają na rzecz rozdrobnienia opozycji?
— Leszek Miller (@LeszekMiller) February 7, 2023