Nie ma wątpliwości – ten zaszczytny tytuł należy się panu Mateuszowi Morawieckiemu, ministrowi rozwoju i finansów. Gdy w 2015 roku wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość, wiele osób twierdziło, że teraz gospodarką zajmie się fachowiec obeznany w swojej dziedzinie, prezes banku, mający całe lata doświadczenia w tym zakresie. Optymizm Polaków został jednak wystawiony na próbę.
Zacznijmy nie od samych czynów, a od słów, choć akurat tutaj jedno przekłada się na drugie. Pan Morawiecki stwierdził, że „niewidzialna ręka wolnego rynku musi być wsparta jak najbardziej widoczną ręką państwa”. W tym momencie wszyscy wolnorynkowcy głosujący na PiS, powinni schować głowę w piasek, a następnie przemyśleć, kogo pośrednio dopuścili na tak ważne stanowisko. Ale to nie wszystko – w lipcu ubiegłego roku p. Morawiecki podzielił się z nami opinią, że wysokie podatki to forma współczesnego patriotyzmu, a demonizowanie większych obciążeń jest hańbą, której żaden uczciwy człowiek nie powinien się dopuścić. Znacie skądś tę retorykę? Jeśli nie, to odsyłam do programu Partii Razem.
A co czynami? No to po kolei
Czytaj także: Mentzen dla wMeritum.pl: Ludzie większą wagę przykładają do spraw światopoglądowych, a mniejszą do gospodarczych
- 500+ na kredyt
- podatek handlowy
- podatek bankowy;
- przeniesienie części pieniędzy z OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej;
- podniesienie kwoty wolnej od podatku do marnych 6600 zł przy jej jednoczesnej likwidacji dla najlepiej zarabiających, a więc biedni nie skorzystają prawie wcale, bogatsi stracą;
- podniesienie akcyzy na paliwo i papierosy;
- podatek od hipermarketów;
- podniesienie kosztów pracy poprzez zwiększenie stawki minimalnej
- przejęcie banku Pekao SA
- wprowadzenie Jednolitego Pliku Kontrolnego
…i wiele, wiele więcej.
Jak więc widać, wicepremier Morawiecki sumiennie pracował na swój tytuł. Strach pomyśleć, co szykuje nam w 2017 roku, a pokazał, że potrafi negatywnie zaskoczyć. Chociaż, czy po ostatnich popisach Morawiecki może jeszcze czymś zaskoczyć? Pozostaje mieć nadzieje, że przy następnych wyborach Polacy dokonają wyboru spoza partii głównego nurtu – nie ma bowiem większej różnicy między zamordystami pobożnymi a zamordystami laickimi.
autor: Kamil Jastrzębski
Fot. flickr.com