Niedaleko belgijskiego miasta Waterloo miała miejsce rekonstrukcja historyczna słynnej bitwy z 18 czerwca 2015 r. Udział w niej wzięło ponad 5 tys. pasjonatów historii z różnych stron świata. Byli również Polacy.
Dwugodzinne starcie obserwowało 60 tys. widzów. Rekonstruktorzy mieli do dyspozycji 2,5 tys. ton prochu. Do dyspozycji były także setki armat i tysiące karabinów. Wszystko to spowodowało, że pola pod Waterloo spowijał dym. Bitwa rozpoczęła się od ataku Napoleona z południa. Postawione atrapy zamku i farmy Hougoumont, bronione przez Anglików, stanowiły miejsce najbardziej zaciekłych walk.
Największym sympatię widzów zdobyły szarże kawaleryjskie. W rekonstrukcji uczestniczyło 300 kawalerzystów – 20 pochodziło z Polski. Łącznie pod Waterloo pojawiło się 160 polskich rekonstruktorów. W bitwie rozegranej 200 lat później pojawiły się polskie oddziały, które 18 czerwca 2015 r. nie wzięły udziału w starciu.
– 4. Pułk Piechoty Księstwa Warszawskiego przeszedł z Napoleonem od Hiszpanii po wody Berezyny. Pod Waterloo tak naprawdę nas nie było – mówił przedstawiciel Stowarzyszenia Czwartaków z Ostrołęki.
Spektakl skończył się po przybyciu armii pruskiej, na której czele stał feldmarszałek Gebhard Leberecht von Bluecher – to on wsparł Wellingtona.
Czytaj także: Bojownicy ISIS zaminowali bezcenne zabytki Palmyry