Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła przebieg procesu powstawania w Polsce lądowych farm wiatrowych, podkreślając częste ignorowanie przez lokalne władze protestów ze strony ludności.
W swoim komunikacie Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła:
Budową wielu elektrowni wiatrowych zainteresowane były pełniące funkcje lub zatrudnione w gminach osoby, na których ziemi farmy powstały. Zgody lokalnych władz na lokalizację elektrowni wiatrowych zostały w większości przypadków uzależnione od przekazania na rzecz gminy darowizn przez firmy budujące elektrownie lub sfinansowania przez nie dokumentacji planistycznej.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Przedstawiciele NIK zwrócili uwagę na fakt, iż w wielu przypadkach proces powstawania farm toczył się w warunkach zagrożenia konfliktem interesów, brakiem przejrzystości i korupcją.
Izba w swoim komunikacie podkreśliła, że w ani jednej spośród skontrolowanych gmin nie zdecydowano się na przeprowadzenie referendum, nawet jeśli lokalna społeczność głośno protestowała przeciwko powstawaniu farm. Referendum jako metodą rozstrzygnięcia takiego problemu dopuszczają przepisy ustawy z dnia 8 marca 1990 roku o samorządzie gminnym.
W przypadku 30 procent gmin elektrownie wiatrowe lokalizowane były na terenach należących do osób pełniących określone funkcje w organach gmin, a więc osób które również podejmowały w imieniu gminy decyzje dotyczące miejsca inwestycji. Takie sytuacje, w ocenie NIK, prowokowały występowanie zjawisk o charakterze korupcyjnym.
Źródło: pb.pl
Foto: unsplash.com