Beata Olejarz, prezes zarządu Głównego Związku Wędkarskiego w rozmowie z Interią ujawnia, że wędkarze zetknęli się w rzece ze żrącą substancją. Od wielu dnia na własny koszt usuwają oni śnięte ryby, jakie wyrzuciła Odra. Okazuje się, że doszło do poważnego skażenia, które może zagrażać ludziom.
Beata Olejarz, prezes zarządu Głównego Związku Wędkarskiego powiedziała Interii, że wędkarze podejmują działania dokładnie od 27 lipca. Wtedy w okolicy Wrocławia Odra wyrzuciła pierwsze duże ilości śniętych ryb.
Czytaj także: Prezes Wód Polskich zabrał głos. Co wiadomo o rtęci w Odrze?
„Rzeczywiście mamy zapisane w umowach, że jako związek będziemy usuwać śnięte ryby, ale z wyjątkiem usunięcia ryb śniętych skutkiem naruszenia norm środowiskowych lub działań osób trzecich. Więc w tej sytuacji nie wiemy co zatruło Odrę” – dodaje.
Prezes obawia się o zdrowie wędkarzy uczestniczących w akcji. „Do nas nie przemawiają takie argumenty, że jest to wysycenie tlenem, że nic się nie dzieje, że próbki są czyste. Przecież te ryby nie popełniły samobójstwa. Wędkarze mają rany na rękach, które powstały podczas wyciągania ryb. Jest to żrąca substancja, która przepaliła rękawice. Te osoby przez dwa tygodnie swojej pracy w czynie społecznym, były narażone na wielkie niebezpieczeństwo” – mówi Olejarz.
Dodała, że w obecnej sytuacji wędkarze powinni zaprzestać akcji, bo ryzyko jest zbyt wielkie. Nie wiadomo, z czym do końca mamy do czynienia, a wędkarze nie są przygotowani do pracy z tak silnie toksycznymi substancjami. Niemcy poinformowali w piątek, że w próbkach z rzeki stwierdzono bardzo wysokie stężenie rtęci. Strona polska na razie nie potwierdza tych doniesień.
Źr. Interia