Już czwarty tydzień z rzędu w Europie spadają ceny gazu. Doszło do tego, że w poniedziałek przez chwilę niektóre kontrakty sprzedawane były po… ujemnej cenie. Eksperci są jednak zdania, że nie oznacza to końca kryzysu.
Pojemność magazynów gazu w Europie wynosi 100 miliardów metrów sześciennych. W tym momencie są wypełnione – w Wielkiej Brytanii w całości, w wielu innych krajach – w zdecydowanej większości. Przykładowo, magazyny we Francji są wypełnione w 99,5 proc., w Niemczech w 97 proc., natomiast w Danii w 99,7 proc. Do tego dochodzą wysokie jak na tę porę roku temperatury, które sprawiają, że rezerwy nie są pobierane.
Jednocześnie do całej Europy płyną gazowce z LNG, które obecnie muszą czekać w długich kolejkach na rozładowanie. Terminale w takich krajach, jak Wielka Brytania, Hiszpania czy Portugalia są obłożone na tyle, że niektórzy dostawcy decydują się na odpłynięcie do Azji, licząc na wyższe ceny. Bo te w Europie zdecydowanie spadają.
Tylko w tym tygodniu cena gazu spadła o ponad 70 procent względem poziomu w sierpnia. Wówczas, ze względu na terror gazowy Rosji, prowadzono zakupy na dużą skalę, by w jak największym stopniu wypełnić magazyny przed zimą. Teraz potrzeby zakupowe zdecydowanie spadły.
Eksperci tonują jednak nastroje, ponieważ nie oznacza to wcale końca kryzysu. Rynek wciąż jest rozchwiany i w momencie, w którym nadejdą chłody i gaz zacznie być pobierany z magazynów, jego ceny znów wzrosną. Impulsem do wzrostu cen gazu może być również sytuacja w Azji, gdzie także nadchodzą zimniejsze miesiące.
Czytaj także: Ten produkt powoli staje się luksusem. Wkrótce może go zabraknąć?
Źr.: Interia