Ola Ost właśnie wydała drugi solowy album zatytułowany Surowy Powiew Nocy. O swojej nowej muzyce, ale i nie tylko, opowiada w wywiadzie udzielonym specjalnie dla wMeritum.pl. Zapraszamy do lektury.
Co absolwentka Akademii Teatralnej robi w świecie rocka? Czy rock ‘n’ roll był od zawsze obecny w Twoim życiu?
O, lepiej zapytać odwrotnie – co rockowa wokalistka robiła w Akademii? Bo moim powołaniem był związek z muzyką i ze śpiewaniem. Zaczęłam śpiewać w zespole, będąc w liceum. Te dwie rzeczy dało się pogodzić. Choć niektórym (zwłaszcza mojej mamie) potrafiłam zafundować niezły stres. Przed maturą wyjechałam na trasę koncertową – czwartek, piątek, sobota, niedziela. Wróciłam o 3 w nocy w poniedziałek i miałam 4,5 godziny, aby cokolwiek wyspać się przed maturą. Później dostałam się na UW na logopedię. I tam poległam. Nie udało mi się pogodzić pasji z chodzeniem na uczelnię. Terminy grań pokrywały mi się z terminami egzaminów. W II semestrze musiałam zrezygnować. Wybrałam to, co było dla mnie ważniejsze. Później pojawiła się opcja, aby pójść do AT. Namówił mnie mój basista Tomek Kalczyński, również absolwent tej uczelni. Wiedziałam, że tam inaczej patrzą na studentów. Wspierają ich inicjatywy, różne projekty. W Akademii Teatralnej nigdy nie miałam problemów z pogodzeniem nauki i muzyki. Ponadto były tam zajęcia, z których skorzystałam jako wokalistka: emisja głosu, kultura mowy, praca nad tekstem, świadomość ciała.
Czytaj także: O Braciach Figo Fagot trochę inaczej
Jak spotkałaś na swojej drodze osoby, które mają olbrzymi wpływ na twoje nagrania: legendarnego realizatora, producenta Andrzeja Puczyńskiego i kompozytora Tomka Kalczyńskiego, z którymi doskonale się rozumiesz i muzycznie uzupełniasz, co dobitnie słychać na debiutanckim Pozory i najnowszym Surowym Powiewem Nocy?
Tomka Kalczyńskiego poznałam, gdy byłam w ostatniej klasie gimnazjum. Uczyłam się gry na gitarze i ta osoba grała wtedy z Tomkiem w zespole. Od czasu do czasu spotykaliśmy się. Powiedziałam, że bardzo chciałabym śpiewać w zespole. Tomek zaproponował mi współpracę. Zgodziłam się, chociaż nie wzięłam jego propozycji na poważnie. Myślałam, że zaraz zapomni, albo się rozmyśli. Po kilku tygodniach dostałam – ni stąd, ni zowąd – smsa „Próba z całym bandem o 19 w mdk”. Nogi się pode mną ugięły. Nigdy nie śpiewałam z zespołem na żywo. Nie wiedziałam czy dam radę. Myślałam, że jeśli dojdzie do jakichś ruchów tego typu, to najpierw będziemy sami we dwójkę grać, próbować, kombinować coś. A nie na głęboką wodę. Ale zanurkowałam. Potem nauczyłam się wszystkiego. Miałam bardzo dobrych, doświadczonych i życzliwych muzyków, którzy pomagali mi i doradzali w razie potrzeby.
Andrzeja Puczyńskiego poznałam przez Kasię Kanclerz. Był taki czas, że szukałam managera. Było to w 2009 roku. Niestety Kasia już wtedy rozstała się na zawsze z show biznesem. Ale właśnie to ona poznała mnie z Andrzejem Puczyńskim.
Konkurs! Do wygrania trzy płyty Oli Ost – „Surowy Powiew Nocy”. Zapraszamy do udziału!
Wracając jeszcze do debiutu: czy nagranie płyty dla niewątpliwego, lecz trochę zakurzonego jednak potentata fonograficznego było dobrą decyzją? Jak oceniasz współpracę z Polskimi Nagraniami z perspektywy paru lat?
Nie żałuję. Bardzo trudno wydać płytę w Polsce. Gdy Polskie Nagrania spojrzały na mnie życzliwie czułam się bardzo wyróżniona. No i marzyłam o tej płycie. Udowodniłam pierwszą płytą, że nie tylko ja w siebie wierzę, ale i oto proszę… uwierzyła słynna wytwórnia. Polskie Nagrania nie wydają debiutów, więc byłam dumna, że padło na mnie. Pech chciał, że Polskie Nagrania są w upadłości likwidacyjnej i nie zrobili nic, aby płyta miała jakąkolwiek promocję. To co mogłam, zrobiłam sama.
Przy okazji premiery Pozorów recenzenci pisali, że Twoją muzykę można postawić obok Avril Lavinge i polskich Łez. Jak dla mnie jest to dosyć powierzchowne stwierdzenie, ponieważ robisz ciekawszą i mocniejszą w wyrazie muzykę. A w którym miejscu Ty sama się umieścisz? Jakie są twoje muzyczne inspiracje? Jacy są twoi muzyczni bohaterowie?
Avril bardzo lubię. Jej muzyka też mi się podoba. Łez nie słucham. Lubię za to Pink, Christinę Aguilerę, Dave Matthews Band, Red Hotów, Rolling Stonesów, Foo Fighters i wielu innych. To tak na gorąco przyszło mi do głowy. A z polskich lubię stare płyty Edyty Bartosiewicz, Kasi Kowalskiej. Ale nie sądzę, żebym inspirowała się kimś, a przynajmniej nie świadomie. Jeśli chodzi o śpiewanie, kieruję się wyłącznie moją muzyczną intuicją i sercem.
Jak przebiegało nagrywanie nowej płyty? Wiem, że w czasie nagrywania debiutu wystąpiły pewne specjalne okoliczności. Czy tym razem poszło wszystko sprawnie?
No taaaak… Tym razem nie było położniczych elementów [śmiech]. Nie musiałam przerywać i zaczynać od nowa. Wszystko poszło gładko. Super było to, że płyta powstawała raczej bez pośpiechu. Nie tak jak Pozory. Debiut nagrywaliśmy w 1,5 miesiąca. Tempo było wariackie. Teraz było inaczej; mieliśmy czas. Spokojnie mogłam wybrać piosenki, aranżować wokale, wymyślać chórki, zaśpiewy różne – to była czysta przyjemność.
Jaki cel sobie postawiłaś przed nagraniem drugiego krążka? Wydaje mi się, że muzycznie płyta jest pewnym rozwinięciem pomysłów zawartych na Pozorach. A może się mylę?
Założenie numer jeden – nie śpieszyć się. Chciałam (pewnie tak jak każdy artysta wydający kolejną płytę), aby była lepsza. Nawet chociaż w nieobiektywnym sensie. Żebym ja czuła, że jest lepiej. To mi wystarczy.
Tak. Płyty Pozory i Surowy powiew nocy na pewno są siostrami. Choćby z tego względu, że nie odeszłam od grania melodyjnego rock’n’rolla. I nie planuję.
Porozmawiajmy o nagraniach na Surowym Powiewie Nocy. Niewątpliwą zaletą nagrań są Twoje teksty. I tak idzie na pierwszy ogień Pusta Sala, której tematem jest samotność i poczucie wyobcowania. Skąd w tym mocnym rockersie pojawiła się taka, a nie inna tematyka?
Gdy piszę piosenkę, najpierw jest muzyka. Potem do prostego nagrania staram się napisać tekst. Nie zastanawiam się przy tym, jaki powinien być temat, co chcę przekazać. Po prostu wywalam z siebie to, co mam do powiedzenia i co akurat te, a nie inne dźwięki, wyciągają ze mnie. Taka jest moja metoda pracy. Może ktoś inny zacząłby od tematu i dopasowywał słowa. Ja po prostu piszę… Dźwięki refrenu przywołały mi od razu słowa „Pusta sala…”
Skąd w piosence 1500h znalazła się taka konkretnie liczba godzin? Powiem szczerze, że mnie to zaintrygowało. Pamiętam, jak Tool wydał płytę 10000 Days i za tą ilością dni stała konkretna historia z życia lidera Tool. Jak jest w tym przypadku?
Dobre pytanie. Chodziło o liczbę godzin większą od doby. A dlaczego 1500 a nie 2000 albo 5000? Po prostu taka liczba urodziła mi się podczas pisania tekstu. Nie ma w tym jakiegoś ukrytego znaczenia. Dodam może jeszcze trochę śmieszne stwierdzenie, kompletnie wbrew matematycznym zasadom. Dla mnie liczba 1500 niesie bardziej dramatyczny ładunek w sensie energetycznym niż na przykład 9000. Liczna 1500 jest symboliczna. Każdemu się dłuży czas inaczej, gdy na coś czeka.
Na płycie pojawia się kilka utworów traktujących o skomplikowanych relacjach damsko-męskich. Mienią się one różnymi odcieniami: szczęścia, jak piosence Dziękuje Ci; pełnymi nadziei i oczekiwania na drugą osobę (Spotkajmy się we śnie); ale i gorzkimi, jak piosenkach: I Po Co i Obiecuję sobie. Jak jest z tą miłością? Zawsze musi być z nią jak z jazdą na rollercasterze?
Myślę, że każda miłość jest inna. Ile ludzi, tyle możliwości. Ale podobno nie ma związków idealnych. Jakiś jeden element układanki zawsze można by poprawić.
Historia kawałka Ja Powietrze sięga 2008 roku. Dlaczego dopiero teraz pojawia się na płycie, a nie było go chociażby na debiucie? To swoisty manifest przywiązania do wolności osobistej? Bardzo sobie cenisz wolność w życiu?
Mam w zanadrzu dużo piosenek. Na płycie Pozory upchnęłam 15. Nie dałabym rady nagrać wszystkich. Ja powietrze pasowało mi klimatem do Surowego powiewu nocy. Poza tym nagrywałam już dwa razy różne wersje tego utworu i powiedziałam: „do trzech razy sztuka”. Album opowiada o ciężkich momentach, trudnych uczuciach. Chciałam zrównoważyć ten „dół” jakąś stosunkowo optymistyczną piosenką. Bo skrajnie radosna piosenka byłaby jak z innej bajki. Radość trzymam na trzecią płytę.
Wśród gitarowego hałasu wybijają się na wskroś brytyjski, momentami taneczny Bejbe i elektroniczny we fragmentach, eklektyczny Surowy Powiew Nocy. Co było inspiracją dla tych kawałków?
Nie było jakichś szczególnych inspiracji, ale wiadomo, że w muzyce większość rzeczy już została wymyślona. Aranżujemy piosenki tak, jak wydaje nam się, że będzie dla niej najkorzystniej. Do Bejbe bardziej pasował dyskotekowy rytm niż standardowy rytm rockowy. Motyw gitarowy zaproponował gitarzysta. Płyta jest pracą zbiorową – każdy tu miał coś do powiedzenia. Oczywiście do mnie należało ostatnie słowo.
Piosenka Surowy powiew nocy w pierwotnej wersji nie miała żadnej elektroniki. Taką metamorfozę przeszła w studio. Dodanie loopów było pomysłem Andrzeja.
Podoba mi się, że wszystkie teksty są zaśpiewane w języku ojczystym. Co sądzisz o trendzie, który mam wrażenie, że jest jednak w lekkim regresie, śpiewania przez polskich artystów w języku angielskim? Nie kusiło Cię, aby zaśpiewać coś w mowie Szekspira?
Język angielski jest językiem rock’n’rolla. Cokolwiek nie zaśpiewa się w języku angielskim, nawet największą głupotę, to brzmi dobrze. Z językiem polskim sprawa jest trudniejsza. Tekst, aby ładnie zabrzmiał i dobrze komponował się z muzyką, musi być dobrze napisany, słowa także dobrze dobrane, tak by nie brzmiały groteskowo ani kostropato. Poza tym jest jeszcze kwestia naszych rodzimych „zbitek” językowych, które często śpiewa się trudniej niż język angielski. Pierwsze piosenki nagrywałam z angielskim tekstem. Potem wycofałam się z tego pomysłu. Zależało mi, aby ludzie rozumieli moje teksty. Nie wszyscy znają angielski, a nawet ci,którzy znają, często nie wsłuchują się w słowa. Ostatnio napisałam angielski tekst do Kolorów. Jestem z niego zadowolona, więc kto wie?, może nagram ten kawałek jeszcze raz z nowym tekstem?
Jak wygląda kwestia koncertów? Dużo gracie? Na jesieni są jakieś plany koncertowe?
Staram się dużo grać. Głównie gram od maja do września, podczas imprez plenerowych. Na pewno od maja będzie trasa promująca album. Podejrzewam, że będą też inne koncerty klubowe. Zapraszam do zaglądania na fanpage’a: www.facebook.com/olaostpozory lub stronę www.olaost.com
We wkładce do płyty dziękujesz swoim Babciom, które opiekują się dziećmi pod nieobecność rodziców. No właśnie – jak to jest być rockową Mamą?
Nie wiem, czy tak samo fajnie jak bycie dziećmi rockowej mamy, ale ja jestem szczęśliwa. Grunt to dobra organizacja życia, no i nieocenione babcie pod ręką.
Dziękuje za rozmowę.
Foto: cantaramusic.pl