Ostanie mecze fazy grupowej dostarczyły kibicom wielu emocji. Trzy z nich zakończyły się po rzutach karnych. Ostatecznie z elity spadła Austria, ponieważ przegrała bezpośrednie spotkania z Łotwą i Francją. Amerykanie w dogrywce pokonali Słowaków, Czesi ograli Szwajcarię,a Rosja po świetnym widowisku nie sprostała Finlandii.
Świetne widowisko w CEZ Arenie
Amerykanie awans do ćwierćfinałów mieli już zapewniony przed rozpoczęciem spotkania. Nie rozstrzygniętą kwestią pozostawało czy uda im się „wyjść” z pierwszego miejsca i uniknąć w kolejnej rundzie meczu z gospodarzami czyli zespołem Czech. Tylko pokonanie Słowaków gwarantowało to bez oglądania się na wyniki ostatniego spotkania w tej grupie pomiędzy Rosją a Finlandią. Słowacy chcieli się zrehabilitować za nieprzyjemną niespodziankę, którą sprawili swoim kibicom nie awansując do ćwierćfinału. Przez cały turniej nasi południowi sąsiedzi mogli liczyć na głośny doping rzeszy swoich fanów. Nie przełożył się on na wyniki, choć trzeba przyznać, że podopiecznym Vladimira Vujtka niewiele zabrakło do szczęścia. Nie najlepszy początek rywalizacji „odbił się czkawką” gdy nastąpił czas rozstrzygnięć.
Początek spotkania zdecydowanie należał do zawodników USA. Yankesi zaczęli od naprawdę mocnego uderzenia. Po 4. minutach na tablicy widniał wyniki 2:0 na korzyść Amerykanów. Trener Słowaków zdecydował się na zmianę bramkarza, szukając rozwiązania, które wpłynie na lepszą postawę prowadzonej przez niego drużyny. Właściwie wydawało się, że nasi południowi sąsiedzi myślą tylko o jak najszybszym zakończenie meczu i udaniu się na wakacje. Na tle zadziornych i walecznych Amerykanów wyglądali jak przysłowiowe „dzieci we mgle”. Pierwsza bramka to zasługa trio: Ben Smith, John Moore i Mark Acrobello. Ostatni wywalczył krążek pod bandą i podał go do obrońcy – Moore’a. Ten momentalnie zdecydował się na strzał w kierunku bramki. Ustawiony przez Janem Laco Ben Smith zmienił tor lotu „gumy” i otworzył wynik spotkania.
Czytaj także: Przedostatni dzień fazy grupowej MŚ Czechy 2015
Kolejny gol dla USA padł podczas gry podopiecznych Todda Richardsa w liczebnej przewadze. Jack Eichel przetrzymał krążek w okolicach bandy po prawej stronie bramkarza i znalazł świetnie wjeżdżającego z linii niebieskiej Setha Jones’a. Obrońcy, na co dzień grającego w Nashville Predators nie pozostał nic innego jak podwyższyć prowadzenie swojego zespołu. Pierwsza odsłona upłynęła pod znakiem całkowitej dominacji Amerykanów. Słowacy ograniczyli się do zaledwie kilku akcji. Yankesi za to prezentowali doskonały forchecking w tercji przeciwników i nie pozwalali rywalom na zbyt wiele.
Już w 27. sekundzie drugiej odsłony Anders Lee wyprowadził zespół prowadzony przez Todda Richardsa na 3-bramkowe prowadzenie, zmieniając tor lotu krążka po strzale z dystansu Justina Falka. Nagle gra zespołu słowackiego odwróciła się o 180 stopni. A może to drużyna USA opadła z sił? Prawdopodobnie oba czynniki miały na to wpływ. Sygnał do ataku swoim kolegom z zespołu dał gwiazdor Los Angeles Kings – Marian Gaborik. W momencie gdy na USA została nałożona kara za zbyt dużą liczbę graczy na lodzie popularny „Gabo” popisał się refleksem pod bramką przeciwników. Kolejny gol tym spotkaniu padł po celowym dołożeniu kija pod strzał, zmieniając kierunek lotu „gumy” i myląc tym samym bramkarza. Słowacy poszli za ciosem, a dzięki szczęśliwemu trafieniu Adama Janosika ich strata zmalała do jednej bramki. Wynik spotkania wyrównał w 36. minucie Vladimir Dravecy. Słowakowi udało się „znaleźć we właściwym miejscu, we właściwym czasie”. Wrzutka Marka Dalogi spod linii niebieskiej najpierw odbiła się od kija Bartovica, później od obrońcy Marka Reilly’ego i trafiła prosto pod kij Dravecky’ego. Ten bez namysłu wystrzelił i wyrównał wynik meczu. Kibice zgromadzeni na trybunach „oszaleli” gdy Słowacy wyszli na prowadzenie. Wspaniałe podanie Dominika Graniaka przyjął na linii niebieskiej Milan Bartović. Urwał się obrońcom o popędził w kierunku bramki strzeżonej przez Connora Hellebuycka. Przełożeniem krążka na backhand zmylił amerykańskiego goalkeepera i dał prowadzenie swojej drużynie. Nasi południowi sąsiedzi cieszyli się z niego zaledwie 46 sekund. Humory popsuł słowackim fanom Charlie Coyle zdobywając gola – a jakże w tym meczu – zmieniając tor lotu krążka po strzale obrońcy -Zacha Redmonda.Druga tercja to jedne z najlepszych 20 minut gry na tym turnieju. Było w niej wszystko: zwroty akcji, piękne bramki i ostre wejścia ciałem. Najpierw swój kryzys przełamali Słowacy, później z kolan podnieśli się Amerykanie.
W trzeciej odsłonie bramki nie padły, za to emocji dalej nie brakowało. Fanów zgromadzonych w CEZ Arenie rozgrzały pojedynki pięściarskie między: Hudackiem, Krugem, Moorem, Viedenskym i Panikiem.
Rozstrzygnięcie losów spotkania przyszło w dodatkowym czasie gry. Dogrywka zakończyła się szczęśliwie dla USA. 30 sekund przed jej zakończenie gola zdobył Jack Eichel. Zwycięstwo Amerykanów zapewniło im pierwsze miejsce w grupie. Tym samym spotkają się w ćwierćfinale ze Szwajcarią, która zajęła czwarte miejsce w grupie A.
USA – Słowacja 5:4 po dogrywce (2:0, 2:4, 0:0 – 1:0)
Bramki:
3. Smith (Moore, Arcobello)
5. Jones (Eichel, Lewis)
21. Lee (Faulk, Bonino)
27 Gáborík (Dravecký, Meszároš)
31. Jánošík (Gáborík, Sersen),
34. Dravecký (Ďaloga, Kopecký),
38. Bartovič (Graňák).
39. Coyle (Redmond, Lee)
65. Eichel –
27 Gáborík (Dravecký, Meszároš), 31. Jánošík (Gáborík, Sersen), 34. Dravecký (Ďaloga, Kopecký), 38. Bartovič (Graňák)
Minuty karny: 10 – 12
Strzały: 34 – 25
Podział punktów daje utrzymanie obu zespołom
Ten mecz decydował o tym, który z zespołów utrzyma się w elicie. W grupie A losy utrzymania ważyły się aż do ostatniej kolejki spotkań. Austriacy marzyli, aby któryś z zespołów wygrał w regulaminowym czasie gry. Francuzi do utrzymania potrzebowali zwycięstwa – za dwa lub trzy punkty. Łotyszom do pozostania w gronie najlepszych zespołów na świcie wystarczyło jedno oczko. Z tego względu to spotkanie wzbudzało sporo kontrowersji, a zwolennicy teorii spiskowych byli przekonani, że wynik meczu spowoduje spadek Austrii.
Mecz doskonale rozpoczął się dla Łotwy. Co prawda przewaga optyczna była po stronie Francuzów, ale podopiecznym Alexandra Beliavskiego udało się wykorzystać już pierwszy okres gry w liczebnej przewadze. Po serii chaotycznych zagrań pod bramką Cristobala Huet’a „guma” trafiła do Kaspara Daugavinsa, a ten mocnym uderzeniem otworzył wynik spotkania. Spotkały się zespoły prezentujące odmienną kulturę gry. Łotysze to dawny styl radziecki, oparty na dokładnych podaniach i wymianach krążka. Francuzi grają według schematów charakterystycznych dla graczy za oceanu, a więc dużej ilości strzałów, szybkich akcjach i walki na bandach. Dobrze oddaje tą różnicę statystyka strzałów – po pierwszej tercji na korzyść trójkolorowych 12:2 i w całym meczu 35:13.
Mimo lepszej gry Francja na początku drugiej tercji ponownie straciła gola. Tym razem Guntis Galvins popisał się potężnym strzałem bez przyjęcia. Łotewski defensor przymierzył pod poprzeczkę z okolic linii niebieskiej, tym samym wykorzystując grę swojej ekipy z jednym zawodnikiem na lodzie więcej.
Francuzi przełamali się dopiero w 49. minucie spotkania. Stephane DaCosta znalazł sposób na świetnie spisującego się tego dnia Masalskisa. 26-letni gracz na co dzień występujący w CSKA Moskwa rozpoczął bramkową akcję wjazdem do tercji. Podał do partnera z ataku Damiena Fleurego. Strzał tego ostatniego obronił jeszcze Masalskis, ale już z dobitką DaCosty już nie dał sobie rady. Zespól „trójkolorowych ” poszedł za ciosem i niespełna 5. minut przed zakończeniem meczu doprowadził do wyrównania. Sascha Treille wystrzelił ze środka tercji i „guma” znalazła drogę do siatki między parkanami interweniującego Masalskisa. 13 sekund przed końcem Francuzi mogli zadać decydujący cios. Gdyby Julien Desrosiers wykorzystał sytuacje sam na sam do niższej dywizji spadaliby Łotysze. Swój zespół z opresji wyratował jednak genialny Masalskis.
Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia i o losach spotkania decydowały rzuty karne. Przypomnijmy, że podopiecznym Dave Hendersona do utrzymania potrzebne było tylko zwycięstwo. Serię rzutów karnych na swoją korzyść rozstrzygnęli… Francuzi. Dzięki temu zarówno „trójkolorowi” jak i Łotwa pozostali w elicie. Wraz ze Słowenią do niższej dywizji spadną Austriacy, którzy od 2006 roku regularnie awansują do elity by po roku z niej spaść i spadają z elity by po roku do niej powrócić.
Łotwa – Francja 2:3 po rzutach karnych (1:0, 1:0, 0:2 – 0:0, 0:1)
Bramki:
12. Daugavinš (Darzinš)
23. Galvinš (Darzinš, Daugavinš)
49. S. Da Costa (Fleury)
56. Treille (Hecquefeuille, Huet)
decydujący rzut karny – Desrosiers.
Minuty karne: 6 – 6
Strzały: 13 – 35
Czesi po raz pierwszy od 2008 wygrywają ze Szwajcarią
Mecz pomiędzy tymi zespołami nie miał praktycznie żadnego znaczenia. Wiadomo był, że gospodarze zajmą 3, a Szwajcarzy 4 lokatę. To z kim zagrają w ćwierćfinale decydowało się w bezpośrednim pojedynku Finlandii I Rosji. Czesi przed swoimi kibicami powinni jednak dążyć do zwycięstwa. Warto podkreślić jednak, ze gospodarze nie potrafili pokonać Szwajcarów od 2008 roku.
Od początku spotkania nie brakowało walki. Oba zespoły starały się wypracować sobie sytuacje do zdobycia bramki, jednak nie udawało im się przełamać obrony rywali. Dobre okazje po stronie Czechów zmarnowali m .in. Voracek czy Nemec. Z drugiej strony Szwajcarzy wykorzystali okres gry w podwójnej przewadze. Na ławce kar przebywało dwóch Czechów, dzięki czemu podopieczni Glena Hanlona mogli swobodnie rozgrywać krążek. Damien Brunner zagrał do ustawionego po drugiej stronie bramki Kevian Fiali, a młody Szwajcar zdecydował się na strzał bez przyjęcia. Przesuwający się w bramce Pavelec nie zdążył już zareagować i „guma” wślizgnęła się do bramki między jego parkanami.
Druga tercja przyniosła kibicom zgromadzonym w praskiej O2 Arenie dużo emocji. Zespoły nie ograniczały się tylko do obrony, ale raz po raz próbowały znaleźć sposób na pokonanie defensywy przeciwnika. Fakt, że w tej odsłonie nie padła żadna bramka oba zespoły, a zwłaszcza Czesi mogą zawdzięczać swoim bramkarzom. Retto Berra I Ondrej Pavelec udowodnili, że znają się na swoim fachu.
Trzecia odsłona to dominacja zespołu prowadzonego przez Vladimira Ruzickę. Nasi południowi sąsiedzi oddali większą liczbę strzałów na bramkę i częściej utrzymywali krążek w swoim posiadaniu. Przewaga Czechów została udokumentowana w 51. minucie spotkania. Fenomenalnym uderzeniem bez przyjęcia, z pełnego zamachu popisał się Martina Zatović. Krążek posłany z ogromną mocą przez reprezentanta gospodarzy przeleciał nad prawą ręką bezradnego Berry i odbijając się od poprzeczki wpadł do bramki.
O losach meczu zadecydowały rzuty karne. Udanie dla Szwajcarów serię otworzył Fiala, ale to gospodarez dzięki trafieniom Voracka i Vondrki mogli ostatecznie cieszyć się ze zwycięstwa. Dzięki zwycięstwu Finlandii w starciu z Rosją Suomi zajęli drugie miejsce w grupie B. Tym samym ich ćwierćfinałowym rywalem będzie zespół naszych południowych sąsiadów.
Czechy – Szwajcaria 2:1 po rzutach karnych (0:1, 0:0, 1:0, 0:0, 1:0)
0:1 Fiala – Brunner – Streit 16:56 (w podwójnej przewadze)
1:1 Zaťovič – Kovář – Kolář 50:44
2:1 Vondrka (decydujący rzut karny)
Strzały: 28-27.
Minuty kar: 12-14.
Rzuty karne dla Finlandii
W zeszłym sezonie dwukrotnie mogliśmy się pasjonować rywalizacja Rosji i Finlandii. Najpierw w ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich w Sochi, gdzie faworyzowany zespół Sbornej uległ Suomi 3:1 i tym samym zakończył udział w turnieju olimpijskim. Dwa miesiące później oba zespoły zmierzyły się w finale Mistrzostw Świata w Mińsku, gdzie lepsi okazali się Finowie.Kibice hokeja pamiętają jednak jakie pretensje po zakończeniu tamtego spotkania kierowali Finowie pod adresem sędziów.
Stawka wczorajszego meczu nie była tak wysoka jak wspomnianych wcześniej spotkań, toteż mniej było emocji i pozasportowych niesnasek. Wygrany w tym meczu trafiał w ćwierćfinale na Czechów, przegrany na Szwedów. Zarówno jeden, jak i drugi zespół ma swoje plusy i minusy tak więc specjalnych kalkulacji raczej nie było.
Początek spotkania był wyrównany, żadna drużyna nie potrafiła osiągnąć znaczącej przewagi. Częściej przy krążku byli Rosjanie, ale akcje Finów wydawały się stwarzać większe zamieszanie pod bramką Bobrowsky’ego. Jednak to zawodnicy prowadzeni przez Olega Znaroksa pierwsi znaleźli sposób na pokonanie bramkarza przeciwników. Pekka Rinne skapitulował po strzale Sergieja Mozyakina oddanym ze środka tercji. Na uwagę zasługuje doskonała asysta Evgenija Malkina, który świetnie zasłaniając krążek, stworzył sobie miejsce do idealnego zagrania ustawionemu między kołami bulikowymi napastnikowi Mettalurga Magnitogrosk. Istotnym wydarzeniem w pierwszej tercji było również nałożenie na reprezentanta Finlandii – Leo Komorova kary meczu za atak kolanem. Bardzo nielubiany przez kibiców Suomi (w zeszłym roku nie zauważył faulu Shipahiova na Jorkomakim) duet sędziowski Bjork – Nord zdecydował się na odesłanie do szatni Komarova gdyż ich zdaniem Rosjanin doznał kontuzji wykluczającej go z gry. Miedwiediew pojawił się jednak na lodzie już w drugiej tercji.
Ta oczywiście rozpoczęła się od prawie 4-minutowej przewagi Rosjan. Nie udało im się jednak wykorzystać tej szansy. Nieco ponad minutę po wyjściu z ławki zawodnika odsiadującego karę wykluczony został Rosjanin Artiom Anisimow. Błyskawiczne rozegranie krążka pozwoliło Finom doprowadzić do remisu. Jokinen „nastrzelił” krążek na kij dobrze ustawionego pod bramką Jane Pesonena. Co prawda z tą akcją Bobrovsky dał sobie jeszcze radę, ale przy dobitce Alexandra Barkova nie miał już nic do powiedzenia. Rosjanie w drugiej odsłonie spotkania częściej zagrażali bramce rywali, a po dwóch tercjach mieli w liczbie strzałów przewagę 24-11, ale przy remisie 1:1 nadal nie było wiadomo, kto zajmie w grupie B drugie miejsce.
Początek trzeciej tercji należał do podopiecznych Kariego Jalonena. Najpierw nie wykorzystali dwuminutowego okresu gry w przewadze, później coraz częściej dochodzili do dobrych okazji bramkowych. Szczególnie aktywni byli zawodnicy drugiej formacji Jokinen – Barkov – Donskoi. Wraz z upływem czasu lepiej prezentowali się gracze Sbornej . To właśnie Rosjanie jako pierwsi zdobyli drugiego gola. Tak jak w całym turnieju Artiemi Panarin potrafił znaleźć sobie odpowiednie miejsce pod bramką rywali. Dzięki swojemu sprytowi, w zamieszaniu podbramkowym wykazał się największym refleksem. Po strzale Chudinova Rinne odbił krążek przed siebie, ale strzał Panarina znalazł już drogę do bramki. Na tym jednak nie koniec emocji w trzeciej tercji. Finom udało się doprowadzić do remisu w 58 minucie. Barkov wyłuskał krążek i zagrał do niepilnowanego Donskoia. Ten spokojnie przyjął „gumę”, przełożył na backhand i wpakował pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Bobrovsky’ego. W regulaminowym czasie gry więcej goli nie padło. O dalszych losach rywalizacji miała decydować dogrywka. W niech doskonałą okazję do strzelenia gola miał Barkov, ale bramkarz na co dzień występujący w Colombus Blue Jacket popisał się świetną interwencją.
W serii rzutów karnych hokeiści nie potrafili znaleźć sposobu na bramkarzy, aż do piątej rundy, w której Donskoi doskonałą „kiwką” wymanewrował bramkarza i zapewnił reprezentacji Finlandii drugie miejsce w grupie B. W związku z tym Suomi zagrają w ćwierćfinale z Czechami, a Rosjanie zmierzą się ze Szwecją. Emocji w obu meczach na pewno nie zabraknie.
Finlandia – Rosja 3:2 po rzutach karnych (0:1, 1:0, 1:1, 0:0, 1:0)
0:1 Moziakin – Małkin – Kulomin 18:04
1:1 Barkov – Pesonen – Jokinen 24:54 (w przewadze)
1:2 Panarin – Dadonow – Czudinow 54:54
2:2 Donskoi – Barkov – Jokinen 57:41
3:2 Donskoi (decydujący rzut karny)
Strzały: 29-35.