Na jednym z internetowych blogów został zamieszczony wpis pt. „Smutna historia Doktora Nauk, który nie lubił Jana Rodzenia”. W jednym miejscu zostały zebrane informacje na temat tego, kim jest bohater popularnego filmiku oraz co się z nim obecnie dzieje. Zamieszczono również aktualne zdjęcia mężczyzny.
Zapewne wielu czytelników zna kultowe już nagranie wideo, na którym dziennikarka przeprowadza sondę uliczną. Kobieta pyta jednego z przechodniów o to „czy często się uśmiecha” oraz z czego „śmieje się najczęściej”.
Nagranie pochodzi z 2008 roku. Na pytanie „czy często się pan uśmiecha” zaczepiony przez dziennikarkę mężczyzna odpowiada: Nie, zwłaszcza jak widzę durnego idiotę Jana Rodzenia, dyrektora Klubu Księgarza w Warszawie. Możecie mu to pokazać, że jest idiotą, że mam go w dupie i chętnie bym go pobił, możecie to nawet puścić.
A z czego się pan najczęściej śmieje? Jakby pijany Rodzeń upadł i sobie głupi ryj rozwalił. Mnie doktora nauk będzie policją straszył! Jak go kiedyś spotkam to u nogi z dupy powyrywam. Jest komunistycznym karłem, który jest przefarbowany na spp. Niech żyje wolna Polska, precz z komuną! – odpowiedział na drugie pytanie.
Na jednym z internetowych blogów został zamieszczony wpis pt. „Smutna historia Doktora Nauk, który nie lubił Jana Rodzenia”. W jednym miejscu zostały zebrane informacje na temat tego, kim jest bohater filmiku oraz co się z nim obecnie dzieje. Zamieszczono również aktualne zdjęcia mężczyzny.
Kim jest „Doktor Nauk”? To Grzegorz Szelwach, ur. 17 maja 1969 r. w Międzyrzeczu Wielkopolskim, historyk literatury i idei, poeta. W 1993 ukończył polonistykę na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (praca magisterska Gustaw-Konrad i Kordian. Kreacje aktorskie w teatrze poznańskim, pod kier. prof. dra hab. Michała Witkowskiego); w czerwcu 2003 roku obronił rozprawę doktorską pt. Listy Adama Mickiewicza (lata 1817-1833) pod kier. prof. dr hab. Marty Piwińskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk; stypendysta Komitetu Badań Naukowych. Publikował w „Ogrodzie”, „Napisie” i „Przeglądzie Filozoficzno-Literackim”. Wydał książkę podoktorską Listy Adama Mickiewicza (Lata 1817-1833), Piasa Books, New York 2006. Mieszka w Warszawie.
Na stronie internetowej został przytoczony wpis z 2008 roku:
Znam bardzo dobrze Doktora Nauk, który jest nim rzeczywiście, a jego ciekawa rozprawa została opublikowana za granicą. Gość jaki jest, każdy widzi – czyli wcale nie taki śmieszny, na jakiego kreuje go kariera na YouTube. Zdumiewająco mało komentarzy YouTuberów wykazuje choćby cień zrozumienia dla elementarnego faktu, iż jest to osoba niezrównoważona psychicznie. Jego wulgarność i wybuchowość przysparzają mu samych wrogów, bo jego nad-obecność nawet środowisko innych „doktorów nauk” (którzy jako humaniści muszą wykazywać się cierpliwością i wyrozumiałością) znosi ciężko.
Ale przecież facet nie jest taki, bo lubi… Jego niewątpliwa (tak!) inteligencja i efekty działalności w zakresie Nauk, których jest Doktorem, ma się niestety nijak do jego (nie)umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie.
W sumie człowiek ten, wyrzucany zewsząd i odpychany od wszystkiego, który ze wszystkimi się kłóci, klepie ciężką biedę. Jego szczerość jest naprawdę – jak to się mówi – „do bólu”, bo nie owija niczego w bawełnę i bluzga bez skrępowania. Również i to świadczy o jego zwichniętym charakterze.
Nie jest to „Piękny umysł” o powierzchowności Russela Crowe’a, ale zjawisko podobne – tylko że w sfilmowanej w historii noblisty chodziło o schizofrenię, a tu mamy do czynienia chyba (nie jestem lekarzem) z chorobą Aspergera.
Ludzie dotknięci nią nie mają poczucia humoru, nie liczą się zupełnie z uczuciami słuchaczy, są skupieni tylko na sobie i wszędzie widzą dla siebie zagrożenia. A że NAPRAWDĘ są napastliwi, to sprowadzają na siebie PRAWDZIWE zagrożenia, które tylko potwierdzają ich spiskową teorię dziejów. I tak błędne kółko się zamyka.
Z wpisu na blogu dowiadujemy się również, że osoby natykające się w Warszawie w Śródmieściu na Doktora Nauk oceniają jego stan jako „typowy żul”. Ledwie chodzi, mamrocze do siebie, brak kontaktu z rzeczywistością. Depresja „leczona” alkoholem? W tej historii nie będzie happy endu.
Więcej informacji i zdjęć TUTAJ
Źródło: niniwa22.cba.pl, wMeritum.pl