Wczorajsze nadzwyczajnie posiedzenie parlamentu, w sprawie odebrania immunitetu posłowi Mariuszowi Kamińskiemu, to kolejny przykład przewlekłej choroby jaka toczy nasze elity polityczne. Wynik głosowania może co prawda dawać jakąś nadzieję, ale sam fakt, że spora grupa posłów partii rządzącej chciała odebrać byłemu szefowi CBA immunitet, woła o pomstę do nieba.
Nie powinniśmy mieć żadnych złudzeń. W naszym kraju prawo, i to w tej najsurowszej postaci, działa tylko wobec tych maluczkich. Jeżeli dochrapałeś się jakiegoś wysokiego państwowego stanowiska – możesz spać spokojnie. Budząca całe mnóstwo podejrzeń sprawa eksprezydenckiej pary Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich, świadczy o tym dobitnie. Były prezydent i jego małżonka, nie potrafili bowiem udokumentować funduszy, z których zrealizowali transakcję zakupu willi w Kazimierzu Dolnym. Dość długo zresztą ukrywali ten fakt, zasłaniając się tzw. „słupami”, czyli osobami, które rzekomo miały być właścicielami posiadłości, a w rzeczywistości stanowiły jedynie przykrywkę, mającą za zadanie zamaskować prawdziwego posiadacza nieruchomości. Na temat całej sprawy nie będę się jednak rozpisywał, ponieważ każdy w ciągu dwóch minut może znaleźć wszystkie niezbędne informacje, które poszerzą jego wiedzę na ten temat. Wystarczy powiedzieć, że prokuratura nie była nazbyt zainteresowana prowadzeniem postępowania i ostatecznie je umorzono. Skupmy się więc na wczorajszym głosowaniu, a właściwie na głosach poszczególnych posłów, którzy jak widać praworządność mają w głębokim poważaniu.
Treść przemówienia Mariusza Kamińskiego jest oczywiście utajniona, ale z relacji sporej grupy parlamentarzystów, a także kilku portali internetowych, można wywnioskować, że przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości, nie pozostawił najmniejszych złudzeń, co do winy pary prezydenckiej. O mocy wystąpienia byłego szefa CBA może świadczyć fakt, że przeciwko odebraniu mu immunitetu zagłosowała część posłów PO, a „milczący sprzeciw”, wstrzymując się od głosowania, wyrazili również przedstawiciele innych ugrupowań, w tym SLD i Ruchu Palikota. Dziwne, nieprawdaż? Wstrętny „pisior”, a jednak go poparli.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
W mediach niemalże natychmiast rozpoczęła się absurdalna nagonka na Kamińskiego. Nigdy nie byłem przesadnym fanem wszystkich działań CBA pod rządami tego pana, ale na Boga, w tej sytuacji jedynymi ludźmi, których należy brać na celownik, są państwo Kwaśniewscy. Powoli doprowadzamy do sytuacji, w której to policjant, analizujący po nocach najrozmaitsze przesłanki i dowody, doprowadzający do ustalenia winy podejrzanego, zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. To absurd! Tymczasem Stefan Niesiołowski gardłuje – „Kamiński to pisowski urzędnik!”. Niech sobie będzie i z partii skrajnie komunistycznej, ale chwała mu za to, że wywąchał śmierdzącą sprawę i doprowadził ją do końca. Żeby wygadywać podobne androny jak Niesiołowski trzeba być albo zaślepionym nienawiścią do politycznego rywala, albo… No właśnie.
Co do Niesiołowskiego. Powszechnie wiadomo, że od dawna uważany jest on za, delikatnie mówiąc, kontrowersyjną postać. Jego wypowiedzi nie są więc żadną nowością. Jak za to skomentować słowa szefa klubu PO – Rafała Grupińskiego, który oświadczył wszem i wobec, że posłowie, którzy nie podporządkowali się dyscyplinie partyjnej poniosą konsekwencje? Czy odgórny przykaz, nawet najbardziej absurdalny i nacechowany wyjątkowo podejrzanym koniunkturalizmem, ma wiązać ręce posłom nie godzącym się na nieuczciwe praktyki? Jak dla mnie wszyscy ci, którzy rzeczywiście zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za oddanie głosu zgodnego ze swoim sumieniem, powinni rozważyć odejście z partii. W przeciwnym razie ktoś nadal będzie, skrupulatnie i po kawałeczku, łamał im kręgosłup moralny. Pierwsze mocniejsze chrupnięcie słychać było wczoraj.
Obserwując wyniki wczorajszego głosowania, które początkowo zamierzano zresztą utajnić, czarno na białym widać komu zależy na dalszym umacnianiu patologicznego systemu, gratyfikującego osoby z nieprzeciętną pozycją społeczną. Strach przed pociągnięciem do odpowiedzialności ludzi z politycznego świecznika, wywołuje na niektórych czołach zimny pot.
Inną kwestią, która może nawet bardziej niż wyrachowane głosowanie części posłów, budzi moje zaniepokojenie, jest obojętność opinii publicznej. Ktoś tam się wprawdzie zbulwersował, chwilę pozłorzeczył, ale lwia część społeczeństwa, nie ma pojęcia o co chodzi. Ot, jakaś afera z PiS w tle, a Kamiński to taki sam czubek jak Kaczyński. Tak to odbierano. „Afera z PiS w tle” – zdanie kluczowe. Spora grupa znajomych mi osób nie miała zielonego pojęcia, na jakiej podstawie chciano odebrać immunitet byłemu szefowi CBA. Podobna ilość nie wiedziała także absolutnie nic, na temat procederu jakiego mieli dopuścić się Kwaśniewscy. Mainstreamowe media celowo przemilczają temat, a na wyszukiwanie informacji na własną rękę, niektórzy są zbyt leniwi. Łykają więc siermiężny, zmanipulowany przekaz, robiący im z mózgów rozmemłaną papkę. Emocjonują się Marysią z Gorzowa, nowymi butami jakiejś przebrzmiałej gwiazdeczki, życiem seksualnym Zamachowskich. To przerażające. Na jednym z internetowych forów wyczytałem ciekawe zdanie. Brzmiało mniej więcej tak: „Ktoś mógłby jutro podpisać rozbiór Polski, a ludzie i tak czekaliby na nowy odcinek „Tańca z Gwiazdami”. Celnie.
Wracając do kwestii wczorajszego głosowania i zachowania immunitetu przez Mariusza Kamińskiego. Pomimo sporej dawki pesymizmu, którym przesyconym jest mój tekst, istnieje jednak iskierka nadziei. Nadziei, która leży w ludziach. Bez względu na przynależność partyjną, niektórzy potrafili zagłosować zgodnie z własnym sumieniem. Czy jest to pierwszy krok w stronę normalności? Miejmy nadzieję.
Fot. Wikimedia/Piotr Drabik