Sławomir Peszko w szczerym wywiadzie dla „Super Expressu” postanowił opowiedzieć o łatce, jaka do niego przylgnęła. Piłkarz wspomina, że początkowo rozważał nawet podjęcie kroków prawnych, ale później odpuścił.
Peszko przez lata był postrzegany, jako jeden z tych najbardziej „rozrywkowych” piłkarzy w polskiej reprezentacji. W rozmowie z tabloidem powrócił wspomnieniami do roku 2012, kiedy to po ekscesach alkoholowych zaprzepaścił swoją szansę na grę w Kadrze podczas Euro 2012.
Przypomnijmy, doszło wtedy do nieprzyjemnego zdarzenia z udziałem piłkarza w Kolonii. Peszko pod wpływem alkoholu próbował zniszczyć taksometr w taksówce. Dzisiaj przyznaje, że bardzo żałuje tamtej sytuacji.
„Zaprzepaściłem szansę na wyjazd na Euro 2012 przez aferę taksówkową w Kolonii. Przeżywałem to, moja rodzina także. To nie była mała aferka, to była bomba, która była mielona przez trzy dni. Selekcjoner Smuda przyjechał do Niemiec, „Bild” mnie miażdżył, publikując zdjęcia celi” – wspomina Peszko.
Od tego czasu do zawodnika na dobre przylgnęła łatka alkoholika. „Zdarzały się sytuacje, że kibice podchodzili i mówili: „Peszkin, wypijemy coś?”. Na początku mówiłem sobie, że może podam ze dwie osoby do sądu, zrobię nagonkę, żeby się ludzie bali. Ale potem pomyślałem, że po co, przecież to się wydarzyło. Mam się tłumaczyć z tego, że po meczu idę na imprezę i lubię się pobawić. Tak robiłem, a w poniedziałek na treningu potrafiłem na maksa odkupić winy po sobotniej imprezie” – wspomina Peszko.
Czytaj także: Elon Musk zapowiada zmiany na Twitterze. Niektóre usługi będą płatne?
Źr. se.pl